Z Felutkiem nie jest dobrze. Od kilku dni je coraz mniej, ostatnie dni to nie jedzenie tylko lizanie sosu saszetki i śmietana (wchodzi w każdych ilościach). Felut chudnie. Dupkę ma skóra i kości. Waży tylko 2,4 kg.
Wczoraj zabrałam go na badania i wyszły ok. Są małe przekroczenia w dół lub w górę, ale po pierwsze nieduże, a po drugie nic strasznego (do wyregulowania). A Felut nie je.
Za chwilę go zamorzę głodem
Nigdy nie miałam zarobaczonych kotów, a podobno przy rozbudowanym życiu wewnętrznym kot traci apetyt. Oby. Naprawdę się o niego boję. Jak jutro nie wróci mu apetyt, to nie wiem, co dalej.
A tylne łapy owszem, są z defektem, a konkretnie jedna łapa. Rzepka wylatuje czy coś, w każdym razie nie działa, jak powinna i łapa jest niestabilna. Jak sytuacja się nie poprawi od preparatu, który dla Feluta dostałam, to czeka nas operacja.
Tylko jeszcze chorego kota było mi potrzeba. W sumie nawet nie jestem zdziwiona. Skoro Debi się ładnie leczy, to któreś inne musi na coś zapaść, c'nie? Matka Natura musi chyba odebrać, co jej, bo do tej pory Felut oprócz małego grzybka na futrze był kompletnie bezobsługowy. Nawet gila nie miał, jak go znalazłam.
Najlepsze, że Felut zachowuje się zupełnie normalnie, nie ma absolutnie żadnych objawów złego samopoczucia. Biega, dokazuje, domaga się głasków.