Sierściuchy - Malawaszka za TM :(

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob sie 14, 2010 9:19 Re: Sierściuchy... krówki po zabiegu

Nawet ją rozumiem moje ulubione żelki Haribo to własne takie dżdżownice :lol:
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Sob sie 14, 2010 9:36 Re: Sierściuchy... krówki po zabiegu

EwKo pisze:
Myszka.xww pisze:albo lubi żelki

Mysza po raz kolejny zmieniła mój sposób widzenia pewnych rzeczy...



:twisted:

:smokin:

Myszka.xww

 
Posty: 28434
Od: Sob lip 20, 2002 18:09
Lokalizacja: Krakoff

Post » Sob sie 14, 2010 9:37 Re: Sierściuchy... krówki po zabiegu

Nooo... Moje też.
Na szczęście brzydliwa raczej nie jestem, więc Haribo nie straci klienta 8)

W nocy była burza. Auć. SabAu-ć! :strach:
I to chyba jeszcze nie koniec, jak tak na tę płową wersję psa Chojraka patrzę ;)
PS. Odpchiliśmy się, bo KTOŚ przytaskał ze spaceru znajomych :twisted:

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Pon sie 16, 2010 6:24 Re: Sierściuchy... krówki po zabiegu

EwKo pisze:PS. Odpchiliśmy się, bo KTOŚ przytaskał ze spaceru znajomych :twisted:
Ewko, wstydziłabyś się :twisted:

:mrgreen:

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Wto sie 17, 2010 9:17 Re: Sierściuchy... krówki po zabiegu

HyHY :twisted:
Zaraz z całym sześciopakiem wyjeżdżam na szczepienie. :strach:

Saba zostaje w domu po raz pierwszy sama-sama. Ani pół sierściucha do towarzystwa, nie licząc wymęczonego i wypatroszonego pluszaka :lol:

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Wto sie 17, 2010 9:29 Re: Sierściuchy... krówki po zabiegu

to, że tak powiem....





baw się dobrze :mrgreen:

Myszka.xww

 
Posty: 28434
Od: Sob lip 20, 2002 18:09
Lokalizacja: Krakoff

Post » Wto sie 17, 2010 14:56 Re: Sierściuchy... krówki po zabiegu

Taaadaaam! Mam w domu sześć zaszczepionych sierściuchów. Ale to był OSTATNI RAZ kiedy całą szóstkę wiozę jednocześnie. GDZIEKOLWIEK! 8O

Gdyby nie fakt, że w związku ze zmianą dachu bloku, w którym mieszkam, naprawdę nie ma tu jak bezpiecznie w okolicy zaparkować samochodu, poszłabym na wygodę i łatwiznę i zamówiła wizytę domową ;)

Znacie to, kiedy koty włażą w ręce, trykają w bok, kręcą się pod nogami - najchętniej wtedy, kiedy się spieszycie, no nie? Jak tylko wyjęłam przeniosłam transporterki do kuchni - wokół zapanowała totalna cisza i bezkocość. Zero sierściucha - Saby nie liczę - w zasięgu wzroku.

Mam dwa duże transportery, jeden mały i jeden wiklinowy koszyk, który kupowany był z myślą o jakimś niekłaczącym się legowisku pokojowym, a nie przewożeniu futer dokądkolwiek, ale jak mus, to mus :roll:
No to co: polujemy i pakujemy. Nie ma na co czekać.
a) karcerek duży 1.: Karol z Jurkiem
b) karcerek duży 2.: Mela i Zosia.
c) koszyk: Klunia
d) transporterek mały: Tosia. Nic więcej by tam nie weszło :twisted:

Czas goni, kierowca już w drodze, ale transporterek nr dwa ma fochy! 8O Jedno wielkie sykanie 8O Dobra, przeładunek! Pikuś malutki: wyjąć Melę tak, żeby nie zwiała Zosia, zapakować ją do koszyka wiklinowego, z którego należy wcześniej wyjąć Klunię, Klunię do Zosi... Kaszka z mleczkiem! :twisted: Czasem żałuję, że trzeciej kończyny nie mam. Najbardziej przydałaby się ręka, ale w sumie może być cokolwiek :mrgreen:

Dobra, transport załadowany - czekamy na samochód. Wynoszę koty na klatkę schodową i się zaczyna... Mraaau! Miaaau! MiaU?! MIAAAAUIII!!! Mia?! - sekstet egzotyczny, kurde! :evil: A kierowcy nadal niet :mrgreen:
Nagle... Oto jest! Wybawienie (zanim sąsiedzi się zainteresują, czemu te zwierzaki tak dręczę)!

