Mokate, Norbi, Magnolia i inne KOTY (i nie tylko) WALCZĄCE

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sty 17, 2013 9:09 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

pięknie napisane...

Animus

 
Posty: 1659
Od: Nie wrz 30, 2012 18:12
Lokalizacja: Mazury

Post » Czw sty 17, 2013 12:28 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Wczoraj zaczęłam śledzić wątek białaczkowego Antosia... i kibicuję mu; na pewno na razie nie jestem gotowa na jakiegokolwiek kota (choć Antoś jest cudny), ale kiedyś - kto wie... Co do eutanazji Mokate - decyzję podjęłabym może kilka godzin wcześniej, bo jeszcze w sobotę rano coś tam sama jadła i przeciągała się na drapaku, a przy pierwszym trudniejszym oddechu byłam już na dyżurze i dostała steryd (nie miała zalanych płuc tylko zaczynało dopiero przesiąkać powoli), więc raczej nie cierpiała strasznie długo (po sterydzie też było od razu lepiej), a do naturalnej śmierci - wg wet - było jeszcze kilka dni, bo wg mnie to ona już powoli odchodziła, bo zaczynała już chwilami patrzeć w dal, spadała temperatura itd. (aczkolwiek gdybym bardzo chciała, to mogli próbować z kroplówkami, interferonem itp. pomimo, że wg wet to byłoby cudem, gdyby się udało - tyle, że w oczach Mokatka widziałam, że Ona już nie ma siły - że bardzo by chciała, ale nie dawała już rady...).

Niemniej jednak mając odpowiednią wiedzę wcześniej, na pewno bym jej nie męczyła antybiotykami i dwa ostatnie dni nie dokarmiała strzykawką (bo trochę sama jadła). Więc chyba miałam więcej szczęścia niż Ty, Słupku... żałuję, że nie dowiedziałam się o Niej już w lipcu, gdy Ją znaleziono - wtedy dobry specjalista od białaczkowców może by Ją wyciągnął (jak Antosia czy kilka innych kotów - żyją i mają po kilka lat), ale na to nie miałam wpływu: muszę cieszyć się tym, że w ogóle na Nią trafiłam i że dane mi było dać Jej choć odrobinę szczęścia i miłości. Poza tym... tamta wet mi powiedziała, że białaczkowce mają skłonności do zakrzepów i w każdej chwili taki może się urwać zabijając kota, więc mając białaczkowca trzeba być świadomym, że nawet jak kot czuje się pozornie dobrze, to jednak do końca zdrowy nie jest i w każdej chwili można go niespodziewanie stracić - dużo łatwiej niż innego kota i że weci powinni to uświadamiać; dodała, że trzeba o takiego kota dbać póki się dobrze czuje itd., ale też mieć świadomość, że może zniknąć nagle, bez uprzedzenia z naszego życia znacznie łatwiej niż zdrowy kot.

Domyślam się, że nie mi jednej przydarzyła się taka tragedia, której dałoby się być może uniknąć - ale niezbyt mnie to pociesza... bo za każdym takim przypadkiem kryje się stresowany niepotrzebnym leczeniem kot (nawet jak nie cierpiał, to stres miał) i mocno zdeptane emocje jego opiekuna (bo kotów nie biorą ludzie bezduszni tylko raczej wrażliwi). I to pytanie, czy w tak wielu przypadkach weci tak bardzo mało wiedzą o kotach i ich chorobach, a jednak podejmują się ich leczenia (cele naukowe? czy przerost chęci nad umiejętnościami?), czy po prostu mają skarbonki zamiast serc i nie przejmują się ani cierpiącym zwierzęciem, ani jego opiekunem.

