Mela - kocia nastolatka po przejściach u mnie w DS

Ot, tajemnica :mrgreen:

A w końcu to może miec znaczenie dla hipotetycznego domku. I dla ogłoszeń

Jak się czuje OWO kocie stworzenie?
A ty jak się czujesz?

Jest w porzo :ok:

. Czyli to jednak dziewczyna Mela, tylko co tworzy te "wargi" naokoło? Tylko wszystko jej trzeba dawać po trochu, bo ładuje bez opamiętania i jak połknie bez gryzienia sporo - czy mięsa, czy puszki, to haftuje. Czyli spokojny i cierpliwy dom potrzebny. Może będę już miała zdjęcia dzisiaj, to poślę nocką do Ciebie i Grażyny (o ile znajdę jej maila).

gpolomska@o2.pl

Magnolia też potrzebowała cierpliwości, ale to wyjątkowy - wspaniały i wrażliwy kot... warto było się starać zapracować na jej względy

Dzięki, już zapisałam maila, więc jakby co możesz skasować.

Mela garnie się do każdego (zapsionej sąsiadki również) - chodzi o to, że trzeba wykazać się przy niej cierpliwością i podawać karmę po kawałeczku, po 2. Jak się da pełną michę, połknie wszystko, ale i zaraz zwróci. Taka jej uroda chyba. I tak dobrze, że w odróżnieniu od Księżnej [*] nie je tylko uparowanego kuraka wyłącznie po jednemu kawałku i nie za dużemu, bo wtedy się biedactwo zwieszało i póki się nie zabrało drugiego/za dużego kawałka, to nie próbowało nawet jeść.

Grażynko - czujna jesteś jak ' przyczajony tygrys'

Od początku wiedziałam, ze to dziewczyna, ale co się będę upierać skoro ma coś nie tak z dziurką :roll:

Jakby miała być jedynaczką, drugim kotkiem - to to karmienie nie byłoby takim utrapieniem. Ale trzeba będzie na to zwrócić uwagę.
Może ma coś ze starym brzuszkiem - ludzkie staruszki też często nie mogą jeść szybko i dużego, a jeszcze jak nie mają zębów :wink:

A ten pośpiech w jedzeniu tez może jednak wskazywać, że albo musiała sobie radzić na wolności,albo w jakimś niesprzyjającym domu.
Czy wiemy w takim razie coś nt kastracji?

I w sumie z nią chyba łatwiej niż z Magnolią - kocha i mizia bez starań

Dziś na Wyspie, na nasypie kolejowym widziałam kota tak podobnego z buzi i głowy do Meli, że pomyślałam, ze to rodzina jakaś. Dopiero później zdałam sobie sprawę, że był inaczej umaszczony - tam gdzie Mela czarna, kotek był buro-paskowany.

Kilka zdjeć od Alienorka

Te ranki koło ogona to to o czym wcześniej pisałaś?
Widać, że bródka się goi, ale co to za jakby krew w nosku? pozostałość jeszcze?
Strasznei kudłata ta kicia :mrgreen:

I nie widać oczek nigdzie

Świeciłyście jej lampą, czy śpi?
Przyjrzałam się na powiększeniu , to ta bródka dziwnie wygląda. Mówiła coś wetka?

Oczka zamykała bo lampa - w łazience nie ma jak bez lampy zrobić, poza łazienką byłoby każde zdjęcie poruszone lub zjeżone i syczące, gdzie wyglądałaby jak demoniczny kot prosto z piekła.
Mela ma te ranki na prawej łapce na tej pojedynczej podusi i na tym wiszącym brzusiu - tyle że już jest dużo lepiej (ładnie się goi). Broda wygląda tak, jakby była dość intensywnie poharatana - możliwe że w trakcie wypadku? I tak nie ma zdjęcia z języczkiem na wierzchu (bo się stresowała zamieszaniem wokół siebie) - on wygląda jak rękawiczka dziecięca, taka na jeden paluszek. Nie pytałam czy to "połupanie" brody to efekt wypadku czy wieku - biorąc pod uwagę wygląd, to chyba raczej jakieś wcześniejsze urazy z pęknięciami żuchwy wydają się prawdopodobne.
Puszka też po łyżeczce tylko wchodzi, więc dziś odkłaczymy panienkę (o ile się da). Bo możliwe że to z tego powodu radosny paw leci zaraz po jedzeniu jak za dużo na raz połknie.

O, widzisz - z tym pawiem.. Może być. Migdał też potrafi się nałykać, a zaraz potem oddać - ewidentnie gdzieś mając korek :twisted:

[ Dziś się zresztą w spektakularny sposób pozbył ].

Zaraz po znalezieniu, kiedy była krew na buzi i to wyglądało mi, że taka spuchnięta broda jest normalna w tych okolicznościach, ale teraz widać, że ona taka gruzłowata jakaś

Języczek był przecięty i podobno zszyty już w czasie operacji, o ile czegoś nie pokręciłam.

