Zdjecia się objawią, ale Ciebie, Pat, jakoś nie widać i nie widać...
Iwona, jakoś na początku tygodnia wyślę tę budkę - zmobilizuję się , dam radę
A stosunki [towarzyskie, towarzyskie] nie zmieniły się jakoś specjalnie. Migotek łazi, zbliża sie, Morulka warczy i przybiera pozę jak do ataku, młody się wycofuje, jadają osobno - on by jadł, bo żarty [z torbami mnie puści] okropnie, ale ona by nie jadła widząc go albo słysząc- robi się spięta natychmiast.
Młody chudy nadal, więc nie wiem po co go karmię różnymi - czysta strata

, może też za dużo się rusza - zwiążę go i będę tuczyć

. Jak robię jedzenie to siedzi przy samych nogach, albo wspina mi się na nogę na szczęście nie używając paznokci.
Nie wiem co robią w nocy bo śpię. Raz usłyszałam straaaaszny skrzek - nie wiem czyj, stawiam na Morelę - który mnie obudził przed świtem, przyprawiajac prawie o atak serca, ale poza tym spoko.
Jednak jak wychodzę na kilka godzin to go zamykam w łazience, bo jak raz tego nie zrobiłam to też prawie zeszłam będąc poza domem i wyobrażając sobie tylko... nic sie nie stało, ale moje nerwy nie wytrzymają tego zbyt często. A może pójść na żywioł? Jak myślicie?
