» Pt paź 12, 2007 20:35
Może tak, może nie…
Rudolfinie księżyc świecił prosto na poduszkę Czuła na buzi niebieski promyk nawet wtedy, gdy naciągnęła kołdrę na głowę, a kiedy otworzyła oczy, to nie mogła już zasnąć.
Usiadła na łóżku i spojrzała prosto w okno, na którym siedziało jakieś zwierzątko.
Rudolfina wstała i podeszła do okna.
Brązowy kot z czerwoną kokardą na szyi bezszelestnie zeskoczył na podłogę.
- Ja ciebie skądś znam – powiedziała Rudolfina, a kot uśmiechnął się. – Ty mieszkasz w domu w parku. W kuchni, nad piecem.
Kot poprawił kokardę i zamachał załamanym ogonem.
- Może tak, a może nie – powiedział.
Rudolfina wyciągnęła rękę i ostrożnie dotknęła czubka kociego ogona.
- Tylko nie ciągnij – uprzedził ją kot, a Rudolfina szybko cofnęła rękę.
Kot wyskoczył na parapet i znikł tak nagle, jak się pojawił.
Ogromna tarcz księżyca ukrył się za wielką, białą chmurą. Rudolfina przyłożyła głowę do poduszki i zasnęła.
Kot jeszcze raz spojrzał w uchylone okno i pobiegł wąziutką ścieżką w stronę parku.
Park tonął w pomarańczowym świetle latarni, a tam, gdzie nie docierało ich światło poruszały się jakieś drobne cienie, przemykały małe stworzonka, coś szeptało, chichotało, wzdychało i kot całym sobą chłonął odgłosy nocy.
Wytarzał się w trawie, jak mały kociak, wyczyścił futro i paroma susami znalazł się na murze otaczającym dom.
Na werandzie pachniało pastą do podłóg i kawą, którą Wnuk częstował gości.
Na stole paliła się naftowa lampa, a stary, lekko pożółkły obrus Bajanny prezentował się w jej świetle wręcz znakomicie.
Talerze, półmiski i filiżanki wydobyte z zakamarków szaf i kredensów i starannie wymyte przez Kociarę błyskały złoceniami i lekko zatartymi przez nieznane dłonie wzorami.
Przy stole siedziała Babcia Tekla, Bajanna, Pacynka, Kociama, burmistrz i komendant straży miejskiej, a w kącie Dziadek Ramol i Dziadek Rudol przeglądali stare numery „Detektywa”.
W kuchni urzędowała panna Madzia i Molica, a Wnuk kursował tam i z powrotem podając ciastka, kanapki i cukier.
Bajanna uśmiechnęła się.
- Gospodarze, chodzcie tu do nas – zawołała, a Molica usiadła pomiędzy Babcią Teklą a Kociamą.
Kociama rozejrzała się po werandzie i powiedziała :
- Dom bez kota, to jak dom bez duszy, prawda ?
Molica pokiwała głową.
- To już chyba najwyższy czas…- zaczęła Kociama.
- Ale ja już MAM kota – oznajmiła Molica.
- To znaczy mam i nie mam – dodała po chwili.
Kociama spojrzała w stronę kuchennych drzwi i zauważyła dwie gliniane miseczki stojące na podłodze obok pieca.
Ale oprócz gipsowego kota z rumieńcami na policzkach w pobliżu nie było nikogo innego.
- Jakiś włóczęga ? – Kociama postanowiła dalej drążyć temat, a siedzący pod jej krzesłem Maciejek ni z tego ni z owego parsknął śmiechem.
- I tak, i nie – odparł Molica, wstała i poszła do kuchni, gdzie zaśpiewał czajnik.
Bajanna odprowadziła ją wzrokiem i zapatrzyła się we wnękę nad piecem.
…było już bardzo późno, gdy do domu Bajów zastukał Nauczyciel.
Bajanna wysunęła głowę spod kołdry i zobaczyła jak razem z nim do kuchni wchodzi Tekla otulona ciepłą wełnianą chustą. Nauczyciel otarł czoło i usiadł na krześle.
