Hej, dzięki za słowa otuchy. W czwartek jadę po siatkę, sąsiad wymyślił system montażu, zrobimy zabezpieczenie w poniedziałek, bo musi poszukać reszty sprzętu. Najgorsze jest to że człowiek wszystkiego nie przewidzi.

Maurycy, który zaginął wcale nie wychodził na balustradę balkonu, bo stara kotka nigdy tego nie robi, a on zapatrzony w nią jak w obraz (gdyby nie ona to chyba zupełnie dziki by został). Ale miesiąc temu zmuszona okolicznosciami wzięłam kolejnego kota, którego ktoś wywalił na ulicę. On musiał być wychodzący, bo pcha się na dwór. I przez niego zaczęłam kombinować z siatką, ale fachowcy mówili ze się nie da...ja się nie znam

No wiadomo - dwa kocury - walki i ganianie, może i Maurycy trochę go małpował, mój błąd ze zostawiłam otwarty balkon, ale oni biegali w środku nocy po mieszkaniu, ja miałam koszmarny humor... Chwila nieuwagi. Kurczę, powinnam sie uczyć, bo mam egzamin, ale nie mogę się skupić, płakac mi sie chce, nocami łażę po podwórku i szukam. To mój malutki dzikusek...Miał być do oddania, ale się nie nadawał, bo boi się ludzi i bardzo rozrabia. Może rzeczywiście, jak tu mi ktoś radził wezmę kota na szelkach (też o tym pomyslałam i kupiłam szelki), bo Maurycy jednak wolał koty niż ludzi...