WIANKI!!! Kto choc raz byl w Krakowie na Wiankach ten wie, o co chodzi

Co prawda impreza jest z roku na rok coraz bardziej komercyjna ale klimat wiankopodobny sie nadal utrzymuje (moze bardziej na o brzezach imprezy niz w jej centrum). Ach te sztuczne ognie i te tlumy rozesmianych i rozgoraczkowanych ludzi... Bulwary Inflanckie widzialy niejedno, przezyly niejedno - zwlaszcza podczas ubieglorocznej powodzi - dzis jednak zalala je fala ludzi. Milosnkow muzyki, dobrej zabawy, uczestnictwa w tradycyjnych obrzedach i uciesznych krotochwilach oraz spragnionych bycia w grupie.
Co by nie mowic o ludziach i tendencjach spolecznych, jest cos fajnego w byciu na Wiankach. Pamietam swoj debiut na tej imprezie - odkad moja pamiec siega to kazde Wianki okupione byly przemoczonymi butami i rozmytym makijazem. W tym roku o dziwo nie leje i nie grzmi, ale wszystko sie zmienic moze bo meteorolodzy zapowiadaja zmienna pogode w rejonie malopolski.
Pamietam takie Wianki... Wracalam na piechote w doborowej ekipie, czas nas gonil (jako ze rodzice deadline wyznaczyli na 24.00), ulewa i burza zatrzymaly nas (doslownie) w rejonie Debnik, gdzie przez dluga chwile podziwialam jak szybko potrafi napelnic sie deszczowka z powybijanych studzienek sciekowych przejscie podziemne... Nie pamietam kto wtedy gral pod Wawelem (Wilki? Urszula?), pamietam zachwyt na widok sztucznych ogni, tlumy na bulwarach i zazdrosc na widok zakochanych par. Wrocilam do domu na pierwsza w nocy, zablocone adidasy wzbudzily w mojej mamie szereg niekoniecznie pozytywnych odczuc, a przemoczone skarpetki we mnie bol gardla. Aha, pamietam jeszcze ze skakalam po kaluzach
Mialam wtedy jedyne niepowtarzalne 16 lat i swiat smakowal pieknie, kolorowo i soczyscie. Zwlaszcza po polnocy
Dzis wiek troszke poszedl w gore, po kaluzach nie skacze, nie zazdroszcze zadnej parze niczego, a zablocone buty od razu wrzucam do pralki. Z mama widuje sie rzadziej niz bym tego chciala wiec czasami brakuje mi jej matczynego komentowania rzeczywistosci. Pierwsza w nocy to pora gdy spie, lub probuje zasnac. Sztuczne ognie nadal powoduja w mojej glowie feerie zachwytu i zapieraja dech w piersiach, mimo ze dobrze wiem ze to odrobina chemii i pradu...
Za to Wianki zawsze beda dla mnie Wiankami. Bez wzgledu na wszystko.
Teraz bedac na Slasku inaczej patrze na Krakow. Na ludzi, relacje. Kocham Slask i nie wyobrazam sobie innego miejsca do zycia, pracy i spelniania sie zyciowo i zawodowo. Krakow mimo wszystkich swoich minusow pozostanie moim ukochanym miastem, nawet jesli czasem mowie o nim z gorycza czy zmeczeniem. Rodziny sie w koncu nie wybiera
