Kotek Filemonek z Wrocławia z objawami neurologicznymi

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lip 15, 2008 6:54

osset kotki od poczatku nie byly u mnie bo codziennie jestem w ogrodku i bym zauwazyla. kiedys przyszlam i zobacztlam 3 male kotki uciekajace i matke.W krzaczkach zobaczylam mala czarna kuleczke z bialymi latkami lezaca na boku strasznie syczal byl okropnie dziki przynioslam mu juz wtedy kawalek mieska z kurczaka rozdrobnione. Tamte kotki byly przynajmniej raz wieksze ale nie znam sie na kotkach i z tata tak mniej wiecej oszsacowalismy ze maja ok 6 tyg. Karmilismy go mieskiem z kurczaka gotowanym i karma dla malych kotkow kit ket. jadl bardzo duzo z dnia na dzien bylo coraz lepiej spedzalam z nim duzo czasu po paru dniach byl calkowicie oswojony mruczal lasil sie miauczal. Na poczatku byl w szopie moze z czegos spadl??i jeszcze z tata podejrzewalismy ze jakis piesek mogl go zlapac i potarmosic bo od poczatku nie byly u nas.MAtka na poczatku go karmila!!!!!! codziennie nawet przy mnie siedzialam i aptrzylam z daleka. Niedawno uciekla z tamtymi i juz odeszla od malucha.

jutynka21

 
Posty: 141
Od: Śro lip 09, 2008 11:51

Post » Wto lip 15, 2008 6:59

martka pisze: Ale sama jeszcze raniutko mi mówiła, jaki to stan kotów ma i że wszystkie są chore, ze koteczka zaniesie do jakiejś ubikacji na półpietro do mieszkania drugiegi, gdzie tylko przychodzi raz dziennie do kotów.


Czyżbyś nie zrozumiała,ze miało to być na czas od godziny 7 rano o której go od Ciebie odebrałam do godziny 10 rano, o której była umówiona wizyta?

martka pisze:. Skoro ja tak zła jestem to dlaczego jako pierwsza zaoferwoałam pomoc? Dlaczego nie chciałam czekać tylko ponaglałam Justynkę, o to aby dała adres, że sama po kotka podjadę? Taka zła jestem...
Basię prosisłam ale nie o kradzież.

Twoich zaslug w ratowaniu kotka ci nikt nie odbierze, gdyby nie Ty to nie był by teraz leczony i móglby umrzeć, ale dla NIEGO będzie teraz lepiej jeżeli na czas leczenia u dr M będzie pod moja opieką.
Zresztą nie wiem, czy ona zgodziłaby się go dalej leczyć w innym przypadku...

martka pisze:Dr M. powiedziała, ze dowiem się od Basi, jakie były badania krwi, ale ja nic się dowiedziałm...

Badań krwi nie było. Doktór po obejrzeniu i zbadaniu kotka uznała ,że w pierwszej kolejności potrzebne jest jego leczenie i badanie krwi nie jest teraz potrzebne.
Jeżeli nadal chcesz rzeczywiście mu pomóc to dowiedz się od dr u którego byłaś z kotkiem nazw leków , które mu tam zaaplikowano. O to pani doktór M prosiła. I ja juz też o to Cię prosiłam.
"Coś na zapalenie"to nie jest wystarczająca informacja, a różowy zastrzyk to według niej nie mogła byc Tolfedina.
Ostatnio edytowano Wto lip 15, 2008 7:06 przez ossett, łącznie edytowano 2 razy

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto lip 15, 2008 7:00

Nazwalismy go Filemonek.

jutynka21

 
Posty: 141
Od: Śro lip 09, 2008 11:51

Post » Wto lip 15, 2008 7:04

jutynka21 pisze:Nazwalismy go Filemonek.

Juz mu to idę powiedzieć. na pewno mu sie spodoba. Ma dzis bardzo dobry humor.
A na drugie niech ma Justynian (bo nie wiem czy wiesz, ale każdy kot ma trzy imiona-to trzecie to zna tylko on sam)

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto lip 15, 2008 7:16

Filemonek właśnie je sniadanko -stojąc prosto na własnych nóżkach wypił troche wody z miseczki, a teraz zabrał sie za chrupki.

Zrobił juz siusi i kupkę(jeszcze nie za dobra bo zielona, ale p. dr M na pewno cos poradzi).

Jest to wielki pieszczoch!