- Teraz mogą sobie szukać i szukać do woli – powiedział, a Tekla roześmiała się głośno.
- Jak tam Anula ? – zapytała rozglądając się dokoła. – Już śpi ?
- Co by nie – odezwała się Babka Bajowa. – Cały dzień ściubie te swoje zabawki…Że to niby dla dzieci pod choinkę.
- A właśnie, że nie ! – zawołała Bajanna i wyskoczyła z łóżka.
Tekla sięgnęła do kieszeni żakietu.
- A to się dobrze składa – powiedziała podając Bajannie sporej wielkości pudełko. – to ci się powinno przydać…
Bajanna ostrożnie otworzyła wieczko. Światło naftowej lampy rozbłysło tysiącem kolorów wśród malutkich, kryształowych serduszek.
- Jakie piękne ! – zawołała Bajanna rzucając się Tekli na szyję.
Tekla wzięła z rąk Bajowej kubek z herbatą, wypiła łyk i uśmiechnęła się.
- To znaczy, że nawet w takim czasie może zdarzyć się cos dobrego.
- Pięknego ! Bajkowego ! – zawołała Bajanna.
Nauczyciel odstawił na stół swój kubek.
- Dopóki żyje baśń – powiedział patrząc w przestrzeń – dopóty ludzie mają siłę, aby żyć…
Płomyk lampy zamigotał i przygasł.
Z oddali, z góry dobiegło dalekie buczenie, jak gdyby w środku listopada w sadzie wyroiły się pszczoły.
- Lecą – powiedziała Tekla.
Na zewnątrz pachniało wilgotnymi liśćmi i zbutwiałą trawą, między pniami drzew snuła się mgła.
Na kościelnej wieży odezwała się sygnaturka, a w oknach domów pogasły światła.
Bajannie przez jedną krótką chwilę wydało się, że miasteczko znikło, rozpłynęło się w mroku, przycupnęło ukryte między drzewami jak przestraszone zwierzę.
Kiedy z oddali wiatr przywiał zawodzący jęk syren, w oknach cicho zadzwoniły szyby.
„ Mój dom się boi ” pomyślała Bajanna i i skuliła się pod kołdrą…
Wnuk postawił przed Bajanną szklankę herbaty.
- Chyba wiem , o czym myślisz – powiedziała Babcia Tekla
… Nauczyciel stał w progu otrzepując z butów pierwszy śnieg.
- Pierwszy śnieg ptaszy, ino postraszy – powiedziała stara Bajowa biorąc od niego ciężkie zimowe palto.
- Drugi pastuszy, jeno poprószy – dodała matka Bajanny i zaprosiła gościa do stołu.
- Byli wczoraj, pytali, szukali… - nauczyciel sięgnął do teczki. – Jeden zahaczył rękawem, i ot, co…
Rozwinął lniany ręcznik i postawił na stole gipsowego kota z ubitym czubkiem ogona.
- Może wasza Anka coś z tym zrobi ?
Bajanna wsunęła głowę do kuchni, podeszła do stołu i obejrzała figurkę ze wszystkich stron.
- A co to tak cudować – stara Bajowa zajrzała wnuczce przez ramię. – Na każdym odpuście kupi…
- A nieprawda. – Nauczyciel starł rękawem kurz z mordki kota i chuchnął na rumieńce.
- Moja żona zawsze mówiła, że dom bez mota to dom bez duszy…ale ledwie wzięła kota na kolana, to zaczynała się dusić… więc na strzelnicy, na odpuście zestrzeliłem właśnie tego…no i Bajowa takiego samego chce kupić ?
Bajanna starannie oczyściła brzegi stłuczenia i posmarowała je klejem. A potem , sama nie wiedząc dlaczego, wrzuciła do środka figurki kryształowe serduszko…
W kuchennej szybie błysnął czerwony żar z paleniska i Bajannie wydało się, że słyszy delikatne mruczenie kota…

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!