Sprawa jest niestety nieaktualna. Jeszcze raz wczoraj z domkiem rozmawiałam i niestety nie zdecydowali się go wziaść z uwagi na chorobę Tygrysia. Pochowali swoją kotkę dwa tygodnie temu i obawiają się, ze Tygryś długo nie pożyje.
W rozmowie z lekarzem z Wałbrzycha, który leczył ich zwierzęta usłyszeli, że taki kociak pożyje góra pół roku, a przy tym już się męczy.
Nie będę komentowała tego, bo po co. Szkoda jednak, ze weci, zanim wydadza wyrok, nie chcą nawet powalczyć.
Podałam domkowi telefon do dr. Włodarczyka i jesli jednak by zostali przekonani, że wet z Wałbrzycha może nie do końca orientuje się w leczeniu intronem, to mieli się odezwać telefonicznie.
Nie odezwali się, także mailowo.
Pan powiedział, ze jest po zawale i bardzo by przeżył, gdyby znów musiał rozstawać sie tak szybko ze swoim zwierzakiem. Rozumiem i do domku nie mam pretensji.
Zastanawiam się tylko co bym usłyszała od tego weta, gdybym chciała u niego leczyć choćby Tygryska białaczkowego
Dzisiaj mam nadzieję, że nataleczka przywiezie mi dzisiaj wieczorem intron od Włodarczyka, jesli tak, to od jutra będzie można go zacząć podawać.
Na koncie u mnie Tygryś ma równe 200 zł.
Kupiłam mu karmę Royal specjalistyczną - dwa opakowania - całość 17 zł.
Dzisiaj tez mają dojechać Leonardy - saszetki - jutro wpiszę kwotę.
Jutro to wszystko wraz z intronem do niego dojedzie.
Tygryś ma teraz w klatce wstawiony kontenerek - p. Irek, kierownik - uznał, że tak będzie mu raźniej i racja - Tygrysek białaczkowy też miał wstawiony kosz i w razie czego czmychał sobie w jego zacisze. Ładnie je - to ważne.
Natomiast ostatni kot z tej starej grupy, który został na ulicy ( pojawiły się za to inne koty, ) nie chce jeść. Pięknie wygląda, ale jesli i on jest chory to serce mi peknie. To mój najbardziej ukochany ulicznik, mój piękny, czarny, cudowny Ulubieniec.
Muszę go przebadać i jeśli coś będzie nie tam, a Tygryś pojedzie na Metalowców - biorę go na Kościuszki. Jesli oczywiście sie zgodzą, ale tam zwierzęta się lubi
