Hej, hej Kochane Ciocie
Jak ja mam dobrze

, lezę sobie w łóżeczku (trzeci dzionek) mam obolały krzyż, czekam na wizytę u neurologa (6-go sierpnia) i się zastanawiam, czy wytrzymam jeszcze te kilka dni.....
Znowu się męczę za nieodpowiedzialnego kierowcę....gdyby mnie cztery lata temu nie rozjechał, to bym pewnie do dzisiaj nie wiedziała co to ból krzyża, a tak to co pewien czas sobie tak w cichości cierpię.....
Wczoraj taka "połamana" próbowałam się schylić po książkę bo mi zjechała z kołdry na podłogę, a Kropka to wykorzystała i zeskoczyła mi na plecy, bo to było na skróty z parapetu okna dachowego, przecież kocia wredna nie będzie ryzykować z tak dużej wysokości, jeszcze by sobie krzywdę zrobiła, więc po drodze, w locie na podłogę ułatwiła sobie życie....po to się ma dużą....
A ja obolała myślałam,że kota ze skóry obedrę.
Na szczęście histeryczka robi się coraz bardziej przymilna mimo wszystko, wystarczy, że w domciu jest Rambuś, gotowa przesiedzieć na moich kolanach cały dzionek, byle by kocurkowi nie zrobić miejsca.
No i tez przesiedziała z Luneczką WSPÓLNIE ponad pół godziny na desce do prasowania!!!
Ale nie dlatego, że ją nagle pokochała, tylko, że wskoczyła do niej i wzięła ją na przetrzymanie kiedy niebieska zrezygnuje, a że obie się zacięły....
Dopiero jak zaczęły się kłócić - Lunka waliła łapą a Kropka na nią pluła, mąż wkroczył do akcji i wygonił z deski obie:)
Tyle tylko, że Kropka nie dała za wygraną, po chwili wróciła i leżała do wieczora, mąż musiał jej żarcie przytargać na deskę i nie powiem co mruczał pod adresem Kropci, bo to słowa ponoć niecenzuralne
Z Kropką tak zawsze.
To ona dyktuje warunki.
Tranulka, (kotka córki) była sama na
naszej połowie ogrodu (bo takiego podziału między nimi dokonała Kropencja), może ze 3-4 razy, bo Kropka twardo pilnuje swojej części, jedynie koteczka może przyjść do nas razem ze swoimi Dużymi, wtedy Kropka odpuszcza...
Podobnie jest z Zuczkiem.
Gdy tylko Kropka ma ochotę poleżeć na jamnisiowym kocyku to się poprostu kładzie....nieważne, że jamniś leży obok, tak długo będzie się kokosić, aż Żuczek zejdzie z koca....
A, że piesio dostał nowy kocyk (niech Ciocie chwalą głośno i wyraznie, że ładny

) to i nie odpuścił kiciuni...
Wspólne leżakowanie na nowym kocyku:)





Wspólna deska do prasowania:)


Po tym "buziaku" w ruch poszły łapy
Deska jest moja!

Za to gdy przychodzą obce koty,
boCHaterka nagle znika.....chowa się w domu i potrafi w chałupie przesiedzieć cały tydzień, żeby przypadkiem jakiś obcy nie próbował jej nauczyć pokory:)