Same tajemnice
Pacynka wychyliła się z okna i spojrzała w dół. W świetle zachodzącego słońca kocie łby rynku miały kolor miedzi, a pnie sosen, tu i ówdzie przezierające spomiędzy ciemnej zieleni parku połyskiwały złociście.
Pacynka dopiła herbatę i umyła szklankę.
- Pogoda w sam raz na spacer – oznajmiła owijając się czerwonym szalem.
Duży, gruby, czarny kot zamruczał z aprobatą.
- Przejdę się sprawdzić, czy przypadkiem nie wróciło Licho – powiedziała Pacynka.
- A ja skoczę do Miauliny – mruknął kot. – Podobno Maciejek odkrył coś dziwnego.
- Śmietankę, która w piątek trzynastego zamienia koty w ludzi ? – zapytała Pacynka, a kot prychnął z rozbawieniem.
Wieczór był ciepły. W powietrzu unosił się, jak zapowiedz jesieni zapach dymu z ogniska a nad widocznym w oddali zagajnikiem krążyło stado wron.
- To do zobaczenia – powiedział duży, gruby, czarny kot i skręcił w lewo.
- Do zobaczenia – powiedziała otulona czerwonym szalem Pacynka i skręciła w prawo.
Przez rynek truchcikiem przebiegł Maciejek i znikł między krzewami rosnącymi na skraju parku.
Przed biurem komendanta straży miejskiej leżał służbowy pies pogryzając kość, a w cukierni przy stoliku dwu staruszków w sportowych ubraniach popijało kawę.
Kiedy Pacynka wyszła na polną drogę, słońce było już bardzo nisko.
- Gdyby ktoś chciał to namalować – powiedziała sama do siebie – wszyscy powiedzieliby, że to kicz.
- Właśnie, że nieprawda – odezwała się za jej plecami Babcia Tekla Niosła całe naręcze skrzypu, a do brzegu jej spódnicy poprzyczepiały się jakieś kosmate nasionka.
- Idę sprawdzić, czy nie wróciło Licho – powiedziała Pacynka.
- A ja zbieram ostatnie zioła – Babcia Tekla podsunęła jej pod nos gałązkę skrzypu.- Niedługo skończą się wakacje i chce zdążyć z ziołową apteczką dla dzieci.
Pacynka uśmiechnęła się.
Wczesnym rankiem, tuz pod jej oknami przemaszerowali koloniści z bardzo tajemniczymi minami, które od razu zdradzały cel ich spaceru.
- Cały dzień szukają skarbu nauczyciela – powiedziała Pacynka, a Babcia Tekla roześmiała się.
- Nie tylko oni – rzekła. – Dwu dobrze znanych nam starszych panów również....
Dziadek Ramol wysączył z filiżanki resztkę kawy.
- Grunt to dobry kamuflaż – powiedział poklepując wykrywacz metali schowany w futerale na wędkę.
Dziadek Rupol poprawił mapnik