Moja żona usiłowała mu się podlizać ale bezskutecznie - ją tolerował (uprzejmie!) ale ewidentnie obwiniał że mu Człowieka zabrała, więc traktował chłodno i z dystansem, co widać na fotce.


Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
casica pisze:Regata pisze:
Ale najlepsze było chyba to: "w dawnych domach to było normalne, że rodzina gromadziła się w kuchni na wspólnych posiłkach, i ta kuchnia była też pokojem mieszkalnym".
Niby się zgadza, tylko, że ta kuchnia nie była połączona z salonem w dworku, nie była też paradną izbą w wiejskim domu, chyba, że mówimy o najbiedniejszych chatynkach.
Zaproponowałam, żeby wysłała go do skansenu ...
W dawnych domach?Takim argumente zabił mnie niegdyś Makłowicz. Z prawdziwym zdumieniem słuchałam, że komunizm wyprowadził ludzi z kuchni (w kwestii metrażu to akurat tak) bo wcześniej to właśnie w kuchniach się gromadzili
No tak, państwo i slużba razem, wespół w zespół, jasne. Cóż za bzdury.
I faktycznie, skansen to najlepsze miejsce dla takiego gościa![]()
Lifter pisze:Dwa razy Kocio - fotki z tego samego czasu, jak widać odpowiednia perspektywa czyni cuda, bo na pierwszym wygląda na małego kotka, a na drugim na mordziastego kota, którym był. Jeśli idzie o charakter, to najcudowniejszy kocurek jakiego w życiu miałem.
Moja żona usiłowała mu się podlizać ale bezskutecznie - ją tolerował (uprzejmie!) ale ewidentnie obwiniał że mu Człowieka zabrała, więc traktował chłodno i z dystansem, co widać na fotce.
klaudiafj pisze:A koty uwielbiają kominek. Marysia siedzi pod nim aż się zaważy i wtedy wychodzi (ale oczywiście nie ma opcji, żeby się oparzyła czy zapaliła) a tak to się koty rozkładają jak płaszczki na dywanie i grzeją dupkii są bardzo zadowolone. Miałam nie raz u siebie zdjęcia, ale teraz nie wykopię :/
Regata pisze:casica pisze:Regata pisze:
Ale najlepsze było chyba to: "w dawnych domach to było normalne, że rodzina gromadziła się w kuchni na wspólnych posiłkach, i ta kuchnia była też pokojem mieszkalnym".
Niby się zgadza, tylko, że ta kuchnia nie była połączona z salonem w dworku, nie była też paradną izbą w wiejskim domu, chyba, że mówimy o najbiedniejszych chatynkach.
Zaproponowałam, żeby wysłała go do skansenu ...
W dawnych domach?Takim argumente zabił mnie niegdyś Makłowicz. Z prawdziwym zdumieniem słuchałam, że komunizm wyprowadził ludzi z kuchni (w kwestii metrażu to akurat tak) bo wcześniej to właśnie w kuchniach się gromadzili
No tak, państwo i slużba razem, wespół w zespół, jasne. Cóż za bzdury.
I faktycznie, skansen to najlepsze miejsce dla takiego gościa![]()
Zapewne nie chodziło mu o domy ze służbą(choć jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym zatrudnianie choćby jednej osoby do pomocy było bardzo rozpowszechnione nawet u niezbyt zamożnych ludzi w miastach). Ale, o ile kuchnie były duże i rzeczywiście rodziny tam się na co dzień gromadziły (choćby ze względu na piec - w kuchni było najcieplej), to gości przyjmowało się w salonie, tam też jadało się posiłki bardziej odświętne.
Na wsiach podobnie, tyle że salonem była "biała izba", "paradna izba" itp., nie kuchnia (prędzej już kuchnia bywała sypialnią, zwłaszcza zimą).
A tak w ogóle, to jeszcze w XVIII wieku nie było w mieszkaniach w kamienicach czegoś takiego, jak rozumiana dziś kuchnia - nie wynaleziono jeszcze tzw. kuchni angielskiej, czyli piecyka z blatem i ukrytym ogniem. O!