No nic - pozostaje starać się choć edukować ludzi, zanim dla innych będzie za późno jak dla mojego kochanego Mokatka... koty zawsze były dla mnie stworzeniami wyjątkowymi (konie zresztą też bardzo lubię... i w ogóle zwierzaki) i zapewne zawsze będę je podziwiać... ale Mokatek był jeden i drugiego takiego nie będzie, bo każdy kot jest indywidualistą: wyjątkowy i niepowtarzalny na swój sposób. Maleńka zawsze pozostanie w moim sercu ukochaną kiciunią, która była moim futrzastym mruczącym szczęściem przez te 4 miesiące. I nigdy mi nie przestanie Jej brakować - tylko zapewne z czasem będę o tym mniej myśleć (teraz myślę prawie non stop i tylko gdzieś w tle pracuję itp. - nawet pójście na basen nic nie pomogło: myślałam tylko o Niej... ale pewnie za jakiś czas przejdzie na tyle, że znowu jedzenie zacznie smakować i cokolwiek zacznie cieszyć).

Tak to już jest - im wspanialsza była dana istota (nieważne jakiego gatunku), tym bardziej źle, gdy odejdzie... a że Mokatek był taki cudowny...

Mój kochany Cić :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu:
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Pt sty 18, 2013 13:08 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Coraz mocniej czuję Jej brak - nie ma porannego miau... i tego, że gdy tylko otwarłam oczy, ocierała się o moją rękę, po czym czyściła sobie nosek i prawy policzek używając mojego kciuka jako brakującej łapki (tak, nawet go lizała, tarła noskiem itd. - tak jakby to była jej prawdziwa łapka... a później pchała na niego uszko i sobie je czyściła). Już nawet kawę piję siedząc w innym miejscu i nie pomaga nic... jak odchodzi zmęczenie i puściła adrenalina, a coraz mocniej dociera do mnie, że Jej już nie ma i NIGDY nie będzie, to jest tak jakoś strasznie... niby widziałam w niedzielę jak przechodziła za tęczowy most w moich ramionach, a jednak... nadal nie mogę uwierzyć, że Jej nie ma... i ciągle zerkam za Nią: niby rozum wie, ale serce nie umie pojąć... jakbym sama była jakimś porzuconym kotem, który nie rozumie, że już nie ma tego kogoś, kto był tak bliski...

I nie do końca piękny jest ten świat
Gdy wciąż odwieczne prawa łamie
Zabiera miłość, młodość, słońca blask...


Malutki Mokatek... na ludzki wiek miała by jakieś 16 lat... jeszcze tydzień temu drapała po drapaku i ugniatała moje kolanka...
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Pt sty 18, 2013 16:28 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Grażynko, weź nowego kotka, wiem, co mówię, on zaleczy rany, to nic złego,
buziaki

Animus

 
Posty: 1659
Od: Nie wrz 30, 2012 18:12
Lokalizacja: Mazury

Post » Pt sty 18, 2013 17:17 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Czytam ten wątek od początku, kibicowałam Wam, tym bardziej, że Mokate to kotunia z łódzkiego schroniska tak bliskiego mojemu sercu.

Wiem, że niczego nie da się zrobić na siłę i wbrew sobie, ale też myślę, że Mokate ucieszyłaby się, gdyby jej miejsce zajął inny potrzebujący. Czuję jakieś deja vu czytając o Waszych wspólnych losach. Mój pierwszy kot też był takim cudem - wyjątkowym stworzeniem, któremu nikt już nie dorówna. Gdy odszedł - przedwcześnie - czułam to samo co Ty. Ból, poczucie ogromnej straty, wyrzuty sumienia, że może mogłam zrobić więcej, lepiej go leczyć itp. Ale przede wszystkim nie wyobrażałam sobie innego kota w domu.

TŻ namówił mnie jednak do wyjazdu do schroniska. Gdy weszłam tam i zobaczyłam te wszystkie bidy to w jednym momencie poczułam jak mój ból jest mały i przepraszam za słowo - egoistyczny - przy tym, co one czują. Wyciągnięcie do nich ręki, choćby tylko do jednego czy dwóch - oznaczało dla nich być albo nie być. Zabranie ich stamtąd było dla nich szansą na życie, odwrócenie się na pięcie - skazaniem. Nagle uświadomiłam sobie, że mój wyjątkowy Pisio był i po to by pokazać mi jak cudowny jest koci świat, by dać mi tę cudowną radość i miłość, ale też po to, żeby pokazać mi, że teraz już nie mogę odwrócić się od kociego świata na pięcie i powiedzieć, że po tym jednym kocie "dziękuję, było cudownie, ale nie chcę więcej". Poczułam, że za wszystkie najpiękniejsze chwile spędzone z nim muszę teraz jakoś podziękować, odpłacić. Zrozumiałam, że mogę tylko siedzieć w domu, rozpamiętywać, myśleć, że miałam najwspanialszego kota na świecie ... i nie wyciągnąć żadnej nauki z tego, że takiego kota podesłał mi los. A nauka była taka, że dał mi miłość, radość, cudowne uczucie więzi i porozumienia, ale też i wskazał mi, że drugą stroną tego medalu jest, jakby to ująć ..., jakaś powinność.

