Cóż, życie płynie mimo wszystko.
Tak się dobrze złożyło, że musiałam teraz wybrać urlop (10 dni), więc mam czas, żeby oswoić się z tą zmianą i uspokoić i żeby zadbać odpowiednio o pozostałe kotki. Kropcia nadal budzi się z płaczem i ciągle prosi o wygłaskiwanie, a Kasia większość dnia chciałaby spędzać u mnie na rękach. W nocy obie śpią przytulone, z całych sił, do mnie. Nawet Bisia zrobiła się wyjątkowo sentymentalna: uwielbia, gdy kładę ją na boczku, głaszczę i wyczesuję szczoteczką. Mruczy potem godzinami.
A oto one dzisiaj - moje biedne, stare kociska:
A ja nie byłabym sobą, gdybym jeszcze trochę nie pozgłębiała wiedzy na temat choroby Mrusi.
Naczytałam się opracowań o nowotworach u kotów i ostatecznie przychylam się do zdania weta - to był nowotwór gruczołu sutkowego (taka jestem, że jak sama nie sprawdzę, to nie wierzę nawet specjalistom

)
Poza tym upewniłam się, że wet postępował zgodnie z przyjętymi regułami leczenia takich guzów (tego także nie byłam wcześniej pewna).
Wyjaśniłam też sobie sprawę szans Mrusi na dłuższe przeżycie:
Rokowanie u kotek z guzami złośliwymi gruczołu sutkowego jest złe lub ostrożne, większość zwierząt pada lub jest poddawanych eutanazji w przeciągu roku od postawienia rozpoznania. W jednym z badań, obejmującym 53 kotki ze złośliwymi guzami gruczołu sutkowego, mediana okresu przeżycia (bez względu na to, czy zastosowano leczenie, czy nie) wyniosła 8 miesięcy, a 1 i 2 lata od rozpoznania przeżyło odpowiednio 31,8 i 17,7% zwierząt. U około 66% kotów poddanych leczeniu zachowawczemu dochodzi do powstania wznowy w miejscu cięcia chirurgicznego, jednakże w wyselekcjonowanych przypadkach leczenie chirurgiczne w połączeniu lub bez chemioterapii jest w stanie wydłużyć życie kotów do wielu lat. Lepsze rokowanie i dłuższe okresy przeżycia uzyskuje się, gdy zabieg wykonywany jest wcześnie zanim nowotwór osiągnie duże rozmiary (do 2 cm średnicy), a co za tym idzie zostanie wycięty w całości. W takich przypadkach mediana okresu przeżycia leczonych chirurgicznie zwierząt wynosi nawet 4,5 roku; kotki z guzami o średnicy większej niż 3 cm żyją zazwyczaj średnio 4–6 miesięcy. Obecność przerzutów odległych prognozuje źle, najgorsze rokowanie jest kotek z rozsiewem nowotworu do opłucnej, nieco lepsze gdy ogniska wtórne obserwuje się w płucach, a najlepsze, gdy zajęte są jedynie regionalne węzły chłonne. Znaczny wpływ na rokowanie ma też stadium zaawansowania choroby nowotworowej i tak mediana okresu przeżycia wyniosła 29 mies., 12,5 mies., 9 mies., 1 mies., dla odpowiednio I, II, III i IV stadium.
Mrusia od chwili rozpoznania żyła jeszcze 2 lata i 3 miesiące, a więc nie był to może wynik najlepszy (te "wyselekcjonowane przypadki"), ale znacznie lepszy niż to, czego możnaby się spodziewać na podstawie analizy większości przypadków.
Smutne, że to w ogóle musiało się Mrusi zdarzyć.
Teraz, gdy Mrusi już nie ma z nami, przestawiłam koty na jedzenie karmy Orijen - bez dodatku Hill's d/d. Hill's d/d był idealnym jedzeniem dla Mrusi, natomiast Bisia dostaje po nim wzdęć, a gdy zje za dużo - nawet rozwolnienia. Natomiast Orijen, który szkodził Mrusi, dla pozostałych jest idealny. Mam nadzieję, że przy nim uda mi się trochę odchudzić Bisię, bo na niego Bisia nie rzuca się tak żarłocznie, jak na Hill'sa.
Poza tym niedługo będziemy testować nowe Acany: "Prairie Feast" brzmi zachęcająco
