Przekazałam Córce Basi wszystkie ciepłe słowa o Felu, bardzo dziękowała. Tam, w domu, teraz trudny i smutny czas...
A życie idzie dalej...
Źle liczyłam tych 14 dni od operacji Cosi, wyszło na to, że dwa tygodnie mijają w niedzielę, a nie w poniedziałek. Zadzwoniłam do lecznicy, aby zamienić ostatnią wizytę kontrolną na niedzielę, Cosia jest taka biedna w tym kołnierzu, każdy dzień to dla niej wielka udręka, ona już ledwo chodzi. Grzeczna jest bardzo, już nawet nie protestuje przy zdejmowaniu i zakładaniu kołnierza, Cosia się pogodziła i zrezygnowała z jakichkolwiek reakcji. Dzwonię więc i przekładam, ale w niedzielę 100% drożej, to zamieniamy na sobotę popołudnie. Jutro czwartek, jutro powiem Cosi, że to już pojutrze.
Tymczasem zabieram ją do ogrodu, zdejmuję kołnierz i pilnuję.
I wtedy zaczyna się wielkie pucowanie

Co by tu jeszcze umyć?

Moja malutka, dzielna Cosia.