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto lip 15, 2008 7:21

Basiu, uważam że zachowałaś się niegrzecznie.
Ja nie mam więcej nic do powiedzenia no może jeszcze to, że ukradłaś mi kontenrek z rzeczami, a ja go bardzo potrzebuję.
ObrazekObrazek

martka

 
Posty: 6250
Od: Śro gru 28, 2005 23:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto lip 15, 2008 7:42

Kotek jest kochany uwielbial glaskanie po brzuszku i za uszkiem i zawsze odwdzieczal sie glosnym mruczeniem. i ciesze sie ze pije i je na wlasnych nozkach:)

jutynka21

 
Posty: 141
Od: Śro lip 09, 2008 11:51

Post » Wto lip 15, 2008 9:08

chcialabym sie jeszcze dowiedziec czy kotek nie cierpi. Czy mozna to jakos ustalic czy bardzo sie nie meczy przez ta chorobe:(

jutynka21

 
Posty: 141
Od: Śro lip 09, 2008 11:51

Post » Wto lip 15, 2008 9:30

Hej!
Dziewczyny, bez Was wszystkich kotka by nie było - taki jest fakt, więc błagam nie kłócmy się o niego :P
To ja dzwoniłam do wetki, bo martka nie mogła zadzwonic z pracy, i ja się ucieszyłam, że nie będzie uśpiony a ponieważ wetka stwierdziła, że to może być krążenie wortno-boczne powiedziałam że w takim razie zostanie zoperowany w W-wie, jeśli to będzie to. Niestety takie są rozmowy przez telefon i w pośpiechu, pewnie wetka nie zrozumiała, wcale nie chciałam go operowac teraz...
Osset, nie rozumiem za bardzo kwestii kłopotów - ja bardzo pozytywnie napisałam o tej wetce, mówiła bardzo fajnie o kotku, mam wrażenie,ze jest bardzo dobrym wetem, dlatego zasugerowałam, żeby kociak na razie został u Was...skoro trafił na dobrego lekarza... więc nie za bardzo rozumiem tego co napisałaś odnośnie kłopotów wetki... :oops:
Świetnie, że kociak może być dalej leczony.... ja cały czas podtrzymuję swoją ofertę pomocy.... Ulv pewnie też, więc jeśli kociaczek zostanie zdiagnozowany nie martw się, nie musi zostac u Ciebie na zawsze :P
Bardzo ważne jest dla mnie to, czym mały był leczony, więc ogromna prosba - jeśli za jakiś czas będziesz go przekazywać do mnie, potrzebne będą wydruki z opisem leczenia, od Ciebie martko też - bo to rzeczywiście ważne czym był leczony... Ja zbieram z każdej wizyty moich futerek takie wydruki i przechowuje je - zawsze mogą sie przydać....
Dziewczyny, bardzo się cieszę, że maluch dostał szansę - i naprawdę - bez Was trzech nie byłoby to mozliwe... Więc kot powinien mieć znacznie więcej imion... :wink:
Osset, informuj proszę w miarę mozliwości o stanie kocurka - czy załatwia się juz do kuwetki? Czy zaczął chodzić, czy też dalej pełza?
I jakby co jestem w gotowości i śledzę wątek 8)

Mam tylko gorącą prośbę do Was - jakby to było możliwe nie zapomnijcie o tej dzikiej kotce i jej małych - Justynko, może udałoby się ją złapać i wysterylizować...? A potem maluszki... Żeby juz nie było kolejnych miotów.... :( Niestety mieszkam daleko i w tym nie mogę pomóc... :oops:

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Wto lip 15, 2008 9:46

Ja to już się zakręciłam o co w tym wszystkim chodzi.
No cóż była awantura o Basię może być i o Filemona :wink:
Obrazek

kasia1

 
Posty: 2165
Od: Pon paź 24, 2005 20:59
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Wto lip 15, 2008 9:56

one sa tak dzikie ze nie da sie ich zlapac ale zaden kotek ktory mieszka w mojej okolicy nie jest zabiedzony wszytskie sa wielkie grube i zdrowe i dzikie wiec lepiej zajac sie tymi biedakami ktore sa chore nie maja oczek i wogole ich nie brakuje a ja jak cos stoje na bacznosci jak by sie tylko cos dzialo odrazu pisze.

jutynka21

 
Posty: 141
Od: Śro lip 09, 2008 11:51

Post » Wto lip 15, 2008 10:12

justynko, chodzi o to, ze ta kotka znowu urodzi kolejen maluchy, i kolejne... i to się niegy nie skończy.... dlatego dla mnie super ważna jest sterylizacja ..... nie powiększajmy bezdomności.... są klatki -łapki - nawet nie wiesz, jakie dziczki dają się złapać...

