Może to był tylko jakiś włókniak. Kiedyś mi się zrobił taki o wysokości z pół cm i średnicy ponad 2; oczywiście dermatolog "koniecznie wyciąć i na histopatologię", a chirurg mi na to (taki starszy), że jak optycznie mi to przeszkadza, to wytnie, ale i tak blizna zostanie; to mu mówię, że mi to optycznie nie przeszkadza, tylko dermatolog nastraszyła, jakie to może być groźne... zaśmiał się i powiedział, że jego lata praktyki mówią, że prędzej się wchłonie niż coś z tego groźnego będzie; po roku zniknęła jak się pojawiło: samo i bez śladu. Zresztą z krwiakami też wielu wetów upuszcza, później antybiotyk (bo naruszona skóra + krew = duże ryzyko zakażenia), a moja wet:
niech pani weźmie słoik z gorącą wodą, owinie podwójnie ręcznikiem i Magnolii przykłada - po dwóch dniach śladu nie było. Organizm - i ludzki, i koci - ma ogromne możliwości, o których niewiele jeszcze wiemy.
A tak poza tym to za zdrówko Pięknisi!

A jak tam Biba?
...