Wczoraj poszłam razem z mężem i małą do kontroli.
Uszka są już wyleczone – wet nie stwierdził śladu po chorobie pierwszym w jej życiu zapaleniu uszu ciągnącym się już drugi miesiąc. W uszku widać jeszcze ślady maści, która najprawopodobniej jej przeszkadzała i dlatego się zatrzęsła i próbowała podrapać uszko – wet określić to zachowanie jak człowieka, który chce sobie usunąć wodę gdy wleje się do ucha.
Kontynuujemy leczenie nabłonka żeby nic tam nie przetrwało.
Pytaliśmy dlaczego nagle nam zachorowała i skąd może się brać takie zapalenie ucha.
Mogła to już mieć w sobie nieaktywne od gniazda, mogła złapać podczas zabawy z chorym pieskiem, mogła sobie przynieść na łapkach i gdy się podrapała po uszku wprowadziła sobie bakterie a ponieważ teraz ma osłabioną odporność i są przeciągi, zaczynają się chłody i beznadziejna pogoda pochorowała się.
Smarujemy i masujemy uszka już teraz raz dziennie przez dwa tygodnie, skończyliśmy głęboką toaletę rumiankiem. Wacikiem suchym mamy usunąć resztki maści.
Zapytałam dokładnie jak się robi taki wacik – dla naszej wielkości uszka koniec pęsety owija się watką i zostawia poza pęsetą dłuższy o ok. 1,5 cm zwinięty koniec, który sam wsunie się w odpowiednie miejsce w środku uszka.
Przedstawiam lisiczkę:
(wtedy rzeczywiście tak spłowiała!)