Wróciłam na dobre. Kocia wariuje ze szczęścia, gada, zaczepia i plącze się pod nogami. Rozpoznała mnie od razu i na wszelki wypadek siedziała przy walizce, żeby ten potwór znowu nie pożarł pani. Poza tym sierść błyszcząca, masa kota - nie widać tendencji do tycia, ale już nie jest zabiedzonym chudzielcem, je normalnie i z umiarem. Drapie pieniek radośnie i z chęcią. Niestety, zanim Luby skonstruował pieniek, zdążyła już uszkodzić kanapę. Felerny róg został zasłonięty szalem, żeby kot o nim zapomniał...
Teraz jednak ciągnie ją tylko do tego wspaniałego mięciutkiego konara

Co do transportera, niestety, nadal kot się boi i to mimo działań pedagogicznych, musi jej się bardzo źle kojarzyć. Może to przez pierwszą podróż, a może jednak potrafiła coś wywnioskować z kolegów noszonych do pokojów eksperymentalnych. Muszę nad nią popracować, bo już po wyjazdach i nie ma co zwlekać ze sterylizacją.