
Po przeczytaniu pierwszej książki Durrella postanowiłam zamieszkać na Korfu i zostać przyrodnikiem. W wieku lat 10.
Nie udało się niestety, ale coś tam zostało...medycyna to m. in. wyciąganie larw much z oczodołu niezbyt trzeźwego pana zamieszkującego rurę ciepłowniczą w okolicy Poznania (mój pierwszy dyżur...)
Zawdzięczam Durrellowi.
Gerardowi zresztą. Bo jest jeszcze Lawrence (czyli brat Gerr'ego, Larry) , który napisał "Kwartet aleksandryjski", nudny jak flak.
Przecież on to opisywał tak , jakby taniec godowy skorpionów był najbardziej fascynującym wydarzeniem w dziejach.
A potem się dziwią ,że młodzi nie czytają...Werter kontra Durrell?
Hmmm...bo dlaczego trzeba przedstawiać walkę dobra ze złem w sposób nudny , kiedy można np. pokazać to na Harrym Potterze?
Kiedyś najfajniejszą książką był "Pan samochodzik".
I jak już zrobili na chwilę z niej lekturę to zdążyła zramocieć ze szczętem.
Szkoda...