Na szczęście nie

Klocunio zachorował. Rano troszkę zjadł i zaraz to zwymiotował. Potem zaszył się szafie, i bardzo był ciepły w dotyku. Byliśmy u Pani Doktor i dostał antybiotyk i inne zastrzyki, w piątek znowu jedziemy. Po powrocie zaraz zabrał się za jedzenie - kupiłam mu w gabinecie intestinal na ten biedny brzuszek.
Miał 39,1, więc żaden dramat, ale taki biedniusi jest... Mój kochany Prezencik.