Bombilla i reszta - PUMCI JUŻ NIE MA

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lis 26, 2008 21:57

ryśka pisze: a i one zapewne świetnie wyczuwająTwoje nastroje, emocje, intencje. Nic dziwnego w tym, że nie tylko Ty przeżywasz żałobę.
Wysyłam ciepłe myśli...

Dziękuję.

Dokładnie tak jest. Kasia i Kropcia są już ze mną prawie 4 lata, a do tego są to mądre, doświadczone przez los, kotki, więc rozumieją wszystko i wszystko odczuwają. Zresztą Bisia podobnie.
Dlatego muszę się zmobilizować, żeby nie zaniedbać ich potrzeb.

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw lis 27, 2008 21:49

Teraz koteczki bardzo Cię potrzebują, a Ty potrzebujesz ich. Wspólnie przeżywacie żałobę po stracie Mrusi :(
Przytulam...
Baksiu ['] 17.01.2010, Ginuś ['] 14.01.2019.
Bardzo za Wami tęsknię i czekam na tę chwilę, kiedy się znów spotkamy po drugiej stronie...

anna09

Avatar użytkownika
 
Posty: 3983
Od: Pon maja 28, 2007 11:37
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob lis 29, 2008 21:52

Witam wieczorem. Co u koteczek słychać? A co u Ciebie, mb? :)

weatherwax

 
Posty: 1844
Od: Pon lip 12, 2004 8:29
Lokalizacja: Chorzów

Post » Nie lis 30, 2008 18:44

Ja też witam i co u Was słychać pytam....?? :?
Obrazek

Mruczka78

 
Posty: 3817
Od: Nie sie 17, 2008 19:58
Lokalizacja: Gorlice

Post » Nie lis 30, 2008 18:49

Ja się dołączę do pytań, co u Was?
Baksiu ['] 17.01.2010, Ginuś ['] 14.01.2019.
Bardzo za Wami tęsknię i czekam na tę chwilę, kiedy się znów spotkamy po drugiej stronie...

anna09

Avatar użytkownika
 
Posty: 3983
Od: Pon maja 28, 2007 11:37
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie lis 30, 2008 18:53

anna09 pisze:Ja się dołączę do pytań, co u Was?

I ja też pytam, co u Was?
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40424
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Nie lis 30, 2008 20:56

Cóż, życie płynie mimo wszystko.
Tak się dobrze złożyło, że musiałam teraz wybrać urlop (10 dni), więc mam czas, żeby oswoić się z tą zmianą i uspokoić i żeby zadbać odpowiednio o pozostałe kotki. Kropcia nadal budzi się z płaczem i ciągle prosi o wygłaskiwanie, a Kasia większość dnia chciałaby spędzać u mnie na rękach. W nocy obie śpią przytulone, z całych sił, do mnie. Nawet Bisia zrobiła się wyjątkowo sentymentalna: uwielbia, gdy kładę ją na boczku, głaszczę i wyczesuję szczoteczką. Mruczy potem godzinami.

A oto one dzisiaj - moje biedne, stare kociska:

Obrazek Obrazek Obrazek

A ja nie byłabym sobą, gdybym jeszcze trochę nie pozgłębiała wiedzy na temat choroby Mrusi.
Naczytałam się opracowań o nowotworach u kotów i ostatecznie przychylam się do zdania weta - to był nowotwór gruczołu sutkowego (taka jestem, że jak sama nie sprawdzę, to nie wierzę nawet specjalistom :oops: )
Poza tym upewniłam się, że wet postępował zgodnie z przyjętymi regułami leczenia takich guzów (tego także nie byłam wcześniej pewna).

Wyjaśniłam też sobie sprawę szans Mrusi na dłuższe przeżycie:

Rokowanie u kotek z guzami złośliwymi gruczołu sutkowego jest złe lub ostrożne, większość zwierząt pada lub jest poddawanych eutanazji w przeciągu roku od postawienia rozpoznania. W jednym z badań, obejmującym 53 kotki ze złośliwymi guzami gruczołu sutkowego, mediana okresu przeżycia (bez względu na to, czy zastosowano leczenie, czy nie) wyniosła 8 miesięcy, a 1 i 2 lata od rozpoznania przeżyło odpowiednio 31,8 i 17,7% zwierząt. U około 66% kotów poddanych leczeniu zachowawczemu dochodzi do powstania wznowy w miejscu cięcia chirurgicznego, jednakże w wyselekcjonowanych przypadkach leczenie chirurgiczne w połączeniu lub bez chemioterapii jest w stanie wydłużyć życie kotów do wielu lat. Lepsze rokowanie i dłuższe okresy przeżycia uzyskuje się, gdy zabieg wykonywany jest wcześnie zanim nowotwór osiągnie duże rozmiary (do 2 cm średnicy), a co za tym idzie zostanie wycięty w całości. W takich przypadkach mediana okresu przeżycia leczonych chirurgicznie zwierząt wynosi nawet 4,5 roku; kotki z guzami o średnicy większej niż 3 cm żyją zazwyczaj średnio 4–6 miesięcy. Obecność przerzutów odległych prognozuje źle, najgorsze rokowanie jest kotek z rozsiewem nowotworu do opłucnej, nieco lepsze gdy ogniska wtórne obserwuje się w płucach, a najlepsze, gdy zajęte są jedynie regionalne węzły chłonne. Znaczny wpływ na rokowanie ma też stadium zaawansowania choroby nowotworowej i tak mediana okresu przeżycia wyniosła 29 mies., 12,5 mies., 9 mies., 1 mies., dla odpowiednio I, II, III i IV stadium.

