Kotek Filemonek z Wrocławia z objawami neurologicznymi

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lip 16, 2008 8:28

Kicia_ pisze:W temacie kastracji wolnożyjących kotów wtrącę jeszcze jedną uwagę. Moim zdaniem powinny je kastrować osoby, które się nimi opiekują, bo takie koty powinny dostawać później karmę dla kotów kastrowanych. W innym przypadku chorują na nerki i umierają w męczarniach. Warto o tym pamiętać.


Powtarzasz stare mity. Warto o tym pamiętać.


Wprost trudno mi uwierzyć w to, co tu przeczytałam 8O :( :( :(

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro lip 16, 2008 8:47

ossett pisze:Sterylizacja kotów rzeczywiście dzikich, takich od paru pokoleń rodzących sie na wolności zmniejszy tylko trochę ilość kotów wolnożyjących, ale nie zmniejszy bezdomności. Jest to jakieś działanie, ale tak naprawdę mało istotne.

Obserwuję naprawdę dziki koci klan (i podziwiam go) i niestety widzę, że natura i cywllizacja sama reguluje jego liczebność. Ale akurat ten koci klan nie jest wcale nieszczęśliwy. Jest to kochająca się wielopokoleniowa kocia rodzina.

W takim przypadku ingerencje w jej życie takie jak sterylizacje i kastracje można usprawiedliwiać chyba jedynie dobrem tych kotów, ale wtedy trzeba przeprowadzać je tak, aby ich nie skrzywdzić, a często jest inaczej.
Co innego domowe rozmnażanie, czasem z bezmyślności lub niewiedzy, ale bardzo często dla zysku.

Bo to naprawdę jest różnica między kotkiem domowym domowym, który zamieszkął poza domem , a kotkiem domowym dzikim, który nigdy żył w rzeczywistej bliskości z człowiekiem(chociaż może być znim zaprzyjaźniony).
Nawet jeżeli taka dzika kotka ma kocięta trzy razy do roku, to bardzo mało z nich ocaleje. Można przez jej sterylizacje nie dopuścić do cierpień kociąt (ale także przy okazji do wcale nie zawsze nieszczęśliwego życia tych które kocica da radę odchować...), ale nie zmniejszy się w ten sposób istotnie bezdomności.


To jest wątek, który warto odwiedzić. http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=77628 Jak widać - tam również "natura i cywilizacja" sama regulowała liczebność kotów. A na tych zdjęciach widać w jaki sposób ta regulacja się odbywała:


Można oczywiście nie wnikać w jaki sposób umierają kocięta, nie sprzątać ich zwłok. I obserwować tylko szczęśliwe, wolno żyjące koty, te które przeżyły, którym się udało. Wtedy faktycznie obrazki bywają sielankowe, a kastracja wydaje się fanaberią.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro lip 16, 2008 9:41

Dziewczyny, przecież te kociaki, które szukają domów bardzo często biora się od dzikich kotek.... Oczywiście nie mozna sterylizować kotki dopoki karmi małe, ale potem.... Ja nie wiem, jak nie chcecie sterylizować to są jeszcze zabiegi polegające na podwiązaniu jajników - ale w ten temat się jeszcze nie zagłębiałam... ten maluch którego leczycie jest dzieckiem dzikiej kotki... moja kotka - niewidoma - też jest najprawdopodobniej dzieckiem dzikiej kotki, stąd zapadła na kk i straciła wzrok... musiała przy tym bardzo cierpieć.... Spójrzcie na forum - większość kociaków które szukają tymczasu to dzieciaki kotek wolnożyjących.... Jak dla mnie sterylizacja kotów i kotek jest sprawą priorytetową, bo bez tego ten ciąg cierpień się nie skończy.... male kociaki często lądują w schroniskach, przynoszone przez róznych ludzi, a tam umierają albo sa usypiane...bo nikt nie liczy się z ich zyciem.... bo jest ich za duzo... Tak, to prawda, natura sama reguluje populację kotow wolnozyjących, ale prawda jest taka, że te kotki umierają w cierpieniach... często wypływają im oczy.... to jest straszne.... wzięłam na siebie odpowiedzialnośc za wrocławskiego malucha, bo nie chciałam, żeby zgodnie z prawem natury zmarł... i gdyby nie Justyna, ktora go dokarmiała, tak by się pewnie stało.... po co więc walczymy o niego, jeśli chcemy, żeby natura sama radziła sobie z problemem nadpopulacji?
A co do dzikich kotów - nie jestem ekspertem jeśli chodzi o choroby nerek, ale większośc z nich niestety nie dozyje sędziwego wieku i nie doświadczy tych chorób - zginą: wpadną pod samochód, zachorują, zostaną zabite przez ludzi...
Proszę, pomyślcie o tym... Martka oferowała pomoc w sterylizacji.... oszczędzcie potencjalnych cierpień kolejnych pokoleń kotów....

A co do malucha - strasznie się cieszę!!! :P No mówiłam wczoraj, że trafił do super wetki? 8) Trzymam kciuki, wielkie.... Osset, proszę daj znac jak będzie coś więcej wiadomo na temat przycyzny jego problemów z chodzeniem... może maluszek będzie zupełnie zdrowy? :P

p.s. czekam na fotki !!!!!!
:P :P :P :P :P

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Śro lip 16, 2008 12:12

Naprawdę uważacie że natura sobie tak ślicznie radzi? :evil: To popatrzcie uwaznie... Te maluchy wyeliminowane "drogą naturalną" nie znikają sobie ślicznie łatwo i szybko- konają długo, w przypadku kk dusząc się, walcząc rozpaczliwie o każdy nastepny oddech, z zaropiałymi, spuchniętymi oczami; w przypadku pp- obsrane, wyjące z bólu (tak, wiem, jak strasznie płacze kociak umierający na panleukopenię), z ranami od biegunki....