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Wto lip 15, 2008 11:14

Never pisze:Hej!
Świetnie, że kociak może być dalej leczony.... ja cały czas podtrzymuję swoją ofertę pomocy.... Ulv pewnie też, więc jeśli kociaczek zostanie zdiagnozowany nie martw się, nie musi zostac u Ciebie na zawsze :P
Bardzo ważne jest dla mnie to, czym mały był leczony, więc ogromna prosba - jeśli za jakiś czas będziesz go przekazywać do mnie, potrzebne będą wydruki z opisem leczenia, od Ciebie martko też - bo to rzeczywiście ważne czym był leczony... Ja zbieram z każdej wizyty moich futerek takie wydruki i przechowuje je - zawsze mogą sie przydać....

Narazie opis podstawowego leczenia jest zapisywamy w księdze(komputer jest planowany) i w książeczce, ale oczywiście opisy innych sa drukowane. Na miejscu sa robione badania krwi( korych interpretację ta lekarka przeprowadza bardzo staranie i konsultuje sie z innymi specjalistami w razie wątpliwości), a na Uniwesrytecie Pzryrodniczym lub u innych specjalistów inne badania, a wtedy wydruki dostaje oczywiście.
Właściwie powinnam miec zawsze dyktafon bo ta pani doktór zawsze wyjaśnia wszystko i czasem laikowi trudno spamietać. Poza bardzo dobrze odnosi sie do zwierząt.
Bardzo lubię maluszka, bo dzięki Justynce jest uroczy, ale mam juz bardzo dużo swoich własnych kotów i innych i jak tylko skończy kurację u p. dr M to chętnie przekażę go w dobre ręce. Czasem wyjeżdżam i nie mogłabym zapewnic kotu niepełnosprawnemu właściwej opieki w czasie mojej nieobecności.

Never pisze:Dziewczyny, bardzo się cieszę, że maluch dostał szansę - i naprawdę - bez Was trzech nie byłoby to mozliwe... Więc kot powinien mieć znacznie więcej imion... :wink:

Racja!

Never pisze:Osset, informuj proszę w miarę mozliwości o stanie kocurka - czy załatwia się juz do kuwetki? Czy zaczął chodzić, czy też dalej pełza?

On próbuje wstawać na nóżki, robi parę kroków lub stoi, ale ma bardzo długie i cieniutkie nózki, a dość ciężki tułów, więc nie długo ustoi.
Przypomina kociaka 3,4 tygodniowego , takiego który zaczyna chodzić, o załatwianiu do kuwetki nie ma więc mowy.
Ale na pewno nie jest upośledzony umysłowo(jeżeli tak o kotku mozna powiedzieć), a więc na pewno z kuwetka nie będzie problemu.
Narazie jest w duzym kontenerku -koszu wyłozonym ligniną, tam sie bawi i załatwia i je i pije ładnie z miseczek(stojąc-jednak ma za cienkie nóżki aby ustac za długo). Jak zrobi kupke to ja zakopuje w tej ligninie.
Jest bardzo ładny i proporcjonalny, tylko nóżki ma za cienkie.
Potem urządzę mu większe mieszkanko- wstawię tam taka kuwetke aby łatwo było mu sie tam dostać i zobaczymy czy go skusi. Jestem pewna,że tak.

Never pisze:I jakby co jestem w gotowości i śledzę wątek 8)

Licze na Ciebie. Będę tu wszystko opisywać.

Never pisze:Mam tylko gorącą prośbę do Was - jakby to było możliwe nie zapomnijcie o tej dzikiej kotce i jej małych - Justynko, może udałoby się ją złapać i wysterylizować...? A potem maluszki... Żeby juz nie było kolejnych miotów.... :( Niestety mieszkam daleko i w tym nie mogę pomóc... :oops:

Ja nie mam jeszcze w tym doświadczenia, planuje dopiero taka akcje dla moich znajomych dzikich kotów, mogłabym pomóc Justynce , ale nie teraz...

