Syberiada. Kocur ma cukrzycę ;(((((((

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lut 05, 2008 12:24

Cóż za przezorność w sprawie uniknięcia potencjalnego mordu na Kociołku ;)

Te czerwone lampki chyba w zestawie z kotem się dostaje... Tylko, kurczę, dowiaduje się człek o tym, kiedy kot owinął już sobie opiekuna dookoła pazurka :twisted:

Dobrze, że wyjaśniła się sprawa z Córką.
Boże, o osteoporozie słyszałam, współczuję :( ...

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Czw lut 07, 2008 10:07

Dzisiaj krótko bo to zaczyna byc nudne :x : mój młody pewnie niedługo zostanie mistrzem w upinaniu firanek , a firanka wygląda już jak psu....tfu...kotu z gardła wyjęta :evil:
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt lut 08, 2008 18:22

Mniej wiecej rok temu nabyliśmy nowy dzwonek do drzwi, który jest żródłem niezmiennej uciechy naszych gości, ponieważ zawiera kilkanascie róznych odgłosów nie tylko dzwonka ale np. odgłos seri strzałów z karabinu, szczekanie psa , kwiczenie wieprza, trąbienia auta, wycie syreny okretowej, rżenie konia itd itp.Mnie osobiście najbardziej śmieszy odgłos pukania do drzwi, co potafi zmylić. Kiedyś listonosz nacisnawszy dzwonek usłyszał pukanie, wiec już nie próbował dzwonić ponownie tylko karnie zapukał. :lol: Dodatkowo ze strony producenta moża ściagnąć kilkadziesiąt innych"dzwonków", jeżeli posiadane nam się znudza. Taki sobie bajerek :D . Jest też możliwość zaprogramowania sobie, który z dźwieków ma być emitowany oraz nastawienia losowego i ten wydał nam się najzabawniejszy.
Koty, a szczególnie Kocioł przyzwyczaiły sie do tego dziwactwa i nieomylnie rozpoznają dźwięk dzwonka jaki by nie był i rzucają sie do drzwi witać gościa.
Od niedawna mam nową komórkę która wpadający sms sygnalizuje głośnym gwizdem, uznanym powszechnie za wyraz zachwytu i aprobaty. Moja córeńka wyjechała dziś z klasą na wycieczkę do Krakowa. Znając moja słabośc do krakowskich obwarzanków zapytała esmsem czy chcę ? I było tak :wpadł sms rozległ się gwizd śpiący Kocioł usłyszał i ruszył do drzwi. Usiadł i czeka wgapiajac się usilnie w klamkę.
Odczytując wiadomość w kuchni słysze głośne ponaglajacej mrauuuuuuuu !!!!!! mrrrrrraaaauuuuuu !!!!!!!!! Po czym kot z wyraźną pretensją wypisaną na pyszczku przyleciał do kuchni ponaglając mnie do otwierania drzwi no po prostu mam iśc za nim i w koncu otworzyc i już :lol:
Zresztą to nie pierwsza tak pomyłka. Poprzedni nasz dzwonek należał do najpospolitszych i przez pewien czas identyczny pojawiał się w czesto powtarzanej reklamie. Wtedy to nabierała się Hipcia biegnąc za każdym razem do drzwi.
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Sob lut 09, 2008 15:14

Biedne kotecki tak w kunia robić? 8O

Wstydziłabyś się! :twisted:
:mrgreen:


Biedny listonosz ;)

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Sob lut 09, 2008 23:48

Przed chwilą odeszła na wiecznie zielone pola sałaty nasza ukochana świneczka Nusieńka, była z nami 5 lat :cry: Odeszła cichutko i niezauważenie aż nie moge w to uwierzyć bo jeszcze jakieś 3 godziny wcześniej darła się z uciechy gdy niosłam dla niej wyżerkę. Zjadła kolację położyła się i .... :( .
Teraz już wszyscy śpią i jeszcze nic nie wiedzą , ale aż strach pomyśleć co będzie rano jak się dzieci obudzą ...
Dobranoc Nusieńko :cry:
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Nie lut 10, 2008 0:06

:cry:
Nusieńko [']['][']

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Nie lut 10, 2008 0:18

[*]

Kasia_1991

Uwaga
 
Posty: 5929
Od: Nie mar 18, 2007 12:58

Post » Nie lut 10, 2008 6:07

:( :( :(

(')