Regata pisze:W dawnych kamienicach były piece służące raczej do ogrzewania. Tak, były bardzo kosztowne, dlatego nie znajdowały się w każdym pokoju - zwykle jeden ogrzewający od razu dwa pomieszczenia.
casica pisze:Paleniska, gotowano na otwartym ogniu.
Były też piece, że ale kosztowne i skomplikowane w budowie. Dlatego były wspólne.
Regata pisze:edit: w sumie... kamienice były i w średniowieczu, w ciasnej miejskiej zabudowie. Kilkupiętrowe.
Gotowanie musiało się więc odbywać poza nimi - w podwórzach? W tych wspólnych kuchniach - paleniskach?
Lifter pisze:No wlasnie, Kocio byl przyjaznym olbrzymem, o wielkim serduszku. Wzialem go, gdy poszedlem uspic swa 10-letnia kotke chora na raka - a byl to bodaj grudzien 1983, zima. W schronisku dla zwierzat stala klatka, a w niej, w sianku, siedzialo 6 kociat, ktore ktos pewnie podrzucil. Na sali bylo moze 10 stopni, ja wychodze zdruzgotany, mijam klatke, nachylam sie... i wtedy on robi slupka jak krolik (a ma gora 2-3 miesiace) i patrzy na mnie. I choc sekunde wczesniej myslamem "nigdy wiecej nie chce kota, to zbyt bolesne, bo on tak szybko odchodza..." cos we mnie peklo. No i wrocilem juz z nim.
Nigdy nie zalowalem... az gdy 10 lat pozniej musialem go uspic (wykonczyli go rzeznicy z Akademii Medycznej, przy nieumiejetnym cewnikowaniu; choc z drugiej strony inny lekarz z AM cewnikowal go przez 2 lata ze 3x w tygodniu; nie bylo wtedy karmy urynarynej i biedak sie non-stop zatykal piaskiem w moczu. Dodam, ze cewnikowalo sie na zywca i "ludzkim" cewnikiem, a on znosil to w pokorze, choc go bolalo).
Ech, zal...
Pomine fakt, ze przez jakis rok probowal mi bezskutecznie zasikac komputer (slusznie winiac go, ze mnie odciaga od zabaw z kotem), poza tym zero problemow... (Komputer owijalem folia na noc).
Taka kocia milosc zycia.
casica pisze:O ile pamietam, kuchnie z kamienic wyprowadzono stosunkowo późno - na podwórze, ale musiałabym to sprawdzić. Generalnie korzystano z palenisk jako źródła ciepła oraz ognia do gotowania. Oczywiście najwiekszym zagrożeniem były pozary, których wszyscy bardzo się bali, zwłaszcza w zwartej, miejskiej zabudowie.
Wspólne były piece, nie kuchnie. Tak to wyglądało mniej wiecej jak piszesz, tzn jak Ci tata opowiadal
Regata pisze:casica pisze:O ile pamietam, kuchnie z kamienic wyprowadzono stosunkowo późno - na podwórze, ale musiałabym to sprawdzić. Generalnie korzystano z palenisk jako źródła ciepła oraz ognia do gotowania. Oczywiście najwiekszym zagrożeniem były pozary, których wszyscy bardzo się bali, zwłaszcza w zwartej, miejskiej zabudowie.
Wspólne były piece, nie kuchnie. Tak to wyglądało mniej wiecej jak piszesz, tzn jak Ci tata opowiadal
A to wyprowadzenie kuchni z kamienic nie wiązało się w upowszechnieniem czynszówek? Wcześniejsze kamieniczki służyły chyba zwykle jednej rodzinie (na piętrach saloniki i sypialnie, na dole izba z paleniskiem). Taki układ stracił sens, jeśli na każdym piętrze było inne mieszkanie, albo nawet kilka mieszkań.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 45 gości