Marcelinka, Marcysia 01.03.2011-29.03.2022
Moja ukochana dyżurna koteczko, zawsze na mnie czekałaś wieczorem, nawet w najgorszą śnieżycę kiedy inne koty się pochowały. Kiedy byłaś zadowolona to jak szłaś przede mną stawałaś, kładłaś się na chodnik i wywracałaś brzusio do góry. Bardzo cicho miauczałaś przez długi czas myślałam że miauczysz bezgłośnie. Nawet czasem wskakiwałaś mi na kolana, ale chyba nie bardzo wiedziałaś o co w tym chodzi, bo robiłaś sobie drapak z moich kolan. Zdarzało się, że na jednym kolanie siedziała Migusia i grzała się zimą, a na drugie wskakiwałaś Ty. Rozpoznawałaś też dźwięk silnika naszego samochodu, kiedy parkowałam blisko bloku Ty wychodziłaś z krzaczków po jedzenie (ale tylko do naszego samochodu, do żadnego innego).
Bardzo Cię kocham mój maleńki podwórkowy wierny koci Skarbie! Bardzo mi Ciebie brakuje.
Poprosiłam Pafnucka, Twojego Braciszka, i Migusię - znasz ją przecież, wyjdą po Ciebie i pokażą Ci drogę tam, gdzie będziesz szczęśliwa.
Będę Cię zawsze kochać.
Będę za Tobą zawsze tęsknić.
Moja maleńka Marcysiu
Napiszę w skrócie: u pana weta (który mimo, że w poczekalni miał z 10 pacjentów i jednego umówionego na godzinę na zabieg, to przyjął nas bez mrugnięcia kiedy powiedzialam o co chodzi i był delikatny i rozumiejący) okazało się po obejrzeniu pyszczka że było tam bardzo dużo jakby nadrżerek jakby wrzodów a z jednej strony pysia część pysia była brązowo-czerwona. Musiało ją to strasznie boleć. Dziąsła były w jednym miejscu wręcz białe (anemia). Powiększona lekko glowa od strony chorego oka. Po głupim jasiu Marcysia zwymiotowała dużo krwi. Pan wet sądzi, że Marcysię zabił nowotwór kości głowy, nerki nie były prawdopodobnie przyczyną jej tak złego stanu. Maleńka dziś po poludniu ciężko oddychała i nie miała już siły nóżkami poruszać

To był ostatni moment żeby ją zabrać, może nawet trochę zbyt późno....ale - w niedzielę po jedzeniu zwierzątko myło sobie futerko, więc jak tu zabrać na uśpienie
Chyba jeszcze do mnie nie dociera to co się stało. To się wszystko nie wydarzyło, nie, tego nie było, obudzę się i koteczki będą zdrowe a świat będzie miejscem bezpiecznym do życia...
Marcysia już śpi spokojnie tam, gdzie śpią Migusia, Pafcio, Maciuś. Zasypiała spokojnie.
Marcysiu.....................................
Została już tylko mama Marcysi i Pafcia, - Łateczka. Teraz sama w ogródku, ona jest mądrą kotką, na pewno rozumie co się stało

Marcysia sierpień 2020r


i z Łatką w osiedlowym ogródku, czerwiec 2020
