Blodka pisze:ahaaa...to teraz już kumam
Zastanawiałam się jakby to było gdybym wtedy w sierpniu zabrała obydwa maciupkie koteczki od wyrodnej matki. I co ja bym teraz miała oprócz sajgonu w domu:)
Dowiedziałam się jakieś dwa tygodnie temu że ten drugi kotek , rodzeństwo od Lamarka to koteczka, podobno na plac zawitała jakaś pani i zabrała ją do siebie. Niestety nie znam jej dalszych losów.
Wiem tylko tyle, że kocia biologiczna matka ( zła jestem jak ją sobie przypomnę) tak jak nie płakała i nie szukała mojego Lamarka odkąd go zabrałam z tej doliny nędzy i rozpaczy , tak nie szukała i nie płacze za swoją córcią , która w zasadzie była z nią jakieś dwa miesiące dłużej niż Lamar. Wszystko opowiada mi moja ciotka, która przychodząc do babci codziennie dokarmia tam armię kotów.
Mało tego pamiętacie jak pisałam na początku- na mojego prychała i syczała, tamtą tuliła i lizała. Kiedy ja zabrałam jej dziecko, to tamtą zaczęła odrzucać i prychać na nią , a koteczka latała za nią jak cień .
Jestem ciekawa co powoduje takie zachowanie u kocich mam , troszkę już na świecie widziałam, może i mało wiem, ale powiem szczerze że z takim zachowaniem wobec swoich dzidziusiów w świecie kotów/psów spotkałam się pierwszy raz.
Kotki czasem się tak zachowują, hormony. Ludzkie matki też wpadają w deprechę poporodową.
Pozostaje cieszyć się, że uratowałaś Lamarkowi życie i jest teraz bardzo szczęśliwy


A Ty masz bardzo dobre serduszko
