Oj, było ciekawie

Sceny jak z animal planet! Pierwsze dwa dni Mefisto spędził pod tapczanem, a Rysiek krążył w okół kotki Kaśki, dosłownie chodził za nią jak cień i syczały na siebie. Parę razy Rysiek oberwał pazurami po nosie od Kaśki i vice versa. W końcu pojawił się i Mefisto i zaczął... podrywać Kaśkę. Krążył w okół niej i gadał do niej jak najęty

Ona go totalnie olewała, ale też nie prychała na niego i pozwalała mu na wszystko. Mefiś był wyraźnie sfrustrowany, że jego wszystkie wysiłki idą na marne. Kąśka go jednak całkowicie akceptowała, bo nawet siadały razem na jednym krześle. Z Ryśkiem do końca było trochę sykania, prychania, walenia się pazurami, pojedynków na wzrok... Ale po paru dniach kocurki uznały, że "ok, niech sobie z nami mieszka", a Kaśka poczuła się jak u siebie w domu i nawet nie drgnęła, jak po tygodniu przyszła po nią jej pani! Absolutnie nie miała ochoty wracać do siebie
Śmieszne było też to, że Kaśka to taka większa kopia Ryśka, są prawie identyczne, tylko Kaśka trochę okrąglejsza. Więc co chwila ktoś się mylił i brał Kaśkę za Ryśka i odwrotnie
Poza tym podjadały sobie z misek, robiły takie złodziejskie podchody, że można bylo pęknąć ze śmiechu
Generalnie było fajnie, a moja mama zakochala się w Kaśce, bo to taka kotka-przytulanka, przychodziła na kolanka, dawala się brać na ręce, ocierała się o nogi - słowem robiła wszystko to, co zazwyczaj kot domowy robi, a czego niestety nie mają zamiaru robić moje chłopaki
