Szwędacz za swoje wygłupy teraz siedzi w piwnicy w oczekiwaniu na kolejne odwiedziny u weta. Ja, za jego wygłupy, liczę każdy grosz w portfelu
Moderator: Estraven
Nie u mnie oczywiście, tylko u ogoniastej pręgowanej. Rano przez godzinę łapałam mocz do badania, złapałam tyle że w laboratorium kobitka lekko załamała ręce ale obiecała że się postarają coś z tego wyciągnąć. Na pewno krwiomocz, to widać nawet bez analizy. Do pracy dotarłam z półtoragodzinnym opóźnieniem. Po pracy potruchtam do weta (już jest po urlopie, na szczęście). Ciekawe, czy skończy się na leczeniu dopyszcznym, czy będziemy kłuć kocie dupsko.
. Czarnuszek chyba śpi w garażu ze Staruszką ponieważ często podczas porannego spaceru z Aronem widzę go przed garażem. Dobrze byłoby żeby faktycznie tam zamieszkał, byłoby to dla niego bezpieczniejsze i na łepek nie pada. A poza tym w garażu mamy mały piecyk, w którym palimy zimą więc doopinka też by nie zmarzła Bazyliszkowa pisze:No niestety, upał ma być dziś spory, jutro i pojutrze jeszcze gorzej - rzeczywiście najlepiej jechać do weta bladym świtem.
MB&Ofelia pisze:Ja tam nie mam wyjścia. Muuuszę po południu potuptać do weta. Na drugi zastrzyk. Ofelka dziękuje za życzenia, z wdzięczności dziś rano zarzygała pół przedpokoju. Nie wiedziałam, od czego zacząć sprzątanie. Chyba się dzisiaj uprę na badanie krwi, bo coraz mniej mi się to wszystko podoba. Będzie ciężko, wczoraj jak ją próbowałam przytrzymać do zastrzyku, to mnie użarła. Ale co tam, niech gryzie, byle dała sobie skłuć dupsko. Najgorsze, że w moczu nie ma bakterii, a jest białko i ph 7,0, do tego krew. Jest podejrzenie kryształów (buuu). Mam powtórzyć badanie moczu, jak uda mi się złapać (pewnie dopiero w poniedziałek). Do tego czasu chyba osiwieję z nerwów.
Dobrze że chociaż Szwędacz lepiej się czuje. Wymiziaj go ode mnie za uszkiem.
). Mam tylko nadzieję, że to nie nerki... Że to tylko kryształki albo samo idiopatyczne zapalenie pęcherza... Przez weekend będę obgryzać pazury z nerwów.
za zdrówko Ofelki. Nie denerwuj się, musi być dobrze
W tamtym roku gradobicie strasznie zniszczyło nam warzywa, wszystko wyglądało tak jakby ktoś siedział, skubał każdy listek i rozrzucał na około, jabłoniom i ich owocom też się dostało
Na jedzonko stawiają się wszystkie
Nudzi się chłopak trochę, demoluje mi piwnicę - wieczorem znalazłam drapak w kuwecie, a doniczkę (pustą na szczęście) na drugim końcu piwnicy 















Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 17 gości