O ile wcześniej ktoś nie zaniesie ich do schroniska, gdzie sa usypiane, konają, lub - rzadko- udaje sie je uratować...

Do mnie trafia ze schroniska rocznie kilkadziesiąt malców, spora część to dzieci dzikich kotek- w tym roku patrzyłam na śmierć sześciu takich istotek :cry: Z miotu w którym było cztery malce przeżył jeden, jego siostry nie. Jedna rozpaczliwie walczyła dwa dni- a jednak przegrała.

Każda sterylizacja DZIKIEJ kotki, to mniej o kilkanaście- kilkadziesiąt takich śmierci. To morze cierpienia mniej....
kontakt telefoniczny: 786 116 007 Obrazek

Jeśli komuś coś zalegam (bazarek itp) proszę o kontakt- skleroza ;)

ulvhedinn

 
Posty: 4214
Od: Śro wrz 13, 2006 19:09
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro lip 16, 2008 12:24

To niestety prawda.... i jeszcze jedna przykra rzecz - na leczenie tych chorych bid idą z kieszeni forumowiczów i nie tylko ogromne pieniądze - które mozna byłoby przeznaczyć np. na sterylki... Wyliczyłam, że leczenie 3 kociąt - tylko 1 miała pp z obawami - kosztowało ok 800 zł.... ja uważam, że warto walczyć i wydać nawet majątek, ale tych chorych bid przybywa... :(
Rzeczywiście natura sama sobie radzi, ale.... w naszym kraju chyba ingerencja człowieka dokonuje największych spustoszeń wśród kotów... :cry:

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22


Post » Śro lip 16, 2008 17:17

To jest bardzo łatwo łapać i sterylizować dzikie kotki.
Nawet chore i wycieńczone.Nikt sie o nie nie upomni i po nich nie zapłacze.
Troche trudniej jest przekonac ludnośc tego kraju do sterylizacji kotów domowych...

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro lip 16, 2008 17:21

O nie! ja już na forum pisalam, że nie chodzi o samą sterylkę, ale tez o zapewnienie kotom miejsca do rekonwalescencji... Nie jestem za bezmyślnym łapaniem, sterylką i wypuszczeniem.... pisałam w jednym z wątków, że dla mnie ważne jest bezpieczeństwo kotki... byla rozmowa o badaniach krwi przed sterylką....
Więc to nie jest tak, jak myślisz.... naprawdę... ale bez sterylizacji dzikich kotów będzie coraz gorzej i gorzej...
ale jak tam mały? :P

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Śro lip 16, 2008 17:22

A co do sterylizacji kotów domowych zgadzam się w 200%.... bardzo trudno jest przekoanć ludzi, niestety... dlatego moim zdaiem najważniejsza jest tu zmiana prawa.... :(

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Śro lip 16, 2008 17:23

ulvhedinn pisze:
Każda sterylizacja DZIKIEJ kotki, to mniej o kilkanaście- kilkadziesiąt takich śmierci. To morze cierpienia mniej....

Ulvheldin, nie rozśmieszaj mnie.
Po prostu łatwiej jest złapać DZIKĄ kotkę i wysterylizować ją (nawet jak jest skrajnie wycieńczona), wypuścić ją po tygodniu ( a one umierają najcżęściej troche później) niż przekonać "właściciela" domowej wychodzącej kotki do jej sterylizacji...
Ostatnio edytowano Śro lip 16, 2008 17:25 przez ossett, łącznie edytowano 1 raz

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro lip 16, 2008 17:24

osset.... na moim osiedlu jest wiele wysterylizowanych kotów / kotek... zyją, mają się dobrze... częśc się oswoiła, bo jest dokarmiana.....

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Śro lip 16, 2008 17:29

Never pisze:A co do sterylizacji kotów domowych zgadzam się w 200%.... bardzo trudno jest przekoanć ludzi, niestety... dlatego moim zdaiem najważniejsza jest tu zmiana prawa.... :(


Nie mozn ludzi do niczego zmuszać, bo i tak bęą robic to co chca, ale warto ich przekonywać, a tego sie nie robi...

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro lip 16, 2008 17:31

Może mam skrzywione spojrzenie na tękwestię, lae naprawdę nie zyczę nikomu smierci w bólu i ślepocie... małe kociaki cierpią... codziennie patrzę na moją kotkę w domu i tak się cieszę, że jej się udalo.... i myslę o tych tysiącach, które co roku umierają w mekach... Nic na to nie poradzę..... Po prostu nie chcę, żeby tak się działo...

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Śro lip 16, 2008 17:33

Nie da się przekoanć co poniektórych..... mam w tym temacie doświadczenie, niestety... :? Zresztą na miau też było parę takich wątków, że ręce opadały... a jak będzie prawo, to zawsze jakiś sąsiad może podkablować, prawda? A nikt nie będzie chciał płacić kary.... nie wiem, może nie mam racji, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy...

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Śro lip 16, 2008 17:35

Zeby było jasne - zgadzam się, ze w przypadku zupelnie dzikich zwierząt natura sama reguluje liczebnośc populacji, ale dal mnie jest to bardzo okrutne, bardziej okrutne, niż sterylizacja.....
Natomiast bardzo dużo kociąt rodzi się dzięki dokarmianiu kotów + przy braku sterylizacji, a także dzięki fantastycznym włascielom, ktorzy mają głeboko to, ile kociąt się urodzi, bo zawsze znajdą się na nie chętni...

Ale jak tam mały?

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 461 gości