Klusia zupełnie na chodzie i znów broi. Kołniezr zakładam jej tylko jak wychodze z domu i nan noc.. Kluch stwierdził, że dlaczego tylko jej ma byc niewygodnie i jak spi w kołnierzu to wyłącznie na mnie ( też sie więc czuję, jakbym spała w kołnierzu

)
Wczoraj było wyciąganie sączka i juz wiem, dlaczego go nie widziałąm-to co ja sobie wyobrażałam to się chyba cewnik nazywa i z reguły w oczodół sie tego nie wstawia

.
Wet uprzedził, że widok będzie nieprzyjemny i dodał, że dzien wcześniej jakis pan mu zemdlał

, bo sie uparł i został na opatrywaniu przecietej psiej łapy. Więc TZ trzymający Klusię odwrócił głowę, a ja to stary weteran jestem, ale faktycznie, scena jak z horroru. Prawdziwy horro przezyłam jednak, jak zaczęłam sie domagać jakiegoś leku do tego istniejącego oczka i dowiedziałam się, żę WSZYSTKIE leki, które kupiłam są WLĄŚNIE DO TEGO ISTNIEJACEGO oka i że wetowi wydającemu zwięzrę się coś pomyliło (wygłosił prelekcję, jak to te leki maja zapobegoać powstaniu ropnia po usunięciu oczodołu, ze trzeci lek mam włączyć dopiero po wyjęciu sączka. itp
Lista wetów, jakich będę unikać w tej leczncy wzrosła więc do dwóch pozycji, ale ponieważ jednoczesnie jest tam przynajmniej dwóch rewelacyjnych weterynarzy, to sie bilansuje
A opieka na d Klucha polega na złapaniu jej zanim zię zorienuje, że tym razem to znów krople, a ponieważ zakrapiamy oko 8 razy dziennie i raz dajemy zastrzyk, jest duża szansa, że niedługo każdy kontakt będzie kojarzyła z zabiegami i nie będzie można jej złapać.