Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt paź 12, 2007 10:11

Uwielbiam stare ksiązki i bajusie Caty :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pt paź 12, 2007 15:45

Kociama pisze:Uwielbiam stare ksiązki i bajusie Caty :D

Ja też! I stare szafy! :D

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt paź 12, 2007 17:10

A ja uwielbiam jej wiersz...
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Pt paź 12, 2007 20:35

Może tak, może nie…

Rudolfinie księżyc świecił prosto na poduszkę Czuła na buzi niebieski promyk nawet wtedy, gdy naciągnęła kołdrę na głowę, a kiedy otworzyła oczy, to nie mogła już zasnąć.
Usiadła na łóżku i spojrzała prosto w okno, na którym siedziało jakieś zwierzątko.
Rudolfina wstała i podeszła do okna.
Brązowy kot z czerwoną kokardą na szyi bezszelestnie zeskoczył na podłogę.
- Ja ciebie skądś znam – powiedziała Rudolfina, a kot uśmiechnął się. – Ty mieszkasz w domu w parku. W kuchni, nad piecem.
Kot poprawił kokardę i zamachał załamanym ogonem.
- Może tak, a może nie – powiedział.
Rudolfina wyciągnęła rękę i ostrożnie dotknęła czubka kociego ogona.
- Tylko nie ciągnij – uprzedził ją kot, a Rudolfina szybko cofnęła rękę.
Kot wyskoczył na parapet i znikł tak nagle, jak się pojawił.
Ogromna tarcz księżyca ukrył się za wielką, białą chmurą. Rudolfina przyłożyła głowę do poduszki i zasnęła.
Kot jeszcze raz spojrzał w uchylone okno i pobiegł wąziutką ścieżką w stronę parku.
Park tonął w pomarańczowym świetle latarni, a tam, gdzie nie docierało ich światło poruszały się jakieś drobne cienie, przemykały małe stworzonka, coś szeptało, chichotało, wzdychało i kot całym sobą chłonął odgłosy nocy.
Wytarzał się w trawie, jak mały kociak, wyczyścił futro i paroma susami znalazł się na murze otaczającym dom.
Na werandzie pachniało pastą do podłóg i kawą, którą Wnuk częstował gości.
Na stole paliła się naftowa lampa, a stary, lekko pożółkły obrus Bajanny prezentował się w jej świetle wręcz znakomicie.
Talerze, półmiski i filiżanki wydobyte z zakamarków szaf i kredensów i starannie wymyte przez Kociarę błyskały złoceniami i lekko zatartymi przez nieznane dłonie wzorami.
Przy stole siedziała Babcia Tekla, Bajanna, Pacynka, Kociama, burmistrz i komendant straży miejskiej, a w kącie Dziadek Ramol i Dziadek Rudol przeglądali stare numery „Detektywa”.
W kuchni urzędowała panna Madzia i Molica, a Wnuk kursował tam i z powrotem podając ciastka, kanapki i cukier.
Bajanna uśmiechnęła się.
- Gospodarze, chodzcie tu do nas – zawołała, a Molica usiadła pomiędzy Babcią Teklą a Kociamą.
Kociama rozejrzała się po werandzie i powiedziała :
- Dom bez kota, to jak dom bez duszy, prawda ?
Molica pokiwała głową.
- To już chyba najwyższy czas…- zaczęła Kociama.
- Ale ja już MAM kota – oznajmiła Molica.
- To znaczy mam i nie mam – dodała po chwili.
Kociama spojrzała w stronę kuchennych drzwi i zauważyła dwie gliniane miseczki stojące na podłodze obok pieca.
Ale oprócz gipsowego kota z rumieńcami na policzkach w pobliżu nie było nikogo innego.
- Jakiś włóczęga ? – Kociama postanowiła dalej drążyć temat, a siedzący pod jej krzesłem Maciejek ni z tego ni z owego parsknął śmiechem.
- I tak, i nie – odparł Molica, wstała i poszła do kuchni, gdzie zaśpiewał czajnik.
Bajanna odprowadziła ją wzrokiem i zapatrzyła się we wnękę nad piecem.
…było już bardzo późno, gdy do domu Bajów zastukał Nauczyciel.
Bajanna wysunęła głowę spod kołdry i zobaczyła jak razem z nim do kuchni wchodzi Tekla otulona ciepłą wełnianą chustą. Nauczyciel otarł czoło i usiadł na krześle.
- Teraz mogą sobie szukać i szukać do woli – powiedział, a Tekla roześmiała się głośno.
