Życie jest takie niesprawiedliwe! I nie ma na to rady, nie ma wyjścia.
viewtopic.php?f=1&t=168367&start=60Jak byłam mała, co miało miejsce z pięćset lat temu, w moim domu zawsze były kotki. Był też bury kocur, który żył 11 lat, ale ledwie go pamiętam. Kotki miały opinię bardziej łownych. Wszyscy musieli jakoś pracować, robić dla wspólnego dobra to, na co im siły i możliwości pozwalały. Ja i mój brat także. Zadaniem kotów było łapanie myszy. Jak dziadek zauważył w stodole, albo w oborze szczura, to była to wina kota, co się lenił i pił mleko, a gryzonie miały luz. Taka była mentalność ludzka. Ba, nadal tak jest. Nasze kotki kociły się regularnie wiosną i jesienią. Jeśli okociły się na strychu, to ja i mój brat mieliśmy szanse je znaleźć i oswoić, troszczyliśmy się o kotkę i maluchy, a potem zajmowaliśmy się dystrybucją. Szukaniem domu dla kociaków zajmowała się też moja mama i babcia i im to szło doskonale. Jeśli kotka okociła się w sianie, np w stodole, to miała nikłe szanse na wyprowadzenie młodych, bo okoliczne kocury robiły selekcję naturalną. Jeśli kociaki znalazł dziadek..., to maluchy znikały. Oficjalnie, wobec nas, dzieci, wina szła na cudze koty, ale wiedziałam, że jedyną znaną metodą antykoncepcyjną było topienie w rzece ślepych miotów. To było straszne. Ze wszystkich sił starałam się, żeby kociaki przeżyły, żeby miały szansę.
Czy życie kota jest na tyle cenne, na ile człowiek się o nie troszczy?
Nie mam prawa wypowiadać się w kwestii w/w wątku, bo nie zrobiłam nic, żeby te kociaki uratować, jeśli już przyszły na ten świat. Ale jest mi przykro. Zastanawiam się, gdzie leży granica pomocy innym. Jedne kocięta są dokarmiane, albo karmione butelką, człowiek o nie dba, zamartwia się, szuka ratunku i chroni, a w innym wypadku pomocą jest uśpienie miotu.Uśpienie jest oczywiście o wiele bardziej humanitarne, niż metoda mojego dziadka, ale skutek jest ten sam. Kotka, po stracie miotu ze 2-3 dni chodziła jak oszalała, wszędzie szukała swoich dzieci, węszyła, krzyczała. Na własny sposób wyrażała swoją rozpacz.
Tak, wiem, że nadpopulacja bezdomnych, to nieszczęście. I dla kota i dla człowieka. Tyle, że bezdomnych ludzi się nie eliminuje, bo życie osoby ludzkiej jest chronione prawem. Zwierzę według prawa jest przedmiotem. A przecież każdy ma tylko jedno życie.