Zjeżone i syczące zdjecie mogłoby być swego rodzaju zachetą :mrgreen:

Jesteś w stanie określić czy ona tak bardziej z wrodzonej/nabytej agresji, czy raczej ze strachu?

Odebrałaś maila?

Mela życzy sobie być sama. Jak długo nie ma kota w odległości pół metra, jest ok. Jak tylko kot się na nią popatrzy lub zbliży poniżej pół metra, to jest syczenie, warczenie, plucie i łapoczyn. mało skuteczny, ale jednak. Ona po prostu musiała być jedynym kotem i nie życzy sobie innej wersji wszechświata. Ona nie jest agresywna, nie wygląda żeby się bała (choć koty to mistrze aktorstwa), po prostu wszystkie koty mają sie od niej trzymać z dala. Ona by się mogła dogaddać z kotem typu Moreli - na zasadzie życia w wygodnej odległości od siebie.
Ten największy gruzełek pokrywa się z miejscem, gdzie język był szyty, więc możliwe, że te gruzełki to ślady dawnych urazów. Spytam jak będę się kontaktować w sprawie wyników PCRa Meli.
Maila odczytam wiecozrem, bo mam shitty shifta w pracy, w dodatku pół dnia byłam na szkoleniu i teraz nadrabiam.
Zakładam, że skoro kot puchaty i od zdjęcia kołnierza się pucował mocno, to ten haft może wynikać z zakłaczenia. Oby. Bo to jest tak, że jak jedzenie ma większe kawałki (obejmuje to też puszkowe) to jak się da sporo na raz i Mela to zje, zaraz zwróci. Ta sama ilość jedzenia podana po trochu (lub rozdyźdana np. po talerzu obiadowym, tak by kicia zlizywała po trochu), mimo że zjedzona w niewiele dłuższym czasie zostaje w brzuszku.

No, tak - my to sobie możemy domniemywać o przeszłości kociej i nic z tego nie wynika. Choć moze i dobrze byłoby wiedzieć, bo jakoś by socjalizację mogło ułatwić, czy sprawę domu..
Mogło być i tak, że nie była kotem domowym , a życie nauczyło ją trzymać innych na dystans, bo czuła się słabsza bez tych zębów, po jakiś urazach [jeśli one stare..] Może teraz tak jej dobrze, nawet na ograniczonej przestrzeni, nie musząc starać się o jedzenie, że walczy o ten swój kawałek podłogi.
Z jedzeniem też tak może być, że stara sie szybko, bo wie, że moga zabrać - takie opisy też mamy na forum. Albo np nie chce pokazać, że się boi żeby nikt nie wykorzystał jej słabości...

Nie mogłaby być z takim kotem jak Morela. Nie wiem do końca czy Morela się boi, czy tylko nie lubi Migdała. Ale od syczenia to jest ona. On jej jakoś nie napastuje , na ogół trzyma się z daleka, a i tak cały czas jest lekkie iskrzenie. Kontrolują się nawzajem. Migdał ma chyba dobry charakter i wiele sobie nie robi z warczenia, nie atakuje, nie odgryza się i nigdy na nią nie syknął, wiec raczej nie powinna ise czuć zagrożona. Nie wiadomo jak byłoby z kotką. Pewnie lepiej by zniosła kogoś takiego ja Maurycy, kto by się jej bał i schodził z drogi właśnie.

Alienor pisze: Tylko wszystko jej trzeba dawać po trochu, bo ładuje bez opamiętania i jak połknie bez gryzienia sporo - czy mięsa, czy puszki, to haftuje.

Mojemu ex-ulicznikowi z takimi zwyczajami j.w. pomaga Alusal 1/4 tabletki.
Tylko, ze jak jest ok. to o lekarstwie zapominam (nie dotyczy to tylko kota).

Nas troje pisze:
Alienor pisze: Tylko wszystko jej trzeba dawać po trochu, bo ładuje bez opamiętania i jak połknie bez gryzienia sporo - czy mięsa, czy puszki, to haftuje.

Mojemu ex-ulicznikowi z takimi zwyczajami j.w. pomaga Alusal 1/4 tabletki.
Tylko, ze jak jest ok. to o lekarstwie zapominam (nie dotyczy to tylko kota).

Też tak mam :mrgreen:

Była straszna obraza o wypapranie odkłaczaczem pyszczka. Ale przeszła. Mela je po trochu i nadaje się tylko do jednokociego domu - biorąc pod uwagę jazdę, jaką mi dziś urządziła.

O, matko

- coś więcej poza obrazą? Co zrobiła?
Ale człowieka nadal kocha? Niech się nie wygłupia - nie dość, że wyglada jak wygląda , to jak jeszcze będzie zołza to koniec świata :roll:

Przecież musze zmienić tytuł - jakie Opole ?? Napisz coś jeszcze o niej to uaktualnię tytułowo .

Mela - kocia nastolatka po przejściach u mnie w DS

Kto przegląda forum