Dawno nie pisałam, a jest niestety o czym.
Zacznę od moich oborowych kociaków, więc skończyłam ich leczenie, oczka są ładne, jeden z kociaków został zabrany do domu, dwa są nadal w oborze, a czwartego....ukradłam
Tak,tak ukradłam i jest u mnie, już mu szukam domu, chociaż musze przyznać , że zakochałam sie w nim na zabój. To taka kochana Iskierka, sliczny, malutki z niesamowitą energią, i radością. Biega z prędkością światła

, szczególnie jak ja jestem z nim w pokoju. Kładzie sie na pleckach i daje do głaskania ten swój malutki brzuszek ,który jest czarny z poziomą białą kreską. a pod bródką na białym futrku ma okrąglutką czarną plamkę. Iskierka ma jeszcze leczone oczko, ponieważ okazało sie, że miał skaleczone i pozostała blizna. Tak więc od ubiegłego wtorku jest u mnie ok. 2 miesięczna Iskierka.
A oto Iskierka w całej okazałości

...

...

...

...
Od niedzieli jestem też "włascicielką" , Florka. Floruś ma ok 4 miesięcy, znalazłam go płaczącego w ogródku u sąsiadki. Poszłam do niej, powiedziała, że mały jest już tam chyba od soboty

, że nawet próbowała go złapać ale prycha i syczy. POwiedziałam jej, żeby mnie wpuściła do ogródka to na pewno go złapie , poszłam do domu po kontenerek i złapałam "dzikie "zwierzątko, ktore syczało i prychało.
Zostawiłam go na noc w transporterku, mysląc intensywnie, skąd wziąć dużą klatke, coby zamknąć "dzikie zwierzątko". Nic nie wymysliłam, więc postanowiłam przenieść go do łazienki i tam wypuścic. Na początku ,oczywiście prychał i syczał, ale postanowiłam po godzinie, że najwyzszy czas się zapoznać , wzięłam więc go na ręce ,troche sie wspierał a za chwile moje "dzikie zwierzatko" mruczało jak traktorek i okazało sie, że to tylko stres zrobił z niego dzikuska.
Florek wyglada ładnie ,ma lśniące futerko i nie jest chudy, jedyne co mnie zastanowiło to pękaty brzuszek, za pękaty. Nie wchodził do kuwety , a jak już wszedł to po to żeby się położyć w niej i wytarzać w żwirku.
Ale widziałam, że posłanie na którym lezy jest w kilku miejscach mokre. Nie robił też kupki ale znalazłam w dwóch miekscach jakby pogubione trzy kawałki. Cały czas miałam w sobie jakiś niepokój.
Dziś rano zobaczyłam , że z tym sikaniem coś jest jednak nie tak, że mały jakby "gubi" mocz. Zapakowałam go więc i pojechałam do weta.
Niestety mój niepokój nie był nieuzasadniony, Florek prawdopodobnie został kopnięty w okolice cewki moczowej, w brzuszek, dopiero po zamoczeniu mu futerka (był brudny od kupki) zobaczyłysmy wielkiego krwiaka, mocz tez jest jakby z krwią , został zabrany do badania i ogonek jest bezwładny czego nie zauważyłam. Gdy wetka uszczypała go w ogonek nie zareagował wogóle , gdy w zwieracz zamiauczał. Zrobiliśmy prześwietlenie, dostał trzy zastrzyki i tabletki do domu. Mam z nim jechać w czwartek na kontrole.
Boże co ja teraz zrobie to 13 kot, nie moge go zatrzymać, kto go ode mnie weźmie? Nie chodzi tu o finanse, choć oczywiście leczenie nie jest tanie, sama dzisiejsza wizyta kosztowała mnie 90 zł , ale o to ,że ja nie mam już miejsca, myslałam, że wezme go do domu i zaczne szukać jakiego DS, a tu masz. Jestem w rozpaczy , dlaczego w ciągu tych dWóch dni nikt nie przyszedł mu z pomocą? Tylko musiałam to być własnie ja?
Co robić?
A oto śliczny Florek

...

...
