Diegusia charakteryzuje absolutna wszystkożerność.Płukanie żołądka zaliczyl trzy razy: zjadł skarpetkę ukochanego pańcia (brudną,a jakżeby!), kawałek przewodu od komputera (tego za 260 zł) i tabletki antykoncepcyjne wraz z opakowaniem.
Z Mają dogadał się od razu- tak jak Mel potraktowała go jak dziecko niepełnosprawne.Uprzejmie i z czułością.
Osobna historia jest to, jak Diego zostal psem rasowym.
Moja przyjaciółka ma synka.Chłopiec ma ADHD.
Mimo ,że namawiam ją od lat -nie wzięła dla niego psa.Uważam,że to by mu bardzo pomogło,ale ona wie lepiej...
Chłopiec poznał Diegulka będąc u nas na wekendzie...i zakochal się!Z wzajemnością.
Całe dwa dni bawili się w ogrodzie,świat nie istniał...synek przyjaciółki tylko raz wbiegł do nas do domu i zapytał:
-A jaka to rasa, ten Dieguś??
-Gończy australijski!- bez zastanowienia odpowiedział Małż.
Gończy bo zawsze goni ,a australijski bo wygląda jakby zgwałcił pies dingo kangura a on byl tego owocem...
Chłopiec po powrocie do szkoły z przejęciem dzielił się wrażeniami z psa.
Padła nazwa rasy...i po kilku dniach pani pytała (jako psiara) moją przyjaciółkę, jak taki gończy australijski wygląda...("ludzie to mają fantazję...żeby sobie psa z Australii sprowadzać!")
Diego uwielbia nas odwiedzać.Ponieważ wszystki moje wnuki maja ogony (dwa koty i dwa psy) , bardzo staram się być dobrą babcią i daję smakolyki...Maja tak się wyczulila na odgłos drzwi od lodowki w naszym domu,ze zjawia się jak duch kiedy go tylko usłyszy...a podobno ma lekki niedosluch...
Za to Diego kocha ogród.
Mogą z Melem latem cały dzień buszować po krzakach, gonić za piłką, albo za sobą.No i ryć.Czasem ktoś na kogoś warknie, szczypnie w ucho ale ogólnie- to sa psy z jednej sfory!
SFORACY!!!
Wiosną rodzina mężowska robi tzw.zjazd.
Spotyka się z 40 osób, biegają psy,dzieciaki i są konkursy różne...piwo...wino:słowem-zabawa.
Nasze psy CZUJĄ,że są ze sobą związane.Psy braci męża ,nasz Mel i Diego z Mają ostro ruszyły na psy wioskowe miejscowe na ostatnim zjeździe.Gdyby nie nasza interwencja, byłaby niezła jatka...
Oczywiście Diego jest zawsze w awangardzie.
Pewnie by zginął w jakiejś paszczy gdybyśmy ich nie przyuważyli i nie połapali.
W życiu Diega najważniejszy jest Radek.
I mimo,że lubi zostać w naszym domu,kiedy młodzi jadą na wakcje- powrót pańcia to szczęście największe.
Radek ZAWSZE przywozi prezent(jadalny),ale ostatnio Diegula tak się cieszył,że prezent podstępnie pożarł Melon...
Bo wiecie, w życiu tych dwóch najbardziej liczy się to,co jest między nimi.
To jest prawdziwa MIŁOŚĆ!!!
A!Powiem Wam dlaczego Diego i Maja kochają babcię czyli mnie.Tylko nie mówcie Radkowi...
U mnie śpią z nami w łóżku: Mel, Diego i Maja.
Koty nie, bo koty się Diegulka boją.Maję uwazają za tak niegroźną,że ja ignorują.
Zaraz Go Wam pokażę tylko poszukam zdjęcia:))