Zaglądam na chwilkę z info ze prace znalazłam. Od 8.08 zaczynam. Taka jak chciałam, czyli nianie i w godzinach jak chciałam
Po dwóch tygodńiach stwierdzam ze Warszawa nie dla mnie... Za duży szum, haos i samo patrzenie na to jak biegają ludzi mnie meczy. Ja staram sie wszędzie powoli jeśli idę sama, bo narzeczony tez biega to do autobusu, tramwaju, przez pasy. Jakis cyrk normalnie

Najśmieszniejsze jest jak ludzie przebiegają z jednego tramwaju do drugiego a ja nawet sie nie zdążę zorientować ze to juz kolejny podjechał
Odreagowuje teraz dwa tyg w Kutnie a od 6 sie przeprowadzam. Cżeka mnie jeszcże szukanie jakiegoś stałego kata dla siebie bo na razie mam przystań na 3 tygodnie...
A mama wczoraj mi powiedziała ze ona jednak by chciała zeby kotki z nią zostały bo jak to tak ze ona do pustego mieszkania bedzie wracać

Wiec dziewczynki pewno zostaną w 62 metrach kwadratowych z mama. Ja sie cieszę z jednej strony bo zastanawiałam sie czy sie przyzwyczaja do tego Warszawskiego hałasu. Ale z drugiej będę tęskniła za nimi bardzo, za pyskata Milunia która kocham nad życie i za grubiutka pierdolka Amy która jest przeurocza.
To tyle u nas. Wspomnę jeszcze ze koty maja sie dobrze, nawet bardzo dobrze. Nadal na Purizon i na razie nie zmieniam. Milunia sie na niej poprawiła, juz nie jest taki chuderlak, a Amy stoi na szczęście w miejscu. Wiec wszystko jest ok
Pozdrawiamy
