To chodzi tylko o kwestie kotów. Jakbym jej powiedziała, że kupiłam nową torebkę to by była zachwycona, jak jej mówię, że mam nowego kota, to dla niej to głupota.
Jak do mnie przychodzi czy dzwoni to zawsze się do kotów czule odzywa czy pyta o nie. Po prostu mnie rani nie tylko u niej, ale u wszystkich ludzi stosunek do zwierząt, kiedy ktoś mnie pyta (teściowa) po co Wam koty, to tylko kłopot. To budzi we mnie wściekłość, bo jest to tak dalekie od mojego spojrzenia na zwierzęta, że nie mogę tego zrozumieć. Dla mnie nie ma rozróżnienia - zwierzęta/ludzie - dla mnie to jedno - zwierzęta. Dlatego nie jem mięsa i na moje koty patrzę jak na istoty ludzkie a na ludzi jak na zwierzęta. Drażni mnie gdy ktoś rozróżnia te kwestię. Chyba jestem spaczona, bo naprawdę tego nie rozumiem i nie różnicuję.
W każdym razie jak powiedziałam mamie jak mała wygląda i że za 3 tyg będę miała już tylko pieluchy to się śmiała. Może była w szoku. Ale ja wiedziałam, że ona tak zareaguje.
I z tego co widzę, to moja mama nie jest w tych reakcjach odosobniona.
Koty są dla mnie jak dzieci wcale nie dlatego, że ja nie mam dzieci i padło mi na łeb (wg niektórych od bezdzietności) i przelałam instynkt na koty, tylko właśnie dlatego, że ja nie różnicuje. Dla mnie tacy ludzie, którzy mnie tak oceniają mają wrażliwość jaskiniowca - i dla mnie to jest niezrozumiałe, na prawdę, ja nie udaję. Czuje to gdy patrzę na każde zwierzę nawet na rybę. Że to istota równa nam, choć inna.
To mówię ogólnie, bo moja mama jest czuła dla moich kotów i się nimi ładnie zajmuje, no ale nie wypleniła wszystkiego co było charakterystyczne dla jej pokolenia. I tak dużo już zrozumiała - choćby mój wegetarianizm.
I w ogóle jak moja mama wsiada na fb to wysyła mi zawsze dziesiątki zdjęć z kotami, spamuje mi pocztę. Mam wrażenie, że pokolenie mojej mamy, które żyło w zamknięciu na świat wiele nowych rzeczy musi przyswoić jako rzeczy normalne, a nie anormalne.
Zresztą i tak przyjdzie to czule się przywita z Tosią.
jou pisze:Nie ma drugiej takiej osoby, która potrafi tak szybko wyprowadzać z równowagi jak własna matka.
święte słowa

Słowa matki brzmią zawsze najokrutniej... mimo, że ona tak naprawdę nie powiedziała nic złego, po prostu pytała żeby zrozumieć