- Jak tam Anula ? – zapytała rozglądając się dokoła. – Już śpi ?
- Co by nie – odezwała się Babka Bajowa. – Cały dzień ściubie te swoje zabawki…Że to niby dla dzieci pod choinkę.
- A właśnie, że nie ! – zawołała Bajanna i wyskoczyła z łóżka.
Tekla sięgnęła do kieszeni żakietu.
- A to się dobrze składa – powiedziała podając Bajannie sporej wielkości pudełko. – to ci się powinno przydać…
Bajanna ostrożnie otworzyła wieczko. Światło naftowej lampy rozbłysło tysiącem kolorów wśród malutkich, kryształowych serduszek.
- Jakie piękne ! – zawołała Bajanna rzucając się Tekli na szyję.
Tekla wzięła z rąk Bajowej kubek z herbatą, wypiła łyk i uśmiechnęła się.
- To znaczy, że nawet w takim czasie może zdarzyć się cos dobrego.
- Pięknego ! Bajkowego ! – zawołała Bajanna.
Nauczyciel odstawił na stół swój kubek.
- Dopóki żyje baśń – powiedział patrząc w przestrzeń – dopóty ludzie mają siłę, aby żyć…
Płomyk lampy zamigotał i przygasł.
Z oddali, z góry dobiegło dalekie buczenie, jak gdyby w środku listopada w sadzie wyroiły się pszczoły.
- Lecą – powiedziała Tekla.
Na zewnątrz pachniało wilgotnymi liśćmi i zbutwiałą trawą, między pniami drzew snuła się mgła.
Na kościelnej wieży odezwała się sygnaturka, a w oknach domów pogasły światła.
Bajannie przez jedną krótką chwilę wydało się, że miasteczko znikło, rozpłynęło się w mroku, przycupnęło ukryte między drzewami jak przestraszone zwierzę.
Kiedy z oddali wiatr przywiał zawodzący jęk syren, w oknach cicho zadzwoniły szyby.
„ Mój dom się boi ” pomyślała Bajanna i i skuliła się pod kołdrą…
Wnuk postawił przed Bajanną szklankę herbaty.
- Chyba wiem , o czym myślisz – powiedziała Babcia Tekla
… Nauczyciel stał w progu otrzepując z butów pierwszy śnieg.
- Pierwszy śnieg ptaszy, ino postraszy – powiedziała stara Bajowa biorąc od niego ciężkie zimowe palto.
- Drugi pastuszy, jeno poprószy – dodała matka Bajanny i zaprosiła gościa do stołu.
- Byli wczoraj, pytali, szukali… - nauczyciel sięgnął do teczki. – Jeden zahaczył rękawem, i ot, co…
Rozwinął lniany ręcznik i postawił na stole gipsowego kota z ubitym czubkiem ogona.
- Może wasza Anka coś z tym zrobi ?
Bajanna wsunęła głowę do kuchni, podeszła do stołu i obejrzała figurkę ze wszystkich stron.
- A co to tak cudować – stara Bajowa zajrzała wnuczce przez ramię. – Na każdym odpuście kupi…
- A nieprawda. – Nauczyciel starł rękawem kurz z mordki kota i chuchnął na rumieńce.
- Moja żona zawsze mówiła, że dom bez mota to dom bez duszy…ale ledwie wzięła kota na kolana, to zaczynała się dusić… więc na strzelnicy, na odpuście zestrzeliłem właśnie tego…no i Bajowa takiego samego chce kupić ?
Bajanna starannie oczyściła brzegi stłuczenia i posmarowała je klejem. A potem , sama nie wiedząc dlaczego, wrzuciła do środka figurki kryształowe serduszko…
W kuchennej szybie błysnął czerwony żar z paleniska i Bajannie wydało się, że słyszy delikatne mruczenie kota…
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt paź 12, 2007 21:01

:1luvu: dziekuje Caty... po paskudnym dniu Twoja baja ukoila moje nerwy... dziekuje
Obrazek
Kilkadziesiat tymczasowych kotow u Missieek i Vikamili. Domy potrzebne!

masienka

 
Posty: 125
Od: Pt mar 30, 2007 17:02

Post » Sob paź 13, 2007 12:40

:D Miód na skołatane serce...
Komu naleweczki malinowej?
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Sob paź 13, 2007 12:56

Mi, mi proszę... na bolące gardło, na zatoki zapchane...
A baja cudna... i to wspomnienie... ech, pięknie jest w Złociejowie...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob paź 13, 2007 17:10

ja też poproszę naleweczki.. zimno brrr...

