i ja mam nadzieję, że to koniec sensacji żołądkowych.
Jeszcze rano, gdy już wyłączyłam kompa, doszło do bliskiego spotkania trzeciego stopnia. Fiona dopadła Zośkę. Kotka zeszła z góry i buszowała w holu, weszła do kuchni. Fionka wtedy swoim zwyczajem podniosła się, żeby podejść do kotki (zawsze to robi, gdy któreś schodzi). I ją dopadła w kuchni. Zośka w środku, a Fionka w drzwiach
Chwila konsternacji... i Zośka napyskowała Fionie, w sensie nasyczała na nią, na ogonie uruchomiła szczotę i Fionka sobie poszła
Byłam wtedy w kuchni i zamarłam. W pierwszym odruchu chciałam łapać Zosię albo Fionkę, ale wytrzymałam ciśnienie, znieruchomiałam i jakoś wytrzymałam. I dobrze. Mam nadzieję, że takie incydenty spowodują, że Szczypiorki przekonają się na własnej skórze, że nie ma się czego bać.
Sorki za te wczorajsze jęki. Trochę mi puściły nerwy. Ale już się pozbierałam, bo Bratny i te rzeczy

p.s.
mam nadzieję, że incydenty jak powyższy uspokoją także mnie
