A z kotkami było tak.
W piątek varyjka pojechała do stolicy na szkolenie.
Kiedy wracała, przy jednym z działkowych kocich drive-in'ów zobaczyła dwa siedzące srule.
No to wsadziła je do auta na tylną półkę i podjechała pod działkę.
Wyniosłyśmy srule na ogród.
Byłam pewna, że naźrą się po kokardę i chycną z powrotem przez siatkę.
A srule wrzuciły strajk okupacyjny.
No dobra. Chcą, niech siedzą.
Wieczór się zbilża, narządziłyśmy im w wymoszczonej swetrami skrzynce kocią budę pod stołem na tarasie.
A srule na to...


Hyc!
Do łożka varyjki.
I tak już zostały...