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Sob paź 13, 2007 21:24

Zegar na kościelnej wieży powoli wybił jedenastą. Kociama sięgnęła po kanapkę nie spuszczając wzroku z kocich miseczek pod piecem
- Już późno – powiedziała Pacynka poprawiając na ramionach kolorowy szal.
- Jutro zaczynam opisywać zbiory – rzucił Wnuk. – Od samego rana.
- No, to do jutra – powiedział Babcia Tekla i wstała.
- Chwileczkę – burmistrz otrzepał spodnie z cukru pudru. – Przyszedł mi do głowy pewien pomysł…
Bajanna spojrzała na Babcię Teklę, a Babcia Tekla spojrzała na Kociamę.
- …bo na pewno rzadko maja okazję tam bywać – zakończył burmistrz odstawiając na bok pusty talerzyk.
Na werandzie nagle zapadła cisza, a której wyraznie rozległo się mruczenie kota.
- Coś nie tak ? – zapytał burmistrz.
Pacynka zaczerwieniła się i spojrzała na komendanta.
- O co chodzi ? – burmistrz zaniepokoił się nie na żarty.
- Myślę – powiedziała powoli Bajanna – że one wolałyby cos innego.
- Coś, co się robi z rodzicami w niedzielę – dodała Kociama.
- I to jest zupełnie zwyczajne – zakończyła Babcia Tekla, a gdzieś w głębi kuchni coś cicho szepnęło „ może zwyczajne, a może nie…”
Burmistrz zmarszczył brwi.
- A co to mogłoby być – zapytał.
- Na przykład wycieczka do lasu – zaproponowała Pacynka.
- Na grzyby, albo na malina – dorzuciła Babcia Tekla.
- Co lasu…- powtórzył burmistrz. – Napracowały się ….a tu las…
- Pomagały, bo chciały – rzekła tonem nie znoszącym sprzeciwu Pacynka. – Pomagały urządzać prawdziwy dom, gdzie nie ma stojących rzędem łóżek i ciszy nocnej… A co do lasu…las to najpiękniejsze na świecie miejsce !
Aby udobruchać burmistrza, który ciągle jeszcze upierał się przy wizycie w Mac Donaldzie panna Madzia wyczarowała jeszcze jedną kremówkę i gdy zegar na wieży oznajmił, że jest już północ wszyscy rozeszli się w jak największej zgodzie.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie paź 14, 2007 0:29

:1luvu: :1luvu: :1luvu:

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Nie paź 14, 2007 10:09

:1luvu: :1luvu: :1luvu:
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie paź 14, 2007 19:34