No i wróciliśmy do domu z dwoma kotami. Nie wybieraliśmy najmilszych, najfajniejszych. Wprost przeciwnie. Początki były trudne. Koty były po przejściach, nieufne, w żaden sposób nasza relacja nawet nie przypominała relacji z Pisiem. Jeden z nich odszedł po kilku miesiącach, był bardzo chory. Drugi jest z nami do dziś, jest teraz moim kochanym Synusiem :D. Przez nasz dom przewinęło się potem wiele kotów, i choć mimo tego, że żaden z nich nigdy nie był w stanie dorównać Piśkowi, to dziękuję losowi, że dał i daje nam możliwość dzielenia z nimi życia. Jest inaczej - ale jest cudownie :D .

Oczywiście każdy jest inny, i każdy reaguje i postępuje inaczej. Wcale nie chcę, żebyś pomyślała czytając to, co napisałam, że Ty też coś musisz. Nic nie musisz - zrobisz tak, jak Ci dyktuje serce. Napisałam, bo tamte chwile tak mocno stanęły mi przed oczami. I bardzo, bardzo się cieszę, że pojechałam wtedy do schroniska, że dałam się namówić. Mimo, że wtedy wydawało mi się to ostatnią rzeczą pod słońcem jakie chcę.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sty 18, 2013 17:24 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

A ja chciałam napisać, że bardzo współczuję odejścia Mokate... :cry:
I dziękuję za obecność w wątku Antosia.
Obrazek Obrazek

anita5

 
Posty: 22470
Od: Sob cze 18, 2005 16:48
Lokalizacja: Śląsk

Post » Pt sty 18, 2013 19:16 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

pisiokot pisze:Czytam ten wątek od początku, kibicowałam Wam, tym bardziej, że Mokate to kotunia z łódzkiego schroniska tak bliskiego mojemu sercu.

Wiem, że niczego nie da się zrobić na siłę i wbrew sobie, ale też myślę, że Mokate ucieszyłaby się, gdyby jej miejsce zajął inny potrzebujący. Czuję jakieś deja vu czytając o Waszych wspólnych losach. Mój pierwszy kot też był takim cudem - wyjątkowym stworzeniem, któremu nikt już nie dorówna. Gdy odszedł - przedwcześnie - czułam to samo co Ty. Ból, poczucie ogromnej straty, wyrzuty sumienia, że może mogłam zrobić więcej, lepiej go leczyć itp. Ale przede wszystkim nie wyobrażałam sobie innego kota w domu.

TŻ namówił mnie jednak do wyjazdu do schroniska. Gdy weszłam tam i zobaczyłam te wszystkie bidy to w jednym momencie poczułam jak mój ból jest mały i przepraszam za słowo - egoistyczny - przy tym, co one czują. Wyciągnięcie do nich ręki, choćby tylko do jednego czy dwóch - oznaczało dla nich być albo nie być. Zabranie ich stamtąd było dla nich szansą na życie, odwrócenie się na pięcie - skazaniem. Nagle uświadomiłam sobie, że mój wyjątkowy Pisio był i po to by pokazać mi jak cudowny jest koci świat, by dać mi tę cudowną radość i miłość, ale też po to, żeby pokazać mi, że teraz już nie mogę odwrócić się od kociego świata na pięcie i powiedzieć, że po tym jednym kocie "dziękuję, było cudownie, ale nie chcę więcej". Poczułam, że za wszystkie najpiękniejsze chwile spędzone z nim muszę teraz jakoś podziękować, odpłacić. Zrozumiałam, że mogę tylko siedzieć w domu, rozpamiętywać, myśleć, że miałam najwspanialszego kota na świecie ... i nie wyciągnąć żadnej nauki z tego, że takiego kota podesłał mi los. A nauka była taka, że dał mi miłość, radość, cudowne uczucie więzi i porozumienia, ale też i wskazał mi, że drugą stroną tego medalu jest, jakby to ująć ..., jakaś powinność.

