Kilka dni temu dowiedziałam sie , że u mojej sąsiadki (tej od której jest Julek) znowu są malutkie kotki. Kupujemy u niej mleko i córka na bierząco donosi mi co sie w oborze dzieje, czy są koty ,ile ich jest i za każdym razem zanosi im suche jedzenie. Kociaczki tak sie przyzwyczaiły,że jak tylko widza, że Aga wchodzi do środka to biegną za nią

Kilka dni temu powiedziała mi ,ze w sianie widziała 4 małe kociaczki , sąsiadka powiedziała, że juz zaczęły widziec. Więc dzis wybrałam sie sama po mleko, żeby sprawdzić jak to jest z tymi kociakami, co prawda maluchów nie zobaczyłam bo zagrzebały sie w sianie, ale widziałam dwie mamusie i kocurka. Okazało sie, że mamusie to siostry Julka , one sa jeszcze takie małe i chudziutkie, tak mi ich szkoda.
Postanowiłam więc porozmawiac z sąsiadką w sprawie kastracji, powiedziałam jej ,że załatwiłabym troche tańsze kastaracje ,zawiozę,przywioze i przetrzymam przez kilka dni w domu ,zeby brzuszki sie zagoiły, niby nie ma nic przeciwko a nawet by chciała ale mysle, że nie dojdzie do skutku, bo nie zapłaci tyle pieniędzy. Opowiedziała mi jakis horror, ale poniewaz dość chaotycznie opowiada nie bardzo wiedziałam ,o które kociaki chodziło, mianowicie poprzednie (chyba) kociaki zostały zagryzione, czy zjedzone

ona mówi ,że przez jakiegos obcego kocura ale jak to było to nie mam pojęcia. Oczywiscie nie wie, że Julek jest u mnie, mówiła tylko, że 2 zostały przejechane przez samochód a jeden zginał, jeszcze w grudniu, zaraz po tym jak jakiś znajomy przyniósł te kociaki do niej.
Nie wiem co robić, te koteczki są jeszcze takie młode i zaraz mogą znowu być w ciąży, nie zmusze jej żeby dała na kastracje, sama też nie sfinansuje trzech kastracji, a tu nastepne maluchy już rosną , boje sie, że znowu bedę zbierać z drogi przejechane kociaki. Dlaczego ludzie sa tacy...nieodpowiedzialni.