Psia gwiazda


Następnego dnia rankiem panna Madzia wsiadła na rower i pojechała prosta drogą na wieś, gdzie mieściła się piekarnia pana Michała.
Pan Michał poważnie kiwając głową i powtarzając za Madzia zapisał w notesie, co następuje :
- Kruche ciastka z marmoladą z róży ( domową ) , słodkie bułeczki z kruszonką, pierożki z mięsem i kapustą. A także bułki posypane makiem i bułki posypane sezamem.
Na krańcu miasteczka w małym domku z wielkim ogrodem Kociama nakarmiła swoich podopiecznych wcześniej, niż zwykle i w towarzystwie Maciejka powędrowała do Bajanny, niosąc koszyk świeżych warzyw ze swojego ogródka.
Bajanna , jak zwykle miała ręce pełne roboty, i oświadczyła na wstępie, że gdyby nie pomoc Filipa i Weroniki, na pewno nie dałaby sobie rady z naprawieniem sześciu łubianek i jednego wiklinowego koszyka.
- To na maliny ! I to na maliny ! – wykrzykiwała Weronika ustawiając koszyki rzędem obok siebie na ławce przed domem.
Zaś Filip biegał z koszykiem dokoła domu bezskutecznie próbując złowić do niego rude kocisko Bajanny Rzecz jasna, kocisko niewiele sobie z tego robiło, traktując pościg jak trochę inną formę porannej gimnastyki – chowało się w trawie i znienacka wyskakiwało na chłopca, po czym znowu gdzieś przepadało.
W biurze komendanta straży miejskiej siedziała Pacynka ze skupieniem studiując mapę okolicy. U jej stóp leżał służbowy pies jeszcze trochę powarkując, ale robił to coraz bardziej bez przekonania.
Kiedy komendant pobiegł do cukierni po ulubione batoniki marcepanowe Pacynki, Pacynka spojrzała na psa i powiedziała :
- Chyba zapomniałeś, kto zapewnił ci tą posadę…
Pies łypnął bursztynowym okiem i miękko parsknął. A potem zmarszczył skórę na czole i powiedział :
- Jakby ci to wytłumaczyć…To warczy moja warstwa irracjonalna, bo rozumowo wszystko jest w porządku…atawizm…
Pacynka od razu domyśliła się, że musiał trochę posiedzieć w towarzystwie Wnuka, który nagle odkrył, że poza drugim terminem egzaminu z historii sztuki czekało go jeszcze kolokwium z psychologii.
Komendant położył obok mapy marcepanowy batonik i zajrzał Pacynce przez ramię.
- Tu można podjechać autobusem – powiedział wskazując zielona plamę na mapie.
- Zławieś * – odczytała Pacynka i spojrzała pytająco na komendanta. – Nie brzmi zbyt zachęcająco.
- Pani Kasienko…- komendant zasalutował – dla pani nawet Zławieś nie powinna być straszna, kiedy jestem obok…
Pacynka posłała mu najsłodszy z uśmiechów i powróciła do mapy. Komendant usiadł po drugiej stronie biurka i wyjął służbowy notes.
A kiedy wszystko było już dopracowane do końca Pacynka zaniosła do Dziadka Ramola projekt zaproszenia, aby Wnuk mógł je wydrukować na komputerze, gdyż namalowanie szesnastu zaproszeń byłoby robota na całą noc, a przed wycieczką Pacynka miała zamiar solidnie wypocząć…
Przygotowania do wycieczki trwały cały długi dzień. A kiedy wszystko było gotowe , każdy przyniósł to, co było do zabrania do biura komendanta straży miejskiej, który wyznaczywszy na swoich zastępców Dziadka Ramola i Dziadka Rupola obiecał wziąć udział w wycieczce jako kierowca i ochrona.
Rzecz jasna, że panna Madzia skorzystała z okazji i szepnęła na ucho Miaulinie, że chodziło mu zapewne o ochronę pary kolczyków pewnej znanej wszystkim osoby. Miaulina wysłuchała panny Madzi jednym uchem zdając sobie sprawę z tego, że jest trochę niegrzeczna, ale zajęta była obserwowaniem Babci Tekli, która pakowała do specjalnego koszyka podręczną apteczkę ziołową, na wypadek, gdyby któreś z dzieci rozbolał brzuch, albo ukąsiła je osa…
- No tak, no tak, w rzeczy samej – mruknęła Miaulina zupełnie tak jak Babcia Tekla , gdy nie za bardzo wiedziała o czym mowa i korzystając z chwili, gdy panna Madzia umawiała się na następny dzień w sprawie dostarczenia bułeczek i innych pyszności, wrzuciła do koszyka – na wszelki wypadek – malutką papierową torebkę z dobrze znaną wszystkim i wypróbowaną zawartością.
- Nigdy nie wiadomo, co i kiedy może być przydatne – mruknęła, a duży, czarny, gruby kot Pacynki w zupełności się z nią zgodził.
- No to chyba mamy już wszystko – powiedziała Babcia Tekla głaszcząc Miaulinę.
- Tak, tak, tak – zamruczała słodko kotka, a kocur cicho zachichotał.
Babcia Tekla usiadła w fotelu i przymknęła oczy.

* Zławieś za to na mapie jest….
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon paź 15, 2007 1:04

Caty.. :1luvu: Jak dobrze pobyć chwilkę w Złociejowie :1luvu:

Marcepanowe batoniki... mniam, mniam :)

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Pon paź 15, 2007 4:47

Tylko jedna Zławieś jest na mapie?
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Pon paź 15, 2007 11:08

I jeszcze Złemiasto, a na dokładkę Zładzielnica :(

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 18 gości