Dzięki, Femko
Ciebie, jak wystawię Bazarki, to tam zaproszę, dobra w tym jesteś
My teraz mamy trochę więcej kłopotów z karmieniem. Początkowo było prościej, bo napodłogowe Charliś i Gabi jadły razem, to samo w klateczce, gdzie z kolei nie mogły wleźć psy, żeby im zeżreć (tego niestety nie potrafię ich nauczyć, żeby bez pardonu nie wyjadały, odsuwając nosem stołownika. Tzn. jak jestem obok, to tego nie zrobią, ale patrzą tak głodnym i pazernym okiem, że konsumujący czuje się sparaliżowany

, z tym, że to mnie nie dotyczy, ode mnie nie żebrzą, tego udało mi się nauczyć

).
Teraz niestety jest trudniej.
W klatce pożywia się Amelia, a jako, że suchego nie da rady jeść, dostaje za każdym razem mokre. To powoduje ciężką obrazę reszty kociastych, które mokre dostają tylko raz dziennie. Do tego Amelia i tak wybrzydza, czekając zdaje się na swoje biedronkowe żarcie jako jedyne znajome.
Gabi i Charliś mają każde swoją dietę i karmię je kolejno w łazience. Razem nie da się, bo Gabi woli wyżerać Charlisiowi.
Reszta pożywia się "na wysokościach", w miejscach nie dostępnych psom.
Psy dostają oczywiście na podłodze, w dwóch przeciwległych końcach mieszkania, i mają prawo zbliżyć się do siebie dopiero, jak oba zjedzą, w przeciwnym razie Bambosz odgoni od miski Kajtkę, która z powodu stępionych zębów je wolniej.
Zaraz jeszcze dojdzie niewidoma. Narazie na czas choroby będzie mieszkać w drugiej klateczce i dostawać Conva dość rzadko rozrobionego, bo podobno tak ją bolą ząbki, że żadnego stałego pokarmu nie je. Potem zobaczymy.
Czyli karmienie u mnie to skomplikowany problem logistyczny