A nasza świneczka jest w lecznicy, w bardzo złym stanie. Nie wiadomo czy przeżyje... :(
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Nie lut 10, 2008 11:10

Ojć... :(
[*]

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Nie lut 10, 2008 11:32

Nasz świneczka też odeszła... :cry: :cry: :cry:
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Nie lut 10, 2008 16:30

Bardzo nam przykro, Iwonko.... :(
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19070
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Nie lut 10, 2008 19:29

Dziekuję wszystkim za okazane współczucie, zawsze bardzo przezywam odejścia moich czworonogów, co nie u wszystkich znajduje zrozumienie.
Tym razem było ulgowo dla mnie. To piąta świnka w moim życiu, ale cztery poprzednie cięzko chorowały i umierały bardzo cierpiąc do tego zawsze trafiało to na mnie, kiedy byłam sama z dziecmi i sama musiałam stawić czoła temu wszystkiemu, łacznie z "pogrzebem", co w centrum miasta nie nalezy do zadań najłatwiejszych. Do tego poprzednia świneczka zeszła z tego swiata w kilkunastostopniowy mroz, kiedy cały świat pokrywał śnieg po kolana, tak, że zakopanie jej było nie lada wyczynem. Tym razem wszystko odbyło się spokojnie, a mój mąż wziąl sprawy w swoje ręce. Córeńka mu towarzyszyła.
Z towarzystwa klatkowego ostał się tylko Trusiol najstarsze nasze zwierzątko ale jemu tez już z górki ma 7 lat. :(
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Nie lut 17, 2008 16:14

Świnkowe śmierci też mam na koncie :(
Pierwsza świnka jaka mieliśmy, Kubuś, była prezentem dla mojego brata - za dobre świadectwo :twisted: Chciał psa, ale ostatecznie rodzice i brachol osiągnęli kompromis i stanęło na morskim wieprzku :twisted:
To był gigant: większość dnia spędzał poza akwarium, wkładaliśmy go, kiedy widzielismy, że szuka miejsca, żeby opróżnić pęcherz ;) WC urządził sobie pod taboretem w kuchni. Miejsce zostało zabezpieczone i Kubuś mógł swobodnie korzystać z uroków wolności ;)
Biegał za nami, piszcząc donośnie, kiedy otwierało się lodówkę, był pierwsza "rzeczą", którą trzeba było z niej wyciagnąć :twisted: Widzieliscie kiedyś, jak szybko zapiernicza świnka? Przebierajac tymi swoimi króciutkimi nożętami? :lol: A Kubuś był "rozetkiem" : kiedy biegł, jego futerko żyło własnym życiem - sierść nad kuperkiem, czub na głowie :lol: Coś jakby jeżozwierza do galopu nakłonić :lol: Pocieszny widok! Wiedział, kiedy wracalismy do domu i jeśli biegał luzem, zawsze przychodził się przywitać :) Jesienią, ze stojących w przedpokoju misek z jabłkami, wybierał najdorodniejsze, kradł je i wiał, by spożyć smakołyk w spokoju 8) Leżał z nami, rozwalony jako to, sorry, rasowe prosię ;) Wchodził pod narzutę tapczanu, taką do samej ziemi, i stamtąd atakował nasze pięty, jeśli nieostrożnie naruszyliśmy JEGO strefę :twisted: Obcinanie pazurków to była prawdziwa wojna o przeżycie :twisted:

Niestety Kubalinim nacieszyliśmy się tylko dwa lata :(
Dlaczego? Ano nie wiemy: był spory, naprawdę, nie wiemy właściwie, w jakim był wieku, kiedy go Wojt kupił. Na tyłku miał coś, co w sumie wygladało nieciekawie, wet (jeszcze nie chodziliśmy do tego mojego, kociego) stwierdził, że z nim wszystko OK.
Ale Kubuś był coraz słabszy, jakieś problemy z oddychaniem się pojawiły, bylam przy jego śmierci... Jesu... ile ja się napłakałam... Z perspektywy lat sądzę, że dokumentnie zawaliliśmy sprawę, opierając się na opinii tego konkretnego weta...
Pipi, tak, wiem, ambitne imię, ale tak sie darła, że nie można jej byłi nazwać inaczej ;) , miała szczęście, że pojawił się pies, a my zmądrzeliśmy i poszukaliśmy innego weta.
Gdyby nie to, że na morszczoki, jak mawiał dziadek, reaguję wysypką, katarem, łzawieniem i w ogóle, to kto wie 8) Może nie miałabym kotów? :roll:

