hej
przepraszam ze nie pisalam ale nie ogarniam tej kuwety... tzn dzis ogarnelismy nasza kuwete zwana mieszkaniem na tyle ze przypomina ludzka siedzibe. co prawda blizej nam do cyganskiej siedziby ale jest juz jakis postep
zalalo nam dzis lazienke. prawdopodobnie trzeba bedzie rozkuc podloge bo nie wiadomo w ktorym miejscu w odplywie cos szwankuje... ja sie chyba potne. juz widze te pertraktacje z administracja i te rozmowy z 'fachowcami'...
temperatura powietrza w mieszkaniu przez ostatnie kilka dni byla piekielna. koty spaly caly dzien, hibernujac sie w tajemnych schowkach (np na mojej polce z polarami dzieki czemu mam kudlow w kazdym odcieniu i gatunku

). pies zajal przedpokojowy zaulek, tuz pod drzwiami. my niestety sie nie zmiescimy na parapetach a szkoda bo tam przyjemny chlodek sie zrobil... na szczescie zaczal wiac porywisty wiatr,przyniosl troche deszczu i zaczynam sie cieszyc ze jest zimno
kussad, bardzo Cie przepraszam ale przeprowadzka to potwor z glebin i jak wsysa to w calosci. biedny Jonasz, tak mi sie jakos skojarzyl... choc mimo wszystko nie zamienilabym sie z nim

jedno jest pewne -
o zaginieciach mlodych ludzi w Krakowie slyszalam. jest to dla mnie dziwne, bo dawno nie bylo az tylu przypadkow naglosnionych w tak krotkim okresie czasu - albo byly tylko w dobie facebooka kazda wiadomosc szybciej i glosniej dociera do odbiorcow... okres wakacji jest typowym momentem gdy zaczynaja sie zaginiecia tak twierdza specjalisci od tematu i policja, ale i tak zestawienie tych wydarzen jest niepokojace.
do zadnych innych prob wytlumaczenia tego zjawiska nie dotarlam...
ech
zeby tylko prace znalezc... ech...to juz bedzie dobrze
bez pracy nie ma pieniedzy bez pieniedzy...szkoda gadac.
ano nic, upal sie skonczyl, jest sobotni wieczor, jestem na Slasku z TZem, kotami i psem, jestem zmeczona ale szczesliwa bo uporzadkowalismy nasza mikrorezydencje i jest dobrze.
bedzie dobrze, potrzeba tylko czasu i... odrobine szczescia.
jutro poszukam w parku czterolistnej koniczynki, a potem wrzuce grosik do strumyka plynacego nieopodal. i wyszeptam zaklecie... w trawach za parkiem, wsrod wysokich zoltych kwiatow polnych, mieszkaja piekarskie wrozki i elfy. widzialam je kiedys gdy unosily sie nad drzewami bawiac w ganianego berka... ich perlisty smiech opadal kropelkami rosy na zielona trawe i kwiaty... blyszczaly w swietle slonca dopoki nie wyparowaly w jego promieniach.
chcialam je odnalezc i nanizac na sznureczek, bo wymarzylam sobie korale ze zlapanymi promieniami slonca. elfy sa jednak zazdrosne i strzega swoich tajemnic... sa tez dobre i wierze ze pomoga mi zaczarowac na chwile rzeczywistosc.
ta krotka opowiescia o mieszkancach laki za parkiem zegnam sie z Wami wieczornie i ide spac. jestem strasznie zmeczona... ale za to jak czysto
