Cały dzień bez netu,tą wiadomość próbuję wysłać już chyba z 10 raz:(Jak nie będę odpisywała tzn,że problem nadal jest,bo net pojawia się na chwilę i znika.Dzwoniłam do operatora,mają u siebie jakiś problem.
No więc mieli testy w dwóch klinikach czynnych w niedzielę.
Pojechałam najpierw do tej troszkę lepszej,osoba która tam była długo szukała choć najpierw zadzwoniłam,a szukała chyba z 15 minut,bo były gdzieś schowane w inne pudełko.
Po czym okazało się,że oba testy są po terminie.Chyba sami nie wiedzieli,że takie mają,a ja zrobienia takiego testu ryzykować nie chciałam (cena 90zł),ale jak się okazało najgorsze było dopiero przede mną.
Z sercem na ręku pojechałam do drugiego weta dr.M.
Zapłaciłam 80 zł

i test nie wyszedł

Osoba która test wykonywała powiedziała,że po prostu nie wyszedł i...że to się zdarza

Prawda to?
Ja się załamałam...Jak mógł nie wyjść?
Kreska wyszła w polu T,czyli test i wynik jest nie ważny,bo kompletnie nic nie powiedział.Wet nie umiał wytłumaczyć dlaczego tak się stało.
Nazwa Quick coś tam-tyle zdążyłam przyuważyć,a skojarzenie z ciążowym,dlatego zapamiętałam.
80zł poszło do śmieci dosłownie.
Teraz nie wiem co robić-czy jutro powtarzać test?Jest sens?Czy czekać tylko na tą krew?Nawet jakbym chciała u nich powtórzyć to nie mieli,bo został tylko ten jeden.
Masakra jakaś z tymi testami.
Test ma mieć na pewno dr.Pękala,ale ten na kał lub wymiociny.
Pewnie i tak zrobię,ale spotkał się ktoś z takim wynikiem czy to tylko mój pech lub nieumiejętność osoby,która go wykonała?Czy można zepsuć taki test?
Kiedyś z ciążówką zdarzyło mi się dwa razy-kreska w polu T,ale ciążówka kosztuje 10 zł,a ten 80 zł więc to zasadnicza różnica

Na dodatek po oględzinach kota stwierdzono,iż to pewnie zatrucie pokarmowe.Tłumaczyłam co i jak,ale bez skutku,bo przecież wet wie lepiej jak czuje się mój kot.Doszło do małej wymiany zdań i w końcu do mojego poglądu na temat podejścia co niektórych do zwierząt.
Wet problemu nie widział...ba... wręcz mnie wyśmiał
Wkur%^&* się,podziękowałam za taką wizytę i wyszłam,bo takie gadanie i wygniatanie kota na pewno jej nie posłużył. Agresor mi się włączył,więc wolałam opuścić gabinet.
No i jak ta głupia pi.a straciłam 80zł,kot nic nie zyskał po za stresem i czekamy do jutra,bo nie ma co zrobić

Duże miasto i co z tego?
Nigdzie nie ma już testów,jedyna nadzieja w Pękali,bo ma jutro mieć na 100%
Ale to pewnie moja wina,bo ja pechowa zawsze byłam i przyciągałam od zawsze same nieszczęścia
Zawsze się coś dzieje jak się weekend zaczyna-standard jakiś się z tego robi
Jechaliśmy już do domu,a ja ryczałam i pytałam sama siebie dlaczego mam takiego pecha?
Całe to moje życie...przez to cierpi zwierzak...przez mojego pecha...bo ja tak miałam zawsze...
Winię siebie,bo kogoś trzeba,a zwierzak nic nie winny

......
Meguś póki co odpukać nie pogorszyło się jej od wczoraj.Nie wymiotowała niczym dzisiaj...dzięki Bogu,żadnej piany,więc to już jakaś poprawa.
Teraz siedzi z kroplówką w transporterze,bo inaczej się nie da,choć słaba to ucieka bidulka,a nie chcę jej stresować siedzeniem na siłę na kolanach.
W transporterze siedzi spokojnie, w zasadzie przysypia cały czas.
Kroplóweczka leci powolutku,kropla,4 sekundy,kropla .Podaję ok.30-40 ml i robię trochę przerwy.Taki tępy mam ten regulator kroplówki,że masakra,a mam wprawę przy kroplówkach,bo leżąc w szpitalu zawsze sama sobie regulowałam i ściągałam kroplówki-trochę tego było.Starałam się jak najdelikatniej go przesuwać,ale tak tępego nie widziałam długo .
Dwa razy musiałam jej przepłukać żyłki,bo się coś niedrożne robiły,ale ogólnie ładnie leci.
Rozmawiałam z wetem przez telefon i poradził mi ją nakarmić odrobiną Conva w wersji płynnej,bo jelita nie mogą przestać pracować i póki jest na kroplówce trzeba spróbować choć odrobinę.
Skoro ją leczy to się podstosuję,bo na razie nie wymiotuje i jest cień szansy.
Póki co dałam jej ok.5ml godzinę temu i pawika nie ma na razie.
Za jakąś godzinę podam następne 5ml i tak jeszcze ze dwa razy w odstępach czasowych.
Z resztą potrzebuję kał lub wymiociny do jutrzejszego testu,a skądś to muszę wziąć,bo tylko taki test tam będzie.
Wet ma nadzieję,że nawet jeśli to pp to,że szczepionka podana w grudniu trochę załagodzi cały stan i ,że nie będzie to tak groźne w skutkach.Wiem,że to tylko nadzieje,ale ja też się ich trzymam.
Nie ważne co niech się znajdzie,żebyśmy wiedzieli jak leczyć i co leczymy ?
Zrobiłam jej wczoraj fotkę,bo jej pozycja w której śpi cały czas nie co mnie martwi

Nie mogłam podejść na tyle by uchwycić jak trzyma tylne łapki,bo bałam się że zmieni pozycję i nic nie uchwycę.Główka wisząca,ona smutna-serce pęka.Niestety zdjęcie i tak nie oddaje całego widoku.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Godz.17:15Dzięki Bogu na chwilę obecną stan jest stabilny i nic się nie pogarsza,a to już wiele!
Za chwilę kolejna porcyjka Conva.
Cały czas kroplówki plus zastrzyki.
Okazało się,że wet włączył jeszcze jakiś lek do kroplówki,ale że wczoraj przez zamieszanie (gdy odbierałam kotkę on operował psa) nie dostałam wydruku więc nie wiem co i przez to też nie mogłam podać parametrów moczu, a książeczka została w gabinecie.Mówił nazwę-nie zapamiętałam

nie mam głowy do tego wybaczcie i to mój pierwszy taki przypadek więc nie wszystko rejestruję.Zapewnił,że jeśli to pp to lek powinien zadziałać-wierzę,że wie co robi.
Póki co jemu ufam,bo uratował mi sunię i Megusię gdy ją znalazłam,więc...oby.
Muszę się dokształcić w kwestii leków,choć nie chciałabym mieć gdzie wykorzystywać ponownie tej wiedzy

Trzymajcie mocno kciuki,by dała radę do jutra.
Musi być dobrze...