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto lip 15, 2008 11:33

Super wieści :P
Bardzo się cieszę :P
Martko, myślę, że tak jest najlepiej - nie jesteś obciążona maluchem, skoro i tak wyraziłabyś zgodę żeby mały trafił do osset.... to jest super! Szkoda, że wyszły po drodze jakieś niesnaski, ale dziewczyny: ja myśle, że to wynika z tego, że obie jesteście przepracowane, zmęczone, zabiegane i na pewno obie bardzo się denerwowałyście o kotka. W takich sytuacjach nerwy puszczają bardzo łatwo i konflikt bliski... jesteśmy tylko ludzmi... mam nadzieję, że szybko zapomnicie o tym incydencie, Martko, gdyby nie Twoja deklaracja pomocy Justyna nie zabrałaby kociaka... a gdyby nie osset i jej lekarka - nie wiadomo, co by było...a gdyby nie Justyna....nikt by się nie dowiedział o kotku.... więc wynika, że - chcecie czy nie - jesteście jego trzema szczęściami, koleś ma fatra w życiu, bo natrafił na Was trzy i to być może w ostatniej chwili.... Więc, drogie cioteczki, rozumiecie...rodziny się nie wybiera :twisted:

Ja nie mogłabym małemu poświęcić calego dnia, jestemw domu tylko wieczorem... dlatego jeśli okazałoby się, ze maluch będzie wymagał bardzo intensywnej rehabilitacji przez długi okres, poprosiłabym o pomoc Ulv... Jeśli będzie potrzebne specjalistyczne leczenie w W-wie albo będzie wiadomo, że mały już do końca będzie miał problemy z chodzeniem, z chęcia go wezmę - zostanie u mnie dopóki nie znajdzie domku stałego.... czyli może i baardzo długo :wink: .... zalezy mi na tym, zeby jednak był kuwetkowy - zmienianie pieluchy 2 x dzien nie jest dobrym pomysłem, a częściej nie dałabym rady.... :( Pozostawałby klatka.... a to też niefajne...

Tak czy inaczej - na razie widzę wszystko optymistycznie :P i mam nadzieję, że mały będzie chodził..

Ulv - a ja mam prośbę - na Kotach w wątku Myszy jest info o kotku, który ma problemy ze sprawami fizjologicznymi... z tego co wiem jest w klatce w lecznicy... może znasz kogoś kto zna się na opiece nad takim kotem, na leczeniu i wziąłby go na dt - najchętniej oczywiście z okolic W-wy?
Ostatnio edytowano Wto lip 15, 2008 11:35 przez Never, łącznie edytowano 1 raz

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Wto lip 15, 2008 11:34

ossett, z tego co piszesz o kiciu, to bardzo mi to przypomina początki mojego Nikusia u mnie w domu..
Mam nadzieję, że kocio chociaż troszkę stanie na łapki..
Dla mnie pocieszające jest to, że nawet jeśli w tej chwili nie chodzi do kuwetki, to zdaje sobie sprawę z tego, że coś zrobił.. to zagrzebywanie o tym świadczy..

U Nikusia nie stwiredzono przyczyny problemów ale stpniowo mu się poprawiało, zaczął powolutku chodzić.. chociaż cały czas ma słabiutkie tylnie łapki, to jednak całkiem nieźle sobie radzi.. :D
Ważne jest tylko, i piszę to z własnego doświadczenia, żeby kocia za bardzo nie przekarmić, bo będzie mu ciężko ćwiczyć chodzenie na słabych łapkach, jak sobie dołoży kilogramów..

Nikusiowi pomagała gimnastyka i masowanie łapek.. A kiedyś przez przypadek odkryłam co jeszcze bardzo mu pomaga..
Ponieważ kocio na początku bardzo kiepsko chodził, to wszelkie sprawy kuwetkowe zwykle przyczepiały się do doopki i portek no i trzeba było kocia prać pod prysznicem.. Zwykle potem suszył się zawinięty w ręczniczek, grzecznie siedząc w wannie..
Ale któregoś ranka spieszyłam się do pracy i musiałam szybciej go wysuszyć.. no i podgrzałam futerko i łapki suszarką..
Okazało się to strzałem w dziesiątkę.. Zawsze po suszeniu suszarką radził sobie dużo lepiej..

Nikuś jest u mnie od trzech lat.. i nigdy nie żałowałam, że wzięłam do domu niepełnosprawnego kicia.. :oops:

A, jeszcze jedno..
Wiem, że niektóre rodzaje takich niedowładów leczy się nivalinem.. u Nikusia okazało się to niewskazane ale może maluch u Ciebie akurat będzie się nadawał do leczenia tym lekiem..
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 464 gości