Witajcie
MB&Ofelia wetka powiedziała tak jak Ty, że jak kot ma dostać ptaka w całości czy inne zwierze to jak najbardziej, bo kot sobie zje to co potrzebuje, a zaczyna od żołądka i trzewi.
Nie ważne, nie chcę ciągnąć tego tematu rozmów o niczym, bo moje ani nie jedzą samego mięsa ani ptaka czy myszy im nie dam

Jedzą karmę dla kotów. Zresztą tu ktoś też zarzucił, że wetka zaleca rosołek - owszem i tak i nie, mięso gotowane już nie jeden wet mi polecił jako dobry dla brzuszka a w puszeczkach mamy tylko gotowane nie surowe, więc tez nie wiem o co niekonsekwentne halo. Mała puszka gotowanego kurczaka kosztuje 7 zł. I faktycznie jak pamiętam to smakowało kotkom akurat. Ona jest świetna i jak miałam kiedyś kontakt z innymi wetami to ta z nich wszystkich jest najlepsza. I uwielbia moje koty. Wczoraj się ucieszyła bardzo, że koty wolą feliksa z pomidorami niż tego bez warzyw. A tak jest. Ja moje kicie karmie kocią karmą - saszetki kupuje różne - drogie, tanie, bo nigdy nie wiadomo co spasuje. Do tego w ramach urozmaicenia od saszetek daje właśnie ryby, mięso i nabiał i kotki mogą skosztować co chcą - np ciasto. Wetka powiedziała, że nie mogę wiele tego mięsa dawać, tylko jako smakołyk. Być może dlatego, że go już w diecie mają - to też przesadzić nie można. Ona też mi mówiła, że nie muszą wcale jeść surowego mięsa, bo je mają już w diecie, a dostają też ryby, więc mają je zapewnione, no ale tak jak mówię, jak chcę to w ramach smakołyków mogę trochę dawać, ale zawsze przemrożone, a ja tego aż tak nie przestrzegałam przyznam szczerze. Bo i owszem pomroziłam, ale takie świeże ze sklepu smakowało kotom to trochę dostawały. A wczoraj dostały tabletkę na robale za to

Przy okazji powiedziała, że jak jakiś kot je surowe mięso stale to powinien dostawać tabletkę na robaki co trzy miesiące (ale nie wiem czy to dotyczy też przemrożonego czy nie).
Ona potrafi powiedzieć, że RC np przestał kotom służyć, kiedy pytałam w sprawie Maćka, bo myślałam że suche kupki, to wina RC, a jak zaczął jeść Purinę to mu się poprawiło. No, niestety powód już był inny :
(
Maciuś wykazywał wyniki nerkowe w ostatnim roku życia, przepisała mu dietę niskobiałkową. Kazała podawać wyłącznie karmę kocią (bo dawałam też tuńczyka z ryżem lub czasem kupowałam kotom szynkę gotowaną) i po roku szalejąca kreatynina się poprawiła do normy. Wetka była szczęśliwa, ja też. Niedługo potem pokonał go rak, ale wielokrotnie mi udowodniła, że pod jej rządami koty mają się coraz lepiej, a nie mieszkam tu długo. Zawsze mam dietę skonsultowaną z wetką - jak powiedziała, że gotowana szynka jest szkodliwa (wytłumaczyła dlaczego), to więcej jej nie kupiłam (wtedy powiedziała, że lepiej dać surowe mięso kurczak czy wołowina, bo nie mają konserwantów, soli i czegoś tam jeszcze). (Maciusiek uwielbiał domowe jedzenie, myślę, że był karmiony takim wcześniej, Kitusia nie dlatego ona nie przepadała za ludzkimi wędlinami)
Np ta wetka nie każe szczepić co rok kota - wychodzi ostatnio, że te szczepionki na choroby wirusowe chyba - szkodzą (w ogóle wszystkie szczepionki mają skutki uboczne - ponoć). Ona uważa że raz na dwa lata jest ok, a przy starszym kocie już nie trzeba. (Nie mówię, o szczepieniach gdy kot młodziutki, tylko już o starszych kotach takich jakie ja mam). Moja wetka wcześniejsza mnie ochrzaniała, że spóźniłam się dwa miesiące na szczepienie. W ogóle ta moja wetka ma takie nowoczesne podejście do wielu spraw. A ta poprzednie miała tradycyjne. Tak samo jak z wegetarianizmem. Lekarz nieoporny na wiedzę, nigdy nie powie, że wegetarianizm jest szkodliwy, bo nie jest. Ale tradycjonaliści, żyjący z podręczników w poprzednich dekad jeszcze tak twierdzą. I sama będę mieć meksyk gdy zajdę w ciążę, bo moje dziecko będzie wegetariańskie... już się tego boję.
Ona podchodzi do moich kotów jak do moich dzieci, rozumie że dla mnie nimi są i dla niej pewnie jej koty też. Płakała ze mną po śmierci Maćka i pamiętała, że miałam adoptować Lalusia.
Dla mnie to najlepsza wetka jaką poznałam.
Jako ciekawostkę powiedziała mi też, że koty bezdomne dokarmia się w czasie zimy, kiedy nie mogą znaleźć pożywienia, a nie cały rok, bo to sprawia, że się im instynkt łowiecki gubi. I potem jak tego dokarmiania brakuje to koty nie potrafią sobie dobrze radzić. Mówiła, że koty są łowcami i karmieniem całorocznym robi im się większą szkodę niż pożytek. To dotyczy zapewne wyłącznie dzikich kotów, bo te domowe biedne i wyrzucone nie mają umiejętności życia na wolności.
Koty na polowanie - fajnie i nie - bo jestem za naturalną selekcją. Jakby w naszych lasach były drapieżniki, to nie byłoby myśliwych. Ale widziałam już koty bez oczu i jest to strasznie ryzykowne, żeby wypuszczać kicie do miasta, gdzie jest tylu psycholi. Psycholem jest też dziecko, które kopie kota a matka mówi - to tylko kot., a i taka sytuacja była tu niedawno opisana.
A tak to ja szorowałam te meble - no raz, że dawno ich nie myłam, ale dostaje białej gorączki na samą myśl o kolejnym szorowaniu tych zdobień - a dwa, żeby Marysia mogła tam chodzić po czystym. Tyle, że nie ma jak tam zrobić ścieżki Marysi póki co. Wczoraj przez telefon powiedziałam mamie, że zrobię platformy na ścianach do skakania dla Marysi, żeby wchodziła na meble, a ona - na meble, a po co na meble, eee po meblach kot nie musi chodzić, nie powinien, to nie miejsce dla kota, jak to kot na meblach?! Jacie kręcę mam ochotę odłożyć słuchawkę! Co za głupie gadanie! Skoro na meblach mam gotowe miejsce i przestrzeń to dlaczego nie ma być tam kota? To co mam zrobić półkę obok i powiedzieć Marysi - na meble Ci nie wolno, tu masz swoją półkę. Ranyyy dobrze, że ja nie jestem taka ograniczona! I dobrze, że jej nie powiedziałam, że też chcę żeby Marysia chodziła po meblach kuchennych ;p Powiedziała, że koty mają chodzić po podłodze, a ja jej że kot to nie pies. Echh. Za to moja wetka ucieszyła sie od ucha do ucha i powiedziała, że to wspaniały pomysł! Czasem jak brakuje mi matczynego zrozumienia to idę do mojej wetki, a ta reaguje tak jak oczekuję - jak kociara

Sorki za elaborat