No i wróciliśmy do domu z dwoma kotami. Nie wybieraliśmy najmilszych, najfajniejszych. Wprost przeciwnie. Początki były trudne. Koty były po przejściach, nieufne, w żaden sposób nasza relacja nawet nie przypominała relacji z Pisiem. Jeden z nich odszedł po kilku miesiącach, był bardzo chory. Drugi jest z nami do dziś, jest teraz moim kochanym Synusiem :D. Przez nasz dom przewinęło się potem wiele kotów, i choć mimo tego, że żaden z nich nigdy nie był w stanie dorównać Piśkowi, to dziękuję losowi, że dał i daje nam możliwość dzielenia z nimi życia. Jest inaczej - ale jest cudownie :D .

Oczywiście każdy jest inny, i każdy reaguje i postępuje inaczej. Wcale nie chcę, żebyś pomyślała czytając to, co napisałam, że Ty też coś musisz. Nic nie musisz - zrobisz tak, jak Ci dyktuje serce. Napisałam, bo tamte chwile tak mocno stanęły mi przed oczami. I bardzo, bardzo się cieszę, że pojechałam wtedy do schroniska, że dałam się namówić. Mimo, że wtedy wydawało mi się to ostatnią rzeczą pod słońcem jakie chcę.


Bardzo się wzruszyłam, niesamowita historia...

Animus

 
Posty: 1659
Od: Nie wrz 30, 2012 18:12
Lokalizacja: Mazury

Post » Pt sty 18, 2013 19:18 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Dziękuję Wam wszystkim za to, że nadal przy mnie jesteście... Podobno najgorszy jest pierwszy tydzień - oby, bo nie daję rady... pewnie niedzielny poranek będzie naprawdę ciężki...

Na razie nie jestem w stanie wziąć kotka - dla mnie zbyt wcześnie... czuję, że nie jestem jeszcze w stanie zobaczyć kogoś innego w Jej miejscu na moim kocu czy krześle... ale... zamierzam się zaprzyjaźnić troszkę z Quari (a to jej wątek na FB) - jeśli mi pozwolą, to będę ją odwiedzać i choć troszkę ją pocieszać głaskami i jedzonkiem - choć tyle mogę na razie zrobić jeśli się w schronisku zgodzą (maila napisałam; wczoraj gadałam na FB i też uważają, że jeszcze nie jestem gotowa psychicznie na nowego kotka, bo muszę sobie dać czas na żałobę po Maleńkiej). Quari też zapewne czuje ogromną pustkę po kimś albo po tym, co jej zrobiono - może jak sobie będziemy razem gadać, to nam obydwu będzie łatwiej dojść do siebie (od dziecka mam zwyczaj gadać z każdym napotkanym kotem).

Kibicuję też dzielnemu Antosiowi - on ma wiele wspólnego z Maleńką... i też taki nakolankowy przytulaczek... chodzi mi po głowie jak Mokatek kiedyś - niełatwo o nim zapomnieć... przyznam, że namieszał mi w głowie i zrobił rozterki...

Poczytałam dużo kolejnych wątków białaczkowców (i to takich, którymi opiekowali się doświadczeni "kociarze" - np. Lucky'ego) - wszyscy takie chwile przeżywają tak samo - nieważne, który to kot i ile łapek jeszcze w domku zostaje... Mokatek bryka teraz pewnie z tymi wszystkimi bidulkami - teraz już nic ich nie boli i mają pełno sił...