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Nie lut 17, 2008 19:41

:cry: wzruszyła mnie ta opowieść , bo to tak jakbyś opowiadała o naszym Dyziu. Trafił do nas w momencie, kiedy doszliśmy do wniosku że dzieci już na tyle podrosły, że mogą mieć zwierzaka, a poza tym czytałam, że kontakt ze zwierzęciem dobrze robi dzieciom z takimi dolegliwościami jakie ma mój Bartuś.
Własnie trwał proces "udeptywania" mojego męża, absolutnego jak mu się wtedy wydawało, przeciwnika zwierząt ( jak miał być zwolennikiem czegoś czego nie znał).
Był to czas spisu powszechnego i przyszła do nas sympatyczna pani rachmistrz. Po dokladnym przesłuchaniu całej rodziny, zapytała czy nie chcielibysmy się zaopiekować świniaczkiem, bo ona chce oddać w dobre rece ponieważ jest uczulona. Mały urodził się u nich w domu, bo kupili zapłodnioną młodziutką samiczkę, urodziła tylko jego jedynego. Jest drobniutki i bardzo kochany. Tak zamieszkał znami najsłodszy świniak świata. Niestety był genetycznie obciążony i po roku zachorował. Robiłam co mogłam , nawet nauczyłam sie robic zastrzyki i zakładac kroplówki, ale pomimo dwóch operacji nie udało się go uratować, a jego śmierć była strasznym ciosem dla nas wszystkich. Do tego stopnia że mój mąż (!!!!) pojechał do sklepu i kupił właśnie Nusieńkę, a potem jej koleżankę Rudi. Ta ostatnia była bardzo strachliwa ale była najpiękniejszym zwierzątkiem jakie kiedykolwiek widziałam. Ruda peruwianka o przecudnych oczkach , żadne z moich zwierząt nie mialo i nie ma tak zniewalajacego spojrzenia. Biedaczka była u nas krótko. Pewnej nocy dostała strasznej biegunki i zanim zdążylam sie dodzwonić do weterynarza skonala w straszliwych męczarniach ( to ją własnie zakopywałam w cięzkich zimowych warunkach).

Ale ja tak własciwie chciałam dzisiaj na zupełnie inny temat. Wiesz Ewko , coś w tym jest , apokalipsa się rozszerza a może to Dzień Kota ?


Obrazek

Obrazek


Hmmmm.....????? :roll:
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Nie lut 17, 2008 21:23

Hipcia wygląda na nieźle zrelaksowaną :lol:
Kociołkowi też niczego nie brakuje :lol:

Brat, najmłodszy, zeskanował foty:
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Ten przystojniak to Kuba, biało-czarna jest Pipi. Ta spacerki odbywała wyłącznie pod czujnym ludzkim okiem: Kubuś nas rozpuścił - nigdy niczego nie przegryzł. Pipencja dorwała się do kabli z lamp - dwa za jednym szlagiem poszły, a wraz z nimi szanse na swobodne spacery po domu :twisted:

Z jej pojawieniem się u nas wiąże się zabawna historia. Bratu spodobały się świnki, pojechał do zoologika po drugą. Nauczony doświadczeniem - Kuba wielkim wieprzkiem wszak był - zabrał ze sobą pokaźny karton. Kiedy wrócił, niemalże płakał ze śmiechu 8O Otwieram karton, a tam w kąciku siedzi taka maleńka kulka. To była Pipi. Nie wiem, ile mogła mieć, ale malutka była, naprawdę. Nigdy nie urosła duża, zawsze była szczuplutka. Może za wcześnie oddano ją do sklepu?
Wzrostu Bozia nie dała, ale za to pary w płuchach nie pożałowała :twisted: Darła się całą drogę (to jakieś 25 minut autobusem było). Wyobraźcie soebie nastolatka z wielkim piszczącym kartonem, jadącego autobusem w godzinach powrotu normalnych śmiertelników z pracy :twisted: :lol:

W każdym razie, jak widzę stłoczone w niektórych zoologicznych akwariach futrzaki, to serce boli :( Podobnie zresztą jak bojowniki w malutkich pojemnikach, wyskubane kanarki, osowiałe papugi :? Człowiek...

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 62 gości