Dojechalim
Fajnie, ze Balbinko-Ptysie znalazły domek razem, będzie im raźniej, a i człowiek jakoś tak spokojniejszy, że maluchy nie są same, że mają chociaż siebie na nowym miejscu.
Bądźcie bardzo, bardzo szczęśliwe maluchy, kluski puchate
Powinnam się też pomału brać za ogłaszanie Krowy, ale... (tu milion, trylion, pierdylion powodów absolutnie uniemożliwiających mi tą czynność w danym momencie )
W poniedziałek Krowencjusz skończy dokładnie dwa miesiące i jest już taaaaki wielki.
Zastanawia mnie, dlaczego kocica, jego matka porzuca małe, Krowa to (tfu, tfu) chodząca zdrowizna i taki mały twardziel. Wydawało mi się, że zwierzę porzuca swoje młode raczej w przypadku, gdy te są słabe i chore.
Krowa nie jest już piranią, powinien nazywać się Nosferatu
Każdego bladego świtu przychodzi mi odrywać go od własnej mej szyi, wielokrotnie, wymemlanej i wycmoktanej, uczucia tego nie da się porównać z niczym
Krowa jest absolutnym pedantem i folijkofobem, sprawdziłam nawet, czy nie ma Panny w znaku, ale nie, Byk, jak byk.
Porządkuje kuwetę po każdym użyciu, obojętnie przez kogo, zakopuje, udeptuje, wyrównuje....
Folijki, folie, szeleszczące są namiętnością Krowy, można się na nich ślizgać jak na lodowisku i szeleścić, szeleścić, szeleścić

do upojenia, do zatracenia w szeleszczeniu
Ja w stanie agonalnym z powodu kataru
gardła etc....
Rozłożyło mnie we wtorek, wiec zrobiłam sobie wolne od pracy, no, ale, że rzadko sobie przyznaje wolne, to postanowiłam to wykorzystać, pogoda "jak drut", pod nosem jezioro, przystań, więc z gilem do pasa pożyczyłam kajak i stosownie odziawszy się w stosowny strój poszłaaaam w długą na dzień cały. Jak już się jest na wodzie, to jak to tak nie popływać, woda kusi, no to popływałam.
Na drugi dzień mój stan dalej nie kwalifikował się do pracy, więc....poszłam na kajak, po sześciu godzinach burza zmusiła mnie do powrotu, jako, że i tak już byłam mokra, a woda w deszczu ciepła no to poszłam popływać, tyle, że wyschnąć już nie było jak i w mokrym stroju i ciuchach drałowałam na kwaterę.
Następnego dnia lało, więc cofnęłam sobie wolne i poszłam do pracy, co uratowało mnie chyba przed zapaleniem płuc.
Konkluzja : wolne wcale nie sprzyja leczeniu