Łapię mały transporterek, torebkę i koszyk, śmigam na dół, a tam... Przed klatką ludzi od groma: akurat wyprowadzają jedną ciężarówkę z gruzem, wprowadzają drugą, ale ta pierwsza ugrzęzła, więc ta druga musi ją pociągnąć, montują zatem panowie linę holowniczą, przez którą muszę z transporterkami (Mraaau! Miaaau! MiaU?! MIAAAAUIII!!! Mia?!) przejść....Omijam następnie stertę zdartej papy po prawej, jakieś worki z czymś po lewej, sąsiadkę z wózkiem idącą wprost na mnie... Ale luz! (Mraaau! Miaaau! MiaU?! MIAAAAUIII!!! Mia?!) Ładunek w samochodzie. Uff!
Teraz powrót :|
Sytuacja się powtarza: nie ma tylko sąsiadki, która już przeszła, za to widzę zdumione oczy z siedmiu facetów, którzy tak patrzą z niedowierzaniem, bo przeca niedawno już z czymś takim tędy szłam, nie? 8O Albo im się w oczach dwoi? (Wtle cały czas: Mraaau! Miaaau! MiaU?! MIAAAAUIII!!! Mia?!)

U weta luzik: koteczki grzeczne: temperatury ok, paszcze ok, szczepionki zapodane, sierściuchy zważone. Jakby kto pytał, mam w domu jakieś 27 kilo żywca...
Szczegóły: Klunia - 3,0 kg, Tosia - 5,54 kg, Melka - 4,55 kg, Karol - 5,2 kg, Jurek - 4,7 kg, Zosia - 4,35 . Więcej kotów nie pamiętam :twisted:

Chyba na BARF-a przejdziemy, bo na tym suchym chemicznym żarciu mutanty rosną :twisted:

Po powrocie musiałam se jeszcze tylko znieść z góry 60 kilo żwiru plus puszki (kurier mnie nie zastał i leciał piętro wyżej. Prawie mi go żal :piwa: :mrgreen: ), a teraz idę zażyć coś przeciwbólowego, bo mi chyba kręgosłup zaraz eksploduje :?
Ostatnio edytowano Wto sie 17, 2010 21:26 przez EwKo, łącznie edytowano 1 raz

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Wto sie 17, 2010 19:28 Re: Sierściuchy... krówki po zabiegu

Gardłowa sprawa! Kopiuję ze strony fundacji:

Nie ma krzty przesady w stwierdzeniu, że uratowane wczorajszej nocy kocięta czekała straszna śmierć w ciemnicy. Losem kotów nie przejął się oczywiście nikt, mimo że ludzie o nich wiedzieli.

Nasze wolontariuszki od dwóch z górą tygodni przyglądały się sytuacji na jednym z bytomskich podwórek. Rozpoczęły po informacji przekazanej przez karmicielki, że ktoś truje kocięta. Okazało się to – na szczęście – nieprawdą, ale… No bo jakieś „ale” musi przecież być. Objawił się rozmiar kociego nieszczęścia walczącego o przetrwanie na podwórkach nieobjętych dotąd sterylizacją.


Okazało się m.in. że w jednej z zamkniętych na głucho piwnic koczują kocięta. Kotka znosi im to, co sama zdobędzie, maluchy bowiem nie potrafią się stamtąd wydostać. Od urodzenia siedzą w zupełnych ciemnościach. Bez wody. Głodne… Jedyną płynną substancją, którą mogły przyjmować, było mleko matki, ta zresztą przestawała się już zajmować odchowanymi teoretycznie malcami.


16 sierpnia, wieczorem, podjęto próbę dotarcia do maluchów: udało się uzyskać klucz od jednej z mieszkanek kamienicy. Po godzinach spędzonych w strugach deszczu złapano 5 kociąt. Zabrakło miejsca, rąk i sił na ich matkę – po nią wolontariuszki wracają dzisiaj. Po sterylizacji zostanie wypuszczona na wolność.