Mrusia od chwili rozpoznania żyła jeszcze 2 lata i 3 miesiące, a więc nie był to może wynik najlepszy (te "wyselekcjonowane przypadki"), ale znacznie lepszy niż to, czego możnaby się spodziewać na podstawie analizy większości przypadków.
Smutne, że to w ogóle musiało się Mrusi zdarzyć.

Teraz, gdy Mrusi już nie ma z nami, przestawiłam koty na jedzenie karmy Orijen - bez dodatku Hill's d/d. Hill's d/d był idealnym jedzeniem dla Mrusi, natomiast Bisia dostaje po nim wzdęć, a gdy zje za dużo - nawet rozwolnienia. Natomiast Orijen, który szkodził Mrusi, dla pozostałych jest idealny. Mam nadzieję, że przy nim uda mi się trochę odchudzić Bisię, bo na niego Bisia nie rzuca się tak żarłocznie, jak na Hill'sa.
Poza tym niedługo będziemy testować nowe Acany: "Prairie Feast" brzmi zachęcająco :wink:
Ostatnio edytowano Pon gru 01, 2008 9:23 przez mb, łącznie edytowano 1 raz

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie lis 30, 2008 22:21

Dziękuję Ci za wstawienie tego tekstu o nowotworach. Moja Pumcia żyła 1,5 roku od postawienia diagnozy...
Bardzo ciepło pozdrawiam Ciebie i koteczki. :)

weatherwax

 
Posty: 1844
Od: Pon lip 12, 2004 8:29
Lokalizacja: Chorzów

Post » Nie lis 30, 2008 23:31

weatherwax pisze:Dziękuję Ci za wstawienie tego tekstu o nowotworach. Moja Pumcia żyła 1,5 roku od postawienia diagnozy...
Bardzo ciepło pozdrawiam Ciebie i koteczki. :)

Dziękujemy :D

Nie dawało mi to spokoju, musiałam wiedzieć, jakie były szanse.

Smutne to strasznie, że biedne zwierzątka też chorują na takie okropne choroby.

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon gru 01, 2008 17:25

Jak mówi znane powiedzenie - życie nie znosi próżni.

Dlatego wczoraj stwierdziłam, że Kasia ma problemy z jedzeniem, dziwnie mlaska i oblizuje się oraz okropnie zalatuje jej z pyszczka.

W związku z tym dzisiaj odwiedziłyśmy weta.

Efektem odwiedzin było zdiagnozowanie stanu zapalnego w pyszczku, zaaplikowanie 2 zastrzyków i polecenie zjawienia się z powrotem w czwartek i w sobotę.

Kasia dość dobrze zniosla podróż i wizytę, ale bała się i oblizywała ze strachu, a u weta tuliła się do mnie (gdzie ta dawna Kaśka Złośnica?).
Po powrocie do domu ocierała się o wszystko z radości, jak Bisia.

Żeby Kasia odżywiła się trochę, zakupiłam nowego Whiskasa - Supreme z wołowiną. Nie wiem, co oni dodają do tego Whiskasa, ale po otwarciu saszetki rozpętało się ogólne szaleństwo. Kropcia i Bisia dostały po troszkę, a Kasia więcej - żeby się najadła.
Po wylizaniu talerzyków wszyscy udali się na zasłużony odpoczynek :lol:

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon gru 01, 2008 17:36

Mb, a kiedy Kasia miała robione badania krwi? :(
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40424
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pon gru 01, 2008 20:57

kasia86 pisze:Mb, a kiedy Kasia miała robione badania krwi? :(

Przed rokiem - robię im badania raz na rok.
Robiłabym teraz właśnie, gdyby nie ta choroba.

Mrusia miała robione częściej - chore nerki i operacje.

Kasia i Kropcia są nosicielami kociego kataru i zawsze wiosną i jesienią wyłażą im jakieś infekcje.
3 tygodnie temu Kasia miała zainfekowane oczko. Oczko się wyleczyło, no to widocznie przyszedł czas na pyszczek. Mam nadzieję, że tym razem przynajmniej nosek nie zostanie niczym zaatakowany.

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto gru 02, 2008 2:42

Właśnie , te infekcje! :(

U mojej Buni też się okazało że musiała być nosicielką kalici. Nawet nie miałam o tym zielonego pojęcia. :(

Spokojnej nocki życzę Tobie i koteńkom.
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40424
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Wto gru 02, 2008 9:47

Tak to jest niestety z kocim katarem, że wyłazi od razu, jak tylko organizm jest trochę osłabiony, czy to stresem, czy to inną chorobą.

Przez pierwsze miesiące pobytu Kasi, Kropci i Mrusi u mnie prawie bez przerwy walczyłyśmy a to z wyciekiem z oczek, a to z zapchanymi noskami, a to znowu z czymś w pyszczkach. Teraz na szczęście te przypadłości pojawiają się bardzo rzadko.

A Kasia już wieczorem poczuła się dobrze, powróciła jej radość życia :wink: i teraz je normalnie.

Wieczorem dostały jeszcze jedną saszetkę Whiskas Supreme z wołowiną - żaden wieszcz nie byłby w stanie opisać tego, co się działo :lol: Bisia zachowywała się jak narkoman na głodzie :lol:

No a dzisiaj nastąpił powrót do normalności - czyli koniec Whiskasa, po którego niewielkiej ilości Bisia zaraz zaczęła robić brzydkie kupki (gluten!).

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw gru 04, 2008 10:55

Zachęciłas mnie do kupienia Whiskasa dla Madzi :)
Zobaczę, czy będzie jej to smakować.
Dla spróbowania kupię, bo ona i tak je karmę dla sterylizywanych kotek, bo gruba się robi :oops:

Pozdrawiam koteczki z życzę zdrowia :P

kciuk

Avatar użytkownika
 
Posty: 1588
Od: Sob kwi 12, 2008 20:11
Lokalizacja: Piaseczno

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 176 gości