Jakoś żyjemy sobie dalej. Z czeredą nie da się nudzić. Na szczęście już nikt nie ma problemów z kuwetą, ale bałaganią okrutnie i tak. Rozkopaly jedną doniczkę i co chwila znajduję wszędzie resztki ziemi. Wczoraj dorwały się do chleba, więc poszlam spać bez kolacji

Tadzio odkryl drogę na podniebną półkę w przejściu między kuchnią a pokojem, ulubione miejsce obserwacyjne Troi. Niestety nie podpatrzył którędy wrócić... musiałam ratować płaczącego nieszczęśliwie wariata. Ale ufnie czekał na mnie i zeskoczył w wyciągnięte ramiona

Chcę w ogóle kupic Tadziowi szelki i wyprowadzać go do ludzi. Wydaje mi się, że będzie mu to odpowiadać, a nam przybędzie kot, którego będzie można w ramach maskotki na festyny zabierać. Na razie wychodzimy tylko przed dom, raczej zero stresu, albo totalna olewka, albo leniwe zainteresowanie z jego strony. Ale tylko na rękach na razie, zobaczymy, jak będzie ze smyczą.
Tolek właśnie zżera skórki od ogórka, któe zostawiłam na blacie. Na pysku wyraz obłędnej ekstazy O_o
Adopcje kuleją. Jak Dudek był zarezerwowany, pytań o niego masa. Zamiast niego pojechała Bianka. I co? Jak okazało się, że Duduś dalej szuka domku, wszystko umilkło, a zaczęły się pytania o Biankę. Fatum jakieś.