Witajcie Kochani
Właśnie miałam zasiąść i naskrobać kilka zdań z naszego dnia...
Dzisiaj po raz pierwszy od miesiąca zostawiłam Zulcia na kilka godzin w domku. Musiałam rozliczać dotacje i odwieść dokumenty, a tego nikt za mnie nie mógł zrobić.
Kiedy zbierałam się do wyjścia to Biedulek zaczął uciekać przede mną, bo myślał, że znów go zabiorę do kliniki. Przez ostatni miesiąc jakiekolwiek moje wyjścia były tylko z nim i tylko do kliniki...
Na szczęście go uspokoiłam i pojechałam załatwiać swoje sprawy.
W drodze powrotnej wydałam ostatnie pieniądze i z wielką torbą smakołyków dla mojego Królewicza wróciłam do domku, a tam...
Przywitał mnie fikołkiem i przewróceniem na plecki...

Tak bardzo się za tym stęskniłam, zawsze tak robił, kiedy wracałam z pracy po kilku godzinach nieobecności i już zapomniałam, jakie to cudownie przyjemne uczucie...

Poza tym to dla mnie również objaw powracania do zdrowia
Miseczki w większości opróżnione, to też radość z zakupionych smakołyków była ogromna...
Dzisiaj byłam umówiona na telefon z lekarzem, na wizytę i usg jedziemy w czwartek rano.
Lekarz bardzo się ucieszył z apetytu Zulcia i rewelacyjnej przemiany materii, tak więc jedyne co nam zagraża ewentualnie, to nie daj Boże jakikolwiek przerzut. Ale my się nie damy!!!
Lekarz powiedział również, że wyjście Zuluska na dwór miałoby zbawienny wpływ na jego powrót do zdrowia, tak więc jutro spróbujemy ponownie wyjście na smyczy, a jeśli będzie problem, to będę się zastanawiać...
Co do pozowania to przyznam szczerze, że Zuluś wybitnie nie lubi zdjęć, dlatego udaje mi się go sfotografować w większości tylko wtedy, kiedy nie używam lampy błyskowej.
Natomiast przyjmowanie pozy królewskiej jest na porządku dziennym...