A co do kotków, które potrzebują pomocy "na wczoraj" - im więcej czytam Miau, tym bardziej to wszystko przeraża: tak wiele maluszków potrzebuje pomocy - to są setki bidulek... i całkiem sporo takich, dla których każdy dzień może być ostatnim. Nie wiem... muszę trochę ochłonąć (ostatnio oprócz odejścia Mokatki jeszcze kilka innych rzeczy w moim prywatnym świecie postanowiło przygnieść mnie do ziemi) i wtedy zobaczę... może na początek choć DT dam radę... naprawdę nie wiem - za bardzo jeszcze widzę jak Mokatek ostatni raz na mnie patrzy... tak już jest, że jedni podnoszą się szybciej z takich rzeczy, a inni wolniej... a cierpiących potrzebujących stworzeń na tym okrutnym świecie pełnym bezdusznych "ludzi" jest multum (i to nie tylko kotków - nawet dzieci) i wiem, że potrzebują pomocy każdego z nas - mojej też; doskonale o tym wiem od lat i nie musi mnie nikt przekonywać... tak samo jak wiem, jak bardzo cieszy potrzebującego (nieważne na ilu nogach chodzącego), gdy ktoś wyciągnie do niego rękę choćby w drobny sposób i jak wiele dla niego znaczą czasami naprawdę drobne rzeczy (pracowałam kiedyś w SM i miałam kontakt z ludźmi, których inni ludzie mocno skrzywdzili - chorymi, odrzuconymi itd.; tak samo z okaleczonymi zwierzętami i nieodpowiedzialnymi właścicielami).

Po prostu potrzebuję trochę czasu - pewne zdarzenia trzeba najzwyklej w świecie przepłakać... rozumem można kierować, ale na to, co czuje serce, nie ma się wpływu i żadne argumenty tego nie zmienią - to po prostu trzeba poczuć... do żadnych uczuć nie można się zmusić: choćby nie wiem jak kogoś (kot to też ktoś, tylko bardziej futrzasty) było żal... a mechaniczne przygarnięcie kotka nie wchodzi w grę - to są bardzo uczuciowe stworzenia i wrażliwe, które wszystko czują nawet jak nie widzą i nie słyszą. Nic na siłę - jeśli ma ze mną mieszkać jakieś futrzaste szczęście, to sobie mnie wybierze i nie puści - tak jak zrobiła to Mokate: jakimś cudem wskoczyła mi do wyszukiwarki, nie dała spać, dopóki po Nią nie przyjechałam i postanowiła zamieszkać całkiem pokaźną część serduszka...
Koty... one mają swoje magiczne sposoby na wszystko - nawet na to, co dla ludzi niemożliwe... w końcu to kot sobie wybiera człowieka - inaczej nie przejdzie :kotek:
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Pt sty 18, 2013 19:25 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Ile kociego cierpienia, o Quari - nie mogę czytać, bo psychika moja sobie nie radzi

Animus

 
Posty: 1659
Od: Nie wrz 30, 2012 18:12
Lokalizacja: Mazury

Post » Pt sty 18, 2013 20:45 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

gpolomska pisze:Nic na siłę - jeśli ma ze mną mieszkać jakieś futrzaste szczęście, to sobie mnie wybierze i nie puści - tak jak zrobiła to Mokate: jakimś cudem wskoczyła mi do wyszukiwarki, nie dała spać, dopóki po Nią nie przyjechałam i postanowiła zamieszkać całkiem pokaźną część serduszka...
Koty... one mają swoje magiczne sposoby na wszystko - nawet na to, co dla ludzi niemożliwe... w końcu to kot sobie wybiera człowieka - inaczej nie przejdzie :kotek:

to wszystko prawda ... :wink:

Cieszę się, że Quari będzie miała w Tobie swojego przyjaciela. Cudowna koteńka.
To właśnie próbowałam napisać - że mając za sobą tak wspaniały ludzko-koci związek człowiek już nie umie zapomnieć, że koty istnieją. Ty też już nie potrafisz odwrócić się całkiem od kociego świata. Trochę z daleka, ostrożnie, ale chcesz być przy tym wybranym. Dla Ouari to będzie bardzo dużo, czyjaś obecność, nawet taka od czasu do czasu. Cieszę się, że podjęłaś taką decyzję :D.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sty 18, 2013 21:07 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Tylko muszą się jeszcze zgodzić w schronisku... poza tym zawsze jest opcja, że ona lada dzień znajdzie jakiś wspaniały domek (to byłoby dla niej oczywiście najlepsze), ale w każdym razie jakiś plan jest: jeśli się zgodzą, to będę ją odwiedzać. Zawsze to może biednej staruszce trochę samopoczucie poprawi, bo skrzywdzona jest koszmarnie.

