No dobra, będzie zgodnie z zaleceniem mistrza, co do trzęsienia ziemi i rosnącego napięcia.
Spałam kiepsko, ale mnie zmogło. Sytuację udało mi się kontrolować do 2 mniej więcej, później padłam.
Ale obudziłam się już o 5.30 i pognałam szukać ciałka Zawieszki

Przy kuwecie nie znalazlam, zaczęłam wpadać w panikę, ale zanim wpadłam do końca, przytomnie (co dziwne, zważywszy porę) spojrzałam na serwantkę, tak, tam była i powiedziała do mnie - miauuu. Ucieszyło mnie to, bo musiała wykazać siłę i ochotę, żeby tam wskoczyć, na swoje ulubione miejsce.
Uspokoiłam się więc, wyluzowałam i zaspałam. Niestety apetytu nie było, Zawieszka jedzeniem zupełnie nie zainteresowana. Pojechaliśmy do pana doktora.
I tym razem Zawieszka dostała rozkurczowe, przeciwzapalne i dodatkowo antybiotyk osłonowo. Poza tym spotkała ją duża przykrość w postaci lewatywy z olejem parafinowym (wlew doprostniczy, o!). Efekt nastąpił w transporterku, po 2 - 3 minutach. Pogrzebaliśmy sobie w tej kupie, nie wiem czy z lubością, ale z ogromnym zainteresowaniem. Była z normalnej kupy czyli przetrawionego jedzenia, żadnych zielonych frakcji nie było.
Później pan dr obejrzał jeszcze raz zdjęcie, porównując z tym, co przywiozłam jako dowód. Jak stwierdził - ważne, żeby wiedzieć czego się szuka. I faktycznie, to było widoczne na RTG w postaci takich pasemek, a raczej ich cieni. Pocieszające jest, że te podejrzane zbite frakcje znajdowały się w końcowym odcinku prostnicy. We wcześniejszych fragmentach nie stwierdzono - więc jest szansa, że wyszły. W jelicie cienkim nie były widoczne, ale jelita wypełnione były treścią, więc nie do końca jasne co tam jest. Niestety to co zeżarła jest wredne, może być różnie, ale mamy być dobrej myśli.
Zadanie dla nas - 3 x bezopet oraz, gdyby wzdęcie nie ustępowało espumisan. Jutro znowu do weta. Obserwować. W razie gdyby sytuacja trwała, powtórzymy zdjęcie. Pan dr powiedział, że lepiej dokładnie monitorować, zanim podejmie się drastyczne decyzje - otwarcie, bo zawsze wiąże się to z dużym ryzykiem.
Dzisiaj litowali się nad Zawieszka trzej lekarze w sumie, żaden z nich nie zachęcał mnie do panikowania, ale jednak sprawę trzeba uważnie obserwować.
Natomiast wyniki badań są niezłe - jak na Zawieszkę oczywiście. Bo jednak poziom leukocytów jest cały czas niższy. Tak więc nie szczepimy małej i nie wprowadzamy nowych, a zwłaszcza chorych kotów.
Teraz maleńka śpi sobie w budce, a w zasadzie na budce. Więc jakby lepiej? W każdym razie nie czatuje skulona (albo przeciwnie, wyprostowana) przy kuwecie.
Chcesz zaoszczędzić na sportach ekstremalnych? Spraw sobie kota
