(poskarżyłam się już w wątku jego mentalnych braci - Chlorów)
dzisiaj wieczorem podpieprzył mi z kubka zaparzoną torebkę z herbatą. malinową owocową. czerwoną. przypuszczam, że (podobnie jak większość swoich łupów) zamierzał ją pożreć, jednak dość szybko się rozmyślił i ofiarę porzucił. zdążył jedynie zachlapać blaty w kuchni i podłogę w salonie kolorową wodą

kilka minut potem zaczaił się na... łyżeczkę od herbaty. nie wiem, czy też liczył na to, że uda się to zjeść, w każdym razie chwycił ją w zęby i zaczął uciekać

a poza tym - dziś pobił się z lustrem w przedpokoju

Mała Kolorowa ma się dobrze, nadal zabarykadowana pod łóżkiem. po nadrannych przeżyciach nie odważyłam się z powrotem zamknąć jej do klatki, muszę najpierw opracować sposób pancernego zabezpieczenia dziur po obu stronach

napisałam do chętnych na Lusię maila z warunkami adopcji, zobaczymy czy mi jutro odpiszą i co
jeśli będą sensowni i cholerę im wcisnę

ach, jaka szkoda, że mam bana na tymczasowych czarnych facetów