Co do zauważania istnienia kotów: od zawsze podziwiałam je pod moim balkonem (mam widok na łąki i pola z zabłąkanymi zającami oraz bażantami, choć to niby 2.5km od centrum, ale też 500m od lasu) i jak skaczą po drzewach (Mokatek sobie tylko na to patrzył, ale lubił się im przyglądać); czasami zaciekawione nawet do mnie podchodzą (zanim był Mokatek, to je głaskałam, ale gdy Ona tu zamieszkała, to się bałam, że coś mogę przynieść i trzymałam się od nich na odległość - Maleńka nie miała nawet kontaktu z zewnętrznymi ubraniami czy butami, a do tego po każdym przyjściu do domu szorowanie moich łapek, żeby przypadkiem czegoś nawet z wózka sklepowego na Nią nie przynieść... jak widać nawet to nie pomogło - co innego Ją dopadło).
Poza tym już w podstawówce miałam szczęście, że koty same za mną chodziły i się przymilały (takie dzikie tylko młodziutkie) - wszyscy się ze mnie z tego powodu śmiali (nie złośliwie jakoś, ale rzeczywiście kociaki były prawie tak gorliwe jak komary, które lecą na mnie z uwielbieniem niezależnie od tego ile innych osób jest w okolicy), a jak jechałam na jakiś egzamin na Politechnikę, to zawsze skądś wyskoczył kot, połasił się, pomruczał, że będzie dobrze i znikał... nawet jak byłam mała, to zawsze budziłam się z płaczem gdy mi się śniło, że ktoś jakiemuś kotkowi robi krzywdę; no i kocicą od kumpla (bardzo podobną optycznie do Mokate, bo charakter - totalna dzikuska, też znajdka - zakatarzona, chuda i głodna uratowana zimą) kilka razy w wakacje się opiekowałam (mieszkała u mnie i pilnowała w drzwiach, żeby nikt w nocy do mojego pokoju nie wszedł... przy okazji robiła skoczny masaż pleców oraz łapką masowała głowę i kilka innych sympatycznych rzeczy).

Tak więc koty w moim życiu zawsze mieszkały - tylko nie tak blisko jak Mokatek, bo... po chomiku, którego miałam 16 lat temu, to nie bardzo chciałam jakieś zwierzątko (żył mi 2.5 roku) - zbyt przeżywałam, gdy umarł (wprawdzie ze starości, ale... to był chomik-przytulak ciemnobrązowy z białym krawacikiem i czarnymi oczkami: każdy, kto go widział, od razu się nim zachwycał i próbował kupić takiego samego - oczywiście z marnym skutkiem... a maleńkiego wzięłam ze sklepu zoologicznego, bo miał już pół roku i nikt go nie chciał, a on taki biedny sam tam siedział /gość rezygnował z handlu chomikami/ - w domu była awantura, ale jakoś udało się rodziców uprosić i został); Mokate pokochałam od razu - jakże się ucieszyłam, gdy przeczytałam jaka jest przeciętna długość życia kota i że jak się o niego dba... niestety życie brutalnie zakpiło mi w twarz... Maleńka miała życie motyla: krótkie, aczkolwiek starałam się, żeby było dla Niej maksymalnie piękne - mam nadzieję, że choć trochę mi się udało... bo pomimo choroby wyglądała na szczęśliwą i do końca ugniatała łapeczkami tuląc się do mnie - nawet tej ostatniej nocy po sterydzie.
Po takich minkach, które miewała bardzo często wnioskuję, że chyba jednak pomimo nawet czasami gorszych dni (musiała się wtedy źle czuć, choć pozornie niby było OK, bo umiała ukrywać chorobę), była szczęśliwa pomimo wszystko:
Obrazek
Jak szalała ganiając za sznureczkami czy piłeczkami, to nie mogę udokumentować - aparat w tel. łapał tylko mazy, bo szybka była... ale pamiętam to jak dzisiaj, gdy tylko zamknę oczy... to właśnie tym szlafrokiem wyłożyłam kontenerek w ostatnią podróż, bo to jego traktowała jak futro mamy i zawsze zaciekawiona patrzyła, jak jej mama to futro ściąga i ubiera...
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Pt sty 18, 2013 22:11 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

