Kiedyś miałam psa ze schroniska na Paluchu. Gdy tylko wyszłam z nim za bramę, zobaczyłam że zamiast siusiu na ziemi pojawia się żywa krew. Było to wiele lat temu i większość lekarzy u których byłam uważało, że jedynym rozwiązaniem jest eutanazja.
Jeden lekarz jednak skierował mnie na Grochowską, do przychodni SGGW, żeby zrobić psu badania krwi i moczu. Wyniki były fatalne. Trafiłam wtedy do początkującego dr Czerwieckiego.
Przepisał mi lek homeopatyczny.
Będąc parę dni później w Wiedniu zamówiłam w aptece ten lek i gdy później rozmawiałam z austriackim weterynarzem wyjaśnił mi, że małe dzieci i zwierzęta domowe, szczególnie psy i koty znakomicie reagują na leki homeopatyczne.
No i wyleczył się Bąbelek tymi lekami. Umarł jednak na nerki, ale po 14 latach.
