» Pon lut 03, 2014 17:53
Re: Fasolki wątek optymistyczno-pokojowy 13.
Byłyśmy rano z Fasolką na uczelni. Pakując Fasolkę, obiecałam, że poproszę o widzenie.
Przyszłyśmy, była pani robiąca laser. Mówię: - przepraszam, czy jest pan doktor, wiem, że to absurdalnie brzmi, ale czy mógłby się przywitać z Fasolką, bo ona tęskni? Pan Doktor nie miał dziś dyżuru w lecznicy, to jest uczelnia i miał zapewne mnóstwo innych zajęć.
Pani, bez mrugnięcia powieką, zadzwoniła do Pana Doktora, ale był zajęty i poprosił o telefon później.
Zrobiłyśmy laser i zdjęcia, przyszła na to Pani Doktor, która powiedziała, że Fasolka powinna dostać zastrzyk, ale Ona nie ma i nie chce się wtrącać w leczenie Pana Doktora. Zadzwoniła do Niego i powiedziała, żebyśmy poczekały w poczekalni.
Nie minęło wiele czasu, kiedy słyszę nad sobą: "Fasolka" - otóż przyszedł Pan Doktor. Zabrał nas do gabinetu. Otworzyłam kontener, Pan Doktor wyjął Fasolkę, przytulił i pocałował w główkę. Po czym stwierdził: "zaraz mnie nie będziesz lubić, muszę zrobić zastrzyk". Ale Fasol siedziała grzecznie na rękach, przytulona i z maślanymi oczkami. Pan zrobił zastrzyk, nawet nie mrugnęła. Zapisał nas w swoim kajeciku (poza recepcją), na następny poniedziałek rano.
Jestem w pozytywnym szoku. On jest profesorem, nic nie musi. A najwyraźniej jest też Człowiekiem.