śliczna fotka, szczęśliwego kota,
:*

Animus

 
Posty: 1659
Od: Nie wrz 30, 2012 18:12
Lokalizacja: Mazury

Post » Sob sty 19, 2013 5:51 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Grażynko - tak się cieszę, że w tym nieszczęściu Quari znalazła Ciebie.
Wiesz, co chcę powiedzieć, prawda?
Potrzebujecie siebie nawzajem...
Ona w ostatnim czasie, jaki jej pozostał, Ty, żeby łatwiej było się z bólem i stratą oswoić.
Marcel <*>, Tygrys <*>

Słupek

 
Posty: 1583
Od: Nie lis 18, 2012 9:46
Lokalizacja: Gdynia

Post » Sob sty 19, 2013 8:03 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

No mam nadzieję, że mi się uda choć trochę osłodzić temu kotu końcówkę życia... na razie czekam na odpowiedź ze schroniska (napisałam wczoraj).

Fotek Mokate mam dużo (tych niepublikowanych) - oglądam je codziennie przypominając sobie najlepsze chwile (bo te ostatnie były ciężkie dla Niej z powodu choroby, a dla mnie - z powodu patrzenia jak choruje). Mokate zawsze tu będzie ze mną mieszkała - nawet jak Jej tu nie ma ciałkiem, to Jej duch tu jest i na mnie patrzy...

A to jeszcze jedno zdjęcie, które przypomina mi dobre chwile, gdy Mokatek drzemał na kolankach z główką opartą o rękę (Ona lubiła ją tak opierać). Drugi ulubiony sposób, to leżąc na kolanach na brzuszku, a łapka zwisała poza kolana wyprostowana nad główką - wyglądała wtedy jak ktoś, kto wyjechał na Hawaje i właśnie się wyleguje na plaży - zadowolony i zrelaksowany.
Obrazek
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Sob sty 19, 2013 13:10 Re: Mokate - piękna słodka kicia z charakterkiem - za TM [*]

Mokatek kochany gdzieś tam z góry na nas wszystkich paczy...

pisiokot pisze:
gpolomska pisze:Nic na siłę - jeśli ma ze mną mieszkać jakieś futrzaste szczęście, to sobie mnie wybierze i nie puści - tak jak zrobiła to Mokate: jakimś cudem wskoczyła mi do wyszukiwarki, nie dała spać, dopóki po Nią nie przyjechałam i postanowiła zamieszkać całkiem pokaźną część serduszka...
Koty... one mają swoje magiczne sposoby na wszystko - nawet na to, co dla ludzi niemożliwe... w końcu to kot sobie wybiera człowieka - inaczej nie przejdzie :kotek:

to wszystko prawda ... :wink:

Cieszę się, że Quari będzie miała w Tobie swojego przyjaciela. Cudowna koteńka.
To właśnie próbowałam napisać - że mając za sobą tak wspaniały ludzko-koci związek człowiek już nie umie zapomnieć, że koty istnieją. Ty też już nie potrafisz odwrócić się całkiem od kociego świata. Trochę z daleka, ostrożnie, ale chcesz być przy tym wybranym. Dla Ouari to będzie bardzo dużo, czyjaś obecność, nawet taka od czasu do czasu. Cieszę się, że podjęłaś taką decyzję :D.


dokładnie tak...
Obrazek
Obrazek

ruru

 
Posty: 19904
Od: Sob gru 29, 2007 20:10
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 46 gości