
No doooobra, niech wam będzie. Tylko przepis podaję "na oko"

Potrawa składa się z dwóch części. Pierwszą jest tenże kwas z beczki czyli Życie Romana. Drugą - to z czym się to je.
No więc kwas z beczki: gotujemy wywar z kości (wołowa, ew. wieprzowa - nie drób) i warzyw (marchew, pietruszka, seler, por), sól, pieprz, liść laurowy i majeranek (ja majeranku nie lubię, więc daję mało, ale akurat w tej potrawie powinien być), plus 1 surowy, pokrojony w plasterki burak. Jak warzywa będą miękkie, dodajemy "kwas z beczki" - a mianowicie wodę z kiszonej kapusty (albo bezpośrednio z beczki, albo - jak się gotuje kapustę na pierogi czy krokiety, to można wykorzystać wywar po odsączeniu kapusty). Kwasu do smaku, jak kto lubi, ja lubię kwaaaśśśśśne! Na koniec, już po zestawieniu z gazu/prądu, zabielamy rozbełtaną śmietaną. No i mamy kwas z beczki.
Teraz "dodatek". Pracochłonny, ale pycha. Bierzemy kartofelki, obieramy, płukamy i trzemy na drobnej tarce, jak na placki ziemniaczane (ja jestem leniwa, więc zwykle używam miksera

Wersje jedzenia:
1. kluski do michy, zalać zupą i zajadać
2. zupę do miski (albo do kubka), kluski na talerz, polać skwarkami i zapijać kluski zupą
Ja wolę wersję nr 1
Uffff! Ale się napisałam!