


Na szczęście okazało się, że dobrze znam swoje koty i że reakcja na Newę jest taka sama jak na wszystkie inne pojawiające się w moim domu stworzenia

Stary ma prawie całkiem wywalone (tylko na razie rzadziej wizytuje wybieg), Młoda jest trochę przerażona i bardzo zaciekawiona. Początkowo był podział na łazienkę Newy i resztę mieszkania starszyzny, teraz są obustronne wycieczki.
Newa dotarła już na drugi kraniec mieszkania, czyli na parapet w pokoju, co oznacza, że wstępnie zwizytowała całe mieszkanie. Ze Starym zeszła się już całkiem blisko (powąchała jego bok, on syknął i odszedł, ale nawet nie machnął łapą), Młoda na razie ucieka. Jest syczenie i trochę bulgotania, nie ma prawdziwego stroszenia się ani łapoczynów. Przekomicznie było, jak na wystraszone syknięcie małej, młodej, chudej „przybłędy” dwa wypasione dorosłe kociska na własnym terenie teleportowały się z paniką o pół mieszkania

Newcia ma swoje michy i małą kuwetę w łazience, legowisko (widoczne na kilku fotkach) takoż, w razie co oddzielić można, ale jak na razie nie ma potrzeby. Zlustrowała miski starszyzny, pije co jakiś czas „ich” wodę (swoją też), Stary napił się „jej” wody i skubnął z jej michy (
Kurde, jak na wybiegu, to w końcu moje, nie? To ONA pije z MOJEJ wybiegowej miski!).