» Sob wrz 10, 2011 14:06
Re: Nasza Pani zachorowała...URATOWANE NOWA z P str. 16
Zuzka we wtorek wieczorem ciut kaszlała; w środę od rana urzędowałam u weta z Wilczką, Romusiem i Mirusiem na kontroli (otrzymali świadectwa zdrowia) i Zuzią - bo wygladało, że jak reszta wydobrzała to panenka dołączyła do klubu chorowitków; coś tam szmerzyło w klatce piersiowej to zaczęto terapię standardową.
W piątek nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu Zuzi. W klinice zaordynowano kroplówkę i leki wzmaniające (antybiotyk "środowy" był dwutygodniowy) i prześwietlono Zuzię podejrzewając jakiś wredny rodzaj zapalenia płuc.
Zdjęcie zapalenia płuc nie wykazało, ale jakieś ogniska (nacieki, narośla) nie tylko na płucach ale i na innych narządach
na co jako patentowana idiotka nie zwróciłam uwagi uradowana, że to nie zapalenie płuc i jutro kontynuujemy leczenie.
Od wyjścia od weta cały czas spędziłam z koteczką (pomijając tę chwilę potrzebną na zakup termoforu i gerberków).
Zuzia zjadała po troszkę i grzała się na termoforze okutana w cztery koce.
Ja nad ranem padłam. Kiedy oprzytomiałam Zuzi nie było w legowisku tylko wgramoliła się do budki drapakowej i była
mało przytomna.
Dzisiejsza wizyta w klinice zakończyła się podjęciem decyzji o eutanazji.
To był zaawanowany chłoniak i można było zostawić ją w szpitaliku, ale przedstawione procedury utrzymania jej przy życiu to tzw. uporczywa terapia bez szansy na jakąkolwiek poprawę i zabranie kociny do domu.
Jedyne co mogłam dla Zuzi jeszcze zrobić to towarzyszyć do końca w zapadaniu Wielki Sen.
Ostatnio edytowano Pon paź 31, 2011 22:26 przez
kotydwa12, łącznie edytowano 1 raz