Melduję, że grzyb wyleczony! A mała ciągle z nami... Jakoś nie mogę się rozstać z nią kurczę... Ona cały czas na kolanach siedzi, mruczy... Ehhh... No ale trzeba!
Penelopa mnie osłabia. Ostatnio postanowiła olać fontannę i sobie wymyśliła picie z filtra do wody. Filtr ma pokrywkę, taką na całej rozpiętości dzbanka, a w pokrywce jest klapka do nalewania wody. Właściwi to ta klapka BYŁA, a nie jest, po ostatnich dokonaniach kocicy... No więc teraz jest pokrywka z dziurą po klapce. Dziura jest taką, że łepek kotki od biedy do środka wejdzie, ale już sam nie wyjdzie... Przy próbach wyjęcia zdejmuje się cała pokrywka z dzbanka. I ta pokrywka zostaje przewieszona na szyjce...
Penelopa zrobiła to raz przedwczoraj. Siedziałam przy komputerze i słyszałam że koty się tłuką w kuchni - myślałam że turlają wyciągniętą ze śmietnika puszkę w poszukiwaniu resztek jej zawartości. Potem okazało się że to Penelopa tak rozbija się ze swoim nowym naszyjnikiem. Oswobodziłam ją jakoś (z trudem, bo chyba chciałam być zbyt delikatna) i puściłam wolną. Myślałam (o naiwna) że kicia więcej do filtra nie zajrzy. Dzisiaj w nocy wywaliłam koty do kuchni, bo spać mi nie dawały... Rano Penelopka powitała mnie znowu w tej pokrywce... Ehhh

Szkoda mi jej, no ale co, mam filtr zlikwidować? Nie wiem ile biedaczka w tym cudzie wysiedziała, nie wyglądała na bardzo zestresowaną na szczęście