Maluchy są za małe na zabieg, poza tym ich kondycja jest – może nie fatalna, ale na pewno marna. Futerka są przerzedzone i pozlepiane, oczy nie przywykły do światła: jedynym jego źródłem była szczelina pod schodami nad piwnicą. O bogatym życiu wewnętrznym i zewnętrznym nie ma co wspominać, bo to oczywiste.
Najpilniejszą sprawą jest ich odkarmienie: potem można myśleć o reszcie.

I najważniejsze:
Nie mamy dla nich domu tymczasowego, tym bardziej domu stałego. Tam, gdzie obecnie są, mogą zostać przez najwyżej tydzień. Nie mamy niestety możliwości umieszczenia ich w którymś z naszych domów. Szukamy na cito domu stałego lub tymczasowego: pokryjemy koszty leczenia i szczepienia. Potrzebny kącik, w którym mogłyby czekać na domy, albo przynajmniej przetrwać do czasu, kiedy ruszą adopcje i znajdzie się nieco miejsca u nas.


Jeżeli domu nie znajdą, będą musiały wrócić na podwórko: to centrum miasta, kamienica z bramą przejściową, po obu stronach ruchliwa ulica. Koniec łatwo przewidzieć.

Tutaj fotoreportaż z miejsca, w którym bytowały.


Ich wątek na forum...

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Wto sie 17, 2010 21:05 Re: Sierściuchy... Pilnie poszukiwany DT na Śląsku-s.16!

Ale jak ty taszczyłaś te transportery 8O ?
Szacun 8)

A poza tym :ryk: :ryk: :ryk:

Ewko - kobieta od spraw niewykonalnych :ok:

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Śro sie 18, 2010 15:10 Re: Sierściuchy... Pilnie poszukiwany DT na Śląsku-s.16!

:placz:
Od rana siedziałam u rodziców: wyjeżdżali, trza było z psami coś zrobić. Misia musi koło południa wyjść, inaczej naleje :roll:
Po powrocie mało mnie smrodek nie zabił. Ktoś ma s... , no, biegunkę ma. Kuwety przebierały.

Jak się okazało, wychodząc musiałam Klunię zamknąć w łazience (albo sama wskoczyła przez otwarte okienko, nie wiem. Chłopcy potrafią, to może i ona). Efekt łatwo se wyobrazić: kot z biegunką bez kuwety. Od wpół do ósmej do wpół do czwartej :| Zosia też nie teges. Nie wiem, jak reszta.
Nie wiem, co się dzieje.
Wczoraj wieczorem dostały mięcho wołowe.

Ostatnie takie jazdy - u Zosi - też po wołowinie były (to nie to samo mięcho).
Nie wiem, jak wywietrzę mieszkanie, okna otwarte, wentylator idzie, a powietrze normalnie stoi :evil: No i najważniejsze pytanie: o co, kurde, chodzi??

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Śro sie 18, 2010 15:53 Re: Sierściuchy... Pilnie poszukiwany DT na Śląsku-s.16!

Współczuję :roll:

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Śro sie 18, 2010 19:13 Re: Sierściuchy... Pilnie poszukiwany DT na Śląsku-s.16!

No to tak: zwarte konkrety w kuwecie zostawia TYLKO Tosia :? Sprawdzone - potwierdzone.

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk


Post » Czw sie 19, 2010 9:36 Re: Sierściuchy... Pilnie poszukiwany DT na Śląsku-s.16!

Za brzuszki :ok:
Ale z czego to?
Obrazek Obrazek

anita5

 
Posty: 22470
Od: Sob cze 18, 2005 16:48
Lokalizacja: Śląsk

Post » Czw sie 19, 2010 9:43 Re: Sierściuchy... Pilnie poszukiwany DT na Śląsku-s.16!

Nic mądrego nie wymyślę :roll:
A mogły tak zareagować po szczepieniu?

Sama "akcja wet" na medal :ok: :ryk:
Obrazek

JoasiaS

 
Posty: 16785
Od: Wto sie 02, 2005 18:45
Lokalizacja: Dąbrowy

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Szymkowa, zuza i